Czółenko! Oto niezwykle-szybka-jak-na-nią-Serafiono z nowym rozdziałem, który jest niemożliwie ROZPACZLIWY - wszystkim chce się płakać. Ale, to mój żywioł. Jeszcze pytanko - Zaczynam pisać książkę, której główna bohaterka uwielbia poezję. Znacie jakiś fajnych autorów, niekoniecznie polskich? Bo ja lubię sonety, wiersze, ale potrzebuję jednego, naprawdę dobrego autora/autorkę którego owa bohaterka będzie mogła często wspominać i cytować. Z góry dziękuję wam za pomoc*_* Jesteście kochani! Twg, moja siostra się zdziwiła że mam "prawie 20 000 wejść" To chyba nie jest przecież tak dużo?
Z całuskami
Serafino.I.H.25
- Nie obchodzi mnie to! Nie możecie jej pochować!
Ginny siedziała skulona przed kominkiem w domu Malfoy’ów.
Blaise załatał dziurę w ścianie kuchni, ale jej nadal było zimno. Nie wiedziała
już nawet czy ten chłód jest prawdziwy, czy płynie tylko z jej serca, mrożąc
krew płynącą w jej żyłach. Było jej wszystko jedno. Świat już mógł się palić,
walić, ona wciąż będzie czuła to zimno. Jej przyjaciółka nie żyje. Ona sama
nigdzie nie może już być bezpieczna. A mężczyzna, którego pokochała wbrew
wszystkiemu, jest przeznaczony jej przyjaciółce. Na tę ostatnią myśl objęła się
mocniej. Nie, to się nie mogło tak skończyć. Musiała coś zrobić chociaż z tą
sprawą. A na razie… na razie ktoś musiał przemówić do rozumu Draconowi.
Wstała więc bardzo ostrożnie, od razu podpierając się o
kamienną skałę, podążyła do kuchni. Czuła się tak bardzo stara. Czy to można
było nazywać rozpaczą? Kiedy jednak otworzyła z trudem ciężkie wrota z ciemnego
mahoniu, a jej wzrok spoczął na właścicielu tego domu, zrozumiała, że ona jeszcze nie czuła prawdziwej rozpaczy,
która pożerała Dracona od środka. Chociaż było już grubo po piątej nad ranem,
chłopak wyglądał jakby nie spał od ostatnich paru dni, nie mył się i nie
wychodził z ciemnicy. Nawet Ginny zdrzemnęła się na dwie godzinki. Jednak
cienie latające teraz wokół głowy Malfoy’a najwidoczniej nie pozwalały mu nawet
na zamknięcie oczu.
- Ona jest martwa, Draco. Musimy przekazać ją jej rodzicom –
Blaise zacisnął twardo zęby. On także cierpiał, to było pewne. Ale ktoś tu
musiał być dorosły. – Nie wróci drugi raz.
- Skoro mogła zrobić to raz, zrobi to po raz drugi – Draco
wciąż siedział na podłodze. Bezwładne
ciało Hermiony leżało na podłodze za nim. Ginny zachłysnęła się powietrzem,
patrząc na tę absurdalną scenę. Wyglądała jakby spała.
- Draco – szepnęła rudowłosa. Blaise zauważył ją i
natychmiast do niej pośpieszył. Widząc, jak drży chwycił skądś koc i narzucił
jej na ramiona, ale dziewczyna ledwo to zarejestrowała. Obserwowała Dracona,
który także zdawał się nie słyszeć co do niego powiedziała. - Nie sądzisz, że gdyby mogła, to już by to
zrobiła? – spytała. Spojrzał na nią z bólem w szaroniebieskich oczach.
- Kochasz ją tak samo jak ja, Ginny – on także szeptał,
jakby nie chcąc obudzić
brązowowłosej. To nie było pytanie.
- Tak. Ale zapominasz… - zadrżała, a Blaise ją przytulił.
Wtuliła się w jego ciepłe ciało z wdzięcznością. – Zapominasz, że ja tam byłam.
To było trudne, żeby wrócić raz. I to z jedną z najpotężniejszą czarownicą
wszechczasów, która ma w zaświatach niezłe układy! Draco… Ja nie sądzę, żeby
ona chciała wrócić.
Zapanowała cisza.
- Co masz na myśli mówiąc, że nie sądzisz, żeby chciała wrócić? – wychrypiał w końcu
chłopak.
- To nie jest właściwe, Draco. Pisała, że czuje to samo co
ja. Pustkę. Chłód w sercu. My już byłyśmy inne i nic tego nie zmieni. A już na
pewno nie ułatwi jej powrotu. Ona
odeszła, Draco.
Blondyn nie odzywał się po tym przez dłuższą chwilę. Widać
było, że myśli nad czymś intensywnie. Ginny się to nie podobało. Przyjął jej słowa do wiadomości – co najwidoczniej
wcale nie znaczyło, że się podda. Szepnął coś do ciała Hermiony leżącego za
nim. Ginny nie usłyszała jego słów, ale domyśliła się ich.
Moja kochana.
- Skoro ona nie może wyjść
- powiedział w końcu na głos –to ja pójdę po nią.
·
Hermiona nie wiedziała, gdzie się znajduje.
Podniosła się lekko na łokciach. Koce, których nie
zauważyła, zsunęły się z jej ramion. To było dziwne miejsce. Leżała na bogato
zdobionym szezlongu obitym jedwabnymi poduszkami. Wszystko tutaj było utrzymane
ciepłych, choć dość ciemnych kolorach. Ściany i okna, które nie wpuszczały
światła, zostały wykonane w typowo greckim stylu. W szerokim palenisku płonął
ogień.
Hermiona znała jedną osobę, która urządziła by tak pokój.
Hekate.
Ledwie to pomyślała, Hekate weszła do pokoju przez misterne[i]
drzwi. Wyglądała dokładnie tak jak Hermiona ją zapamiętała ze swojej „wizji” na
plaży. Czarne włosy, srebrne oczy, wcielenie piękna. Wyglądała tutaj
zaskakująco… żywo.
- Hermiona! -
podbiegła do niej i ją przytuliła. Zaskoczona dziewczyna ostrożnie
oddała uścisk. – Nareszcie się obudziłaś. Och, nawet nie wiesz jak to dobrze
móc cię przytulić, po tych wszystkich latach ciągłego bycia pasażerem w twoim
ciele.
Okej, to brzmiało dziwnie. I coś tu Hermionie nie pasowało.
Gdzie ona była? I dlaczego Hekate stała tuż obok niej?
- Dlaczego już nim nie jesteś? – spytała wolno. Hekate
spochmurniała.
- Przypomnij sobie, Hermiono. Pamiętasz to.
Hermiona spojrzała na nią ze zdziwieniem. Co miała sobie
przypomnieć? Okej, uczyła się w Hogwarcie, później był Voldemort, potem Bitwa,
potem… Morgana. Zaczęła gorączkowo próbować przywołać wspomnienia. Slytherin,
Znaki na ciałach, Hekate, Nott, Bal, dom Dracona…
„Uśmiechnęła się
jeszcze okrutniej. – On już jest martwy. – Wycelowała w nią koniec czarnego
patyka. Hermiona poczuła suchość w gardle. – Dołącz do niego.”
- Gdzie jest Draco?!- krzyknęła Hermiona, czując jak strach
łapie ją za gardło. O Boże, on zginął, zginął z jej winy. Tam było tyle krwi… -
Gdzie on jest?!
- Draco żyje, Hermiono – Hekate spojrzała na nią z matczyną
troską. – Nie martwisz się o siebie, tylko o niego? Nie obchodzi cię… że to ty
nie żyjesz?
- Gdyby coś mu się stało, to byłaby moja wina – wyszeptała
Hermiona. Opadłą na jedną pufę i zakryła
swój uśmiech ręką; w jej oczach było widać rozczulenie i początek smutku. – Ale
nic mu nie jest. To ja poniosłam śmierć w tej bitwie, tak?
- Tak –przyznała Hekate. –Ale nie martw się! Już niedługo,
za parę dni, urodzisz się na nowo!
- A ty zostaniesz bez rodu do którego należysz i którego
córy nosiły cię w swoich ciałach od tak dawna – mruknęła Hermiona
Usłyszała, nie, wyczuła
w jakiś dziwny sposób, że Hekate o tym nie pomyślała, Teraz w jej głowie
obracały się trybiki szukające wyjścia z tej sytuacji. Jednak go nie było. Ród
wygasł. Przekleństwo Hekate straciło ważność.
- Fakt – przyznała w końcu czarownica. – Ja… muszę to
skonsultować z paroma osobami.
- Bogiem? Czy diabłem? – zgryźliwie spytała Hermiona.
- Obojgiem – powiedziała najzupełniej poważnie kobieta. W
drzwiach obróciła się jeszcze do Hermiona. – A, i nie jedz tu niczego! Nawet w
moim pałacu to nie jest bezpieczne. Powiedz to temu drugiemu chłopakowi.
I wyszła, zostawiając Hermionę z myślami wijącymi się w
głowie jak węże.
Okej. Okej, okej, okej. Bycie martwym nie może być takie
złe. Poza tym, że nie mogła nic jeść, a tak jak każda dziewczyna, Hermiona
kochała jeść. Ale pamiętała historię Persefony z greckiej mitologii - bidulka najadła się owoców granatu i
pozostała w tej dziurze(dosłownie) z Hadesem jako męzem. [ii]
Więc na razie jedzeniu mówimy baj baj. Co Hekate jeszcze mówiła? „Powiedz to
temu drugiemu chłopakowi”. Zaraz. Jakiemu chłopakowi?
Odpowiedź znalazła ją szybciej niż myślała.
- Hermiona? – Ron stanął w framudze drzwi prowadzących na
korytarz. – Co się dzieje?
Cholera.
·
Zanim Blaise zdążył zacząć wytykać Draconowi jak bardzo
głupi jest ten pomysł, ktoś zastukał z daleka do drzwi.
Nawet Draco zerwał się natychmiast, chociaż oznaczało to
zostawienie ciała Hermiony. Blaise wysunął się przed Ginny, automatycznie
chroniąc ją własnym ciałem. Blondyn ostrożnie zaczął iść do nagle odległych
drzwi trzymając różdżkę w pogotowiu. Pukanie rozległo się po raz drugi. Draco
zbliżył się do drzwi i otworzył je błyskawicznym ruchem.
Na śniegu stała dziewczyna.
- Pansy – powiedział z wyrzutem głosie chłopak. – Mogłaś nam
powiadomić, że przyjdziesz.
Ginny zmarszczyła czoło. Pansy… była smutna. I sama. Czemu
nie towarzyszył jej Ron? Coż, później się ją o to spyta. Na razie trzeba było
dać jej coś do ubrania się, dziewczyna marzła tylko w cienkiej bluzie. Kiedy
potrząsnęła głową, rudowłosa zauważyła
na jej policzkach zamarznięte łzy.
- Pansy – zaczęła, nagle czując jak w jej serce wbija się
kolejny szpikulec złożony z lodu. – Co się stało? – Dziewczyna spojrzała na nią
żałośnie. Otworzyła usta jak rybka wyrzucona na brzeg.
- Ron nie żyje, Ginny
- jej głos był cichy i zachrypnięty. – Zaklęcie Hermiony na niego nie
zadziałało.
·
- Och, Ron – westchnęła Hermiona patrząc z bolesnym
zrozumieniem na chłopaka. – Dlaczego tu jesteś?
Ronald podszedł do niej i usiadł na drugiej pufie,
zielonej. Z irytacją przeczesał włosy
ręką. Hermiona zauważyła, że coś się w nim zmieniło – skóra stała się odrobinę
bardziej naciągnięta, oczy jeszcze bardziej zapadnięte. To dodawało mu tej
dorosłości, męskości, której zawsze
mu brakowało.
- Nie żyjemy, tak? – burknął. Hermiona zmarszczyła brwi. Ta,
to już bardziej pasowało do Rona, którego znała. – To cholerne koło mnie tu
sprowadziło.
- Chcesz powiedzieć , zabiło.
- Tak. Zabiło. – Wręcz zazgrzytał zębami, ale zaraz się rozpogodził. – Przynajmniej
jesteśmy tu razem. Prawda? – uśmiechnął się.
- To oznacza, że oboje jesteśmy martwi. Nie oczekuj, że będę
skakać z radości. – Bez Dracona. –
Ale Hekate kazała nam nic nie jeść, żeby to nie przywiązało nas do tego świata
na zawsze. Będziemy mogli wrócić do domu! – Do
Dracona.
- Mieliśmy nic nie jeść? – zapytał nagle przerażony Ron.
Hermiona obejrzała się na niego szybko.
- Błagam, powiedz, że nic nie jadłeś! – wykrzyknęła w panice.
- Tam był kurczak… -
żałośnie wykrztusił Ron.
Hermiona ukryła twarz w dłoniach. Przecież nie opuści Rona.
Utknęli tu na zawsze.
·
Ginny ostrożnie głaskała Pansy po głowie. – Dziewczyna potrzebowała
ciepła i bliskości, to było widać. Po raz kolejny zastanowiła się, czemu nie
zauważyła, że między Pansy a Ronem coś się dzieje. A może to się zaczęło
dopiero parę dni temu? Ugh, te przeklęte zasady arystokratycznych rodów! Draco
nie mógł być z Hermioną w żadnym świecie[iii]
, a te aranżacje małżeństw od kołyski wcale nie pomagały w ich i tak skazanym
na porażkę związku. Tak samo ona i Blaise, Pansy i Ron… chociaż rodzina Weasley’ów
od wieków zachowywała czystość krwi, dla niektórych status „zdrajców krwi” był
jeszcze gorszy niż mugol w rodzinie.
- Nie wyegzorcyzmujemy cię do przeklętego świata umarłych!
Jesteś szalony! – krzyknął Blaise, pogrążony już po raz drugi w kłótni z
przyjacielem. Ich twarze wykrzywiała
złość i irytacja, ale Ginny zobaczyła w twarzy ukochanego coś jeszcze innego.
Strach. Blaise bał się o Dracona.
Ginny miała w tej sprawie mieszane uczucia. Kiedy
dowiedziała się o śmierci Hermiony, jej serce skuł lód. Ale kiedy dowiedziała się
o śmierci swego brata… lód zniknął i zastąpiła go pustka, przerażająca nicość
przesycona rozpaczą w jej klatce piersiowej. Dlaczego? Dlaczego to cholerne
zaklęcie mogło jakimś cudem podziałać na chłopaka, ale nie dało się z niego go
wyleczyć? A teraz, w tej bezbrzeżnej pustce pojawiło się chwiejące światełko
nadziei. Czy mogła je złapać?
- Blaise – usłyszała swój własny głos. Oczy chłopaka
momentalnie złagodniały, kiedy na nią popatrzył. – Pomóżmy mu. On zrobi to i
tak.
- Owszem. Ale jak mi nie pomożecie, to po prostu wbiję sobie
sztylet w serce – spokojnie stwierdził Draco zakładając ręce na krzyż.
- Ani mi się waż – powiedział surowo Blaise i westchnął. –
Dobra. Poddaję się. To czego potrzebujemy?
[i] Nie
miałam pojęcia jak wyrazić to, o co mi chodziXD Ale myślę o takich: https://www.google.pl/url?sa=i&rct=j&q=&esrc=s&source=images&cd=&cad=rja&docid=dXryM-IQH1h7AM&tbnid=m50-LJgDr2mT2M:&ved=0CAUQjRw&url=http%3A%2F%2Fnowytarg.olx.pl%2Fdrzwi-rzezbione-iid-408633534&ei=H2z7Uv2dMsKl0AWc2oEg&bvm=bv.61190604,d.bGE&psig=AFQjCNFdqNut6zI1d16vnP28nKAZ23GzWA&ust=1392295281707049
[ii] Fajna
historia z tym związana jest w książce Porzuceni,
Meg Cabot. Nie mogę się doczekać jej trzeciej części! Przeczytam ją po
angielsku, żeby szybciej było.
[iii] Tip:
Zapamiętajcie sobie to zdanie. Do następnego bloga się przyda.