Hejka, kochani! Tutaj wasz jak zwykle spóźnialska Serafino! Oglądam właśnie Zaczarowaną, więc nie zdziwcie się na melodramatyczny wydźwięk ostatnich akapitów rozdziału. Jeszcze niezbetowany, jakby co. I moi drodzy..! Trzy komentarze? Napawacie me serce głębokim smutkiem. No coż, ale czytajcie. W końcu to wszystko dla was.
Wasza oddana
Serafino
-Szach.. – Ron przesunął swojego gońca o parę milimetrów,
zamyślił się i zmienił jego kierunek, przesuwając go na inne pole – i mat.
Hermiona prychnęła ze złością. Znowu wygrał?! Jakim cudem Ron, mający od niej zawsze
przynajmniej o dwa niższe oceny, ogrywał ją w grze logiczno-strategicznej?
Przynajmniej tym razem nie poniosła aż tak sromotnej porażki – chłopak ograł ją
tylko w jej rekordowych dwunastu ruchach. Ponura myśl nagle uderzyła jej do
głowy.
Teraz będzie miała dużo czasu, żeby nauczyć się tej gry.
- Poróbmy coś innego – mruknęła z nagle z jeszcze większą
irytacją. – Przejdźmy się czy coś.
- Już zapomniałem jak bardzo nienawidzisz przegrywać – zaśmiał się chłopak przyjaźnie,
ale posłusznie wstał i podążył za nią w głąb zamczyska.
Hermionie jednak jego słowa coś przypomniały. Zastanowiła
się nad tym, kiedy szli pozłacanymi posadzkami. Kiedyś byli tak blisko, było im
tak dobrze… Teraz miała Draco, tak, lecz jej dawny związek z Ronem kłuł ją pod
sercem. Był jej przyjacielem od zawsze, a choć po rozstaniu obiecali sobie, że
to nic między nimi nie zmieni, oddalili się od siebie. Z Harrym, też i
podejrzewała, że nawet bez tej pokręconej sytuacji tak by się stało. Westchnęła. Ron spojrzał się na nią z
zaciekawieniem, ale nic nie powiedział.
Usiedli przy marmurowej fontannie wypluwającej z siebie
rytmicznie po pare litrów wody. Hermiona oparła się o małego putta goniącego
jakąś driadę z łukiem i zapatrzyła się na widoczny z tego tarasu widok na tę
rozległą krainę. Dziewczyna nie była pewna co w ogóle to było. Hekate nazwała
to miejsce przedpokojem, przedsionkiem. Za tą teorią przemawiały niezliczone,
szarawe postacie przechadzające się po
tej wielkiej, burej równinie. Czasem pojawiały się nowe, czasem stare znikały.
Błąkały się bez wyraźnego celu, krążąc wokół siebie i nie widząc siebie
nawzajem .To musiało być dla nich straszne i smutne, gdziekolwiek nie spojrzeć
widzieć pustkę i szarość.
Hermiona dopiero teraz zaczynała rozumieć, że nawet czerń
nie jest taka zła.
- O czym myślisz? – spytała się Rona, żeby oderwać się od
ciemnych myśli.
- Brakuje mi Pansy – nagle posmutniał, lecz zaraz odzyskał
dawny uśmiech. – Ale mam tu ciebie.
- Co masz na myśli? – zmarszczyła czoło. To brzmiało jakoś
dziwnie i nie na miejscu. Ale zanim zdążyła odpowiedzieć, w kamiennym łuku
stanęła Hekate. Oboje wstali aby do niej podejść.
- Dobre wieści – uśmiechnęła się czarownica.
·
- Kamienie z Wezuwiusza, Lawendowe świece, sznur z gałązek
dębu, krew szakala… - zaczął odliczać Blaise, wskazując na kolejne rzeczy.
Skrzywił się przy ostatniej. – Dlaczego nie możemy po prostu rzucić jakiegoś
zaklęcia?
- Bo nie ma takiego – odparła mu Pansy, wchodząc do pokoju.
Rzuciła jakiś pakunek na stół. – Sępie pióra, jak kazałeś.
- Musi być jakiś mniej… obrzydliwy sposób – chłopak
zmarszczył nos. Wolał nie wiedzieć jak Pansy zdobyła pióra, których nigdzie nie
można było kupić.
- A nie mógłby się teleportować? – spytała skulona na fotelu
w kącie Ginny. Wyglądała okropnie; jej włosy były w strąkach, oczy miała
podpuchnięte, a cerę kredowobiałą.
- Nie. Ktoś sobie wymyślił, że do wymiaru duchów nie można
zabrać ciała – Pansy spojrzała się krzywo na koleżankę, cedząc z ironią słowa.
- Poza tym, nie wiemy gdzie to jest – Blaise westchnął.
Martwiła go ta cała sytuacja. Jasne, chciał, żeby Hermiona i Ron wrócili, ale…
Nie chciał posyłać tam Dracona. Stracili już dwójkę. Dlaczego chcieli zamienić
to w trójkę?
W tej samej chwili wszedł Draco. Był niesamowicie odżywiony
jak na kogoś kto jeszcze parę godzin temu myślał o samobójstwie. Oczy pałały mu jakąś niezwykłą
energią, a policzki zaróżowiły się.
- Skoro wszyscy tu jesteśmy, to zakładam, że mamy wszystkie
składniki, tak? – uśmiechnął się i
pokazał na małe pudełeczko w swojej
dłoni. – Mam oczy.
- Błagam, powiedz, że nie zabiłeś żadnego kota, żeby je
zdobyć – mruknęła Ginny, której żołądek nagle skręcił się na myśl o
Krzywołapie, którego zostawiła pod opieką Padmy Patil. Wolała nie myśleć o
jakimkolwiek kocie bez oczu.
- Nie osobiście. Odwiedziłem tylko Nokturna
Śniadanie Ginny podeszło jej do gardła.
- Po prostu to zacznijmy – jęknęła, podnosząc dłoń do czoła.
- Zanim wszyscy się rozmyślimy.
- To by było idealnie – mruknął Blaise.
·
- Gadałam z moimi przełożonymi – Hekate klasnęła w dłonie z
radością. – Zgodzili się na waszą przyśpieszoną reinkarnację.
- W sensie, że Bóg i diabeł? Razem, w jednym pokoju? A
czy jeden nie powinien próbować zabić
drugiego? – zmarszczył czoło Ron.
- To idiotyzmy ludzi tłumaczących swoje złe uczynki. Oni
tylko stanowią równowagę – Hekate spojrzała się na niego krzywo. Widocznie
często musiała to tłumaczyć. –Cóż, ale teraz ważne jest, że możecie szybko
wrócić! Oferujemy wam nowe życie i to koniecznie w ludzkim ciele.
- W sumie to zawsze chciałam zostać bukszpanem – mruknęła
smutno Hermiona, rysując małe kółeczka stopą na piasku. Ron spojrzał na nią i
westchnął.
- Nie mogę… Hekate – usłyszała z jakby daleka głos
zmartwionego chłopaka. – Nie wiedziałem,
że nie można nic jeść.
Zapadła cisza.
- Zjadłeś coś – stwierdziła głucho Hekate. Ron pokiwał
smutno głową. Hermiona wręcz czuła, jak przygniata go poczucie winy i
postanowiła mu pomóc.
- I tak nie chcielibyśmy wrócić w innych postaciach, He.
Chyba za bardzo kochamy nasze życie takie jakim jest – powiedziała cicho, a Ron
pokiwał jej gorączkowo. Hekate wlepiła w nich swoje wielkie oczy z
niedowierzaniem. Że jak?
- Odrzucacie… życie? – wydusiła z siebie, zaskoczona, lecz
także zła. – Czy wy wiecie jak wiele osób umiera codziennie? Jak wiele osób w
różnym wieku przybywa tu każdego dnia? Żadne, powiadam, żadne z nich nie miało
takiej szansy! Chcecie spędzić najbliższe parędziesiąt lat na karze lub
nagrodzie? Zwariowaliście! Kompletnie szaleni! – obróciła się na pięcie i
zaczęła okrążać taras, wymachując piąstką. -
Oferujemy wam dobry przydział, nawet znajomość w przyszłym życiu, a wy
chcecie to po prostu… Ron, czemu to zjadłeś? Ugh! A teraz… Nie, Hermiona nigdy
cię nie zostawi – usiadła na zimnej posadzce i ukryła twarz w dłoniach. – Co ja
mam teraz zrobić?
Hermiona poczuła jak coś ją chwyta za serce. Nie, nie byli
sprawiedliwi dla Hekate. Anielica łamała dla nich wszystkie prawa swojego
świata, a oni po prostu tym wzgardzili. Podeszła do kobiety i objęła ją
ramieniem.
- Przepraszam, Hekate. Ale ja mam inny pomysł. Możliwe, że
ci się spodoba.
Podniosła nagle wypełnione nadzieją oczy.
- Jaki?
·
- Możemy już zacząć? – niecierpliwił się Draco, chodząc po
pokoju. Przenieśli się do małej Sali balowej, gdzie nie zawadzały im żadne
meble. Blaise skrzywił się, rysując kawałkiem kamienia koło na marmurowej
posadzce.
- A chcesz tam
dotrzeć w jednym kawałku, czy może bez jakiś ważnych narządów płciowych? –
spytał się przyjaciela, k tory spiorunował go wzrokiem.
- Poważnie się pytam.
- Jak chcesz to przyśpieszyć, to pozwól dziewczynom
wysmarować się tą mazią. Chyba już skończyły – wskazał kciukiem na Ginny i
Pansy mieszające te wszystkie obrzydliwe składniki. – I przewiąż się sznurem.
- Po co? – mruknął, niecierpliwy jak zawsze, sięgając po
sznur.
- Żeby utrzymać twoją duszę jednocześnie tam i tutaj. To
znaczy… tak było w tej dziwnej, szamańskiej księdze. Podejrzewam, że chodzi o
to, że jak wrócisz do świata żywych, to twoja dusza powinna błąkać się bez
celu, a pentagram, te obrzydlistwa i dąb utrzymają twoją duszę w ciele. Tak
metafizycznie.
- Z twojej wypowiedzi zrozumiałem tylko spójniki –
poinformował go Draco, nabierając jednocześnie trochę czerwonawej mazi.
- Sam niewiele z tego rozumiem – westchnął Blaise, kończąc
rysowanie pentagramu na kamiennej podłodze i sięgając po różdżkę i świece.
Poustawiał je w pięciu ramionach pentagramu. – No, jeżeli wysmarowałeś się już
tym świństwem to jesteśmy gotowi. Możesz wejść do środka, tylko uważaj, żeby nie zamazać linii.
Draco natychmiast znalazł się przy nim, wchodząc do centra
gwiazdy.
- Co mam teraz zrobić? – spytał ochoczo.
- Z tego co zrozumiałem, teleportować się – Blaise zajrzał
do książki z której wzięli ten dziwny
czar.
- Gdzie? – spytała milcząca jak dotąd Ginny. – To nie jest
takie jak wszystkie zaklęcia które dotąd rzucaliśmy.
- Wiem, Ginny, i właśnie dlatego… zaczął Blaise, ale nie
skończył.
- Do Hermiony – uśmiechnął się Draco uśmiechem szaleńca,
obrócił się i… opadł bezwładnie na podłogę. Wyglądał jakby zemdlał. Trójka
przyjaciół spojrzała się na jego nieruchomy korpus.
- No to kaszana – stwierdziła Pansy.
·
- Orfeusz – powiedziała Hermiona.
- Orfeusz? – spytała Hekate, marszcząc czoło.
- Nie znasz greckich minut przypadkiem na pamięć? – Teraz to
Hermiona się zdziwiła.
- Tego chyba nie. O czym jest?
- Opowiada o dzielnym, greckim młodzieńcu, którego ukochana
zginęła tragicznie. Chłopak, wiedziony rozpaczą wyruszył do Hadesu, a musisz
wiedzieć, że pięknie grał na lutni, i kiedy trafił wreszcie do krainy zmarłych…
oczarował wszystkich swoją piękną grą i przedostał się do samego władcy krainy
zmarłych. Wywołał łzy w oczach samego Hadesa, a on, oczarowany potęgą ich
miłości pozwolił im odejść, lecz Orfeusz nie mógł ani razu na nią spojrzeć
dopóki nie wyjdą na powierzchnie. Jednak on bał się o nią tak bardzo… tak
bardzo, że widząc już światło dzienne,
nie słysząc żadnych dźwięków z tyłu, obrócił się i… został wyrzucony, a ona
została. Oszalały z żalu młodzieniec został zamordowany wkrótce potem przez
grupę pewnych narwanych kobiet, a jego głowa na zawsze miała już wyśpiewywać
imię jego ukochanej… Eurydyki.
- Ale to nieszczęśliwe
zakończenie – zaprotestowała starsza czarownica.
- Za to prawdziwsze -
westchnęła Hermiona. – Ale mam na myśli to, że może być jakieś inne wyjście…
sposób, żeby oszukać śmierć.
- Chciałabym, żeby to okazało się prawdą – zamyśliła się
Hekate. Otworzyła usta, aby powiedzieć coś jeszcze, ale przerwał jej Ron,
trzymający się jak dotąd z dala od rozmowy.
- Hej, dziewczyny – powiedział jakoś niepewnie. – Myślę, że
powinnyście coś zobaczyć.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej;) Zwykle nie odpisuje na komentarze, ponieważ mogłoby się zdarzyć, że na jeden odpowiem, na inny nie i byłoby głupio, ale postanowiłam ci odpowiedzieć... ze względu na ogromną wadę.
UsuńWidzisz zdaję sobie z tego sprawę. Staram się pisać dłużej... ale już myśląc o rozdziale, wiem, jak go zakończyć i dążę do tego zakończenia, zapominając o tym, żeby rozbudować akcje. Na dodatek jednym okiem czytam, drugim piszę, jak mam jakiś fajny tekst to próbuję wcisnąć do mojej książki i tak to wychodzi... Kiedy mam wenę i mogłabym pisać długo, nie mam czasu, a kiedy już piszę to wena zjawia się zrywami. Przepraszam wszystkie Was bardzo:* Obiecuję pokutę i poprawę!
Xoxo, jak zawsze wasza
Serafino
Jak mogłaś przerwać w takim momencie?! Ja proszę następny rozdział bardzo, bardzo szybko :P Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńCo? Jak? Kiedy? O matko tyle pytań! Czy ty chcesz kobieto mieć mnie na sumieniu? Kończyć w takim momencie to to... Barbarzyństwo. Tak nie mogę doczekać się kolejnej notki ^_^ dużo dużo weny!
OdpowiedzUsuńKocham to ♥ Masz pierwszorzędne pomysły :) Rozdział jest fenomenalny i w ogóle wszystko jest cudowne. Nawet nie wiem, co tu napisać. Chyba tylko pozostaje mi życzyć Ci dużo weny i pogratulować talentu :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Świetny rozdział, tyle się wydarzyło.
OdpowiedzUsuńCo z Draco? Udało mu się, czy teraz jego też trzeba wskrzeszać?
Decyzja Rona i Hermiony była taka dojrzała, aż nie wiem co napisać...
Trochę szkoda mi Hekate, bo chciała dla nich dobrze, ale... czy nie chodziło jej głównie o to, żeby Hermiona znowu miała ciało, w którym ona mogłaby mieszkać?
i co zobaczył Ron?
Strasznie mnie zaciekawiłaś, nie mogę się doczekać kolejnej części.
Pozdrawiam i życzę weny :)
No to tak : piszę tu po raz pierwszy a wszystkie twoje rozdziały mnie totalnie oczarowały. Pochłonęłam je wszystkie dosłownie w 1,5 godziny ;)
OdpowiedzUsuńOgólnie to nie wiem co napisać bo wszystkie blogi jakie czytałam były...hmm... jakieś takie proste i wyrażające same pozytywne emocje. Co podsumowując jest niezbyt ciekawe. No bo ile można czytać to samo? No właśnie... Chociaż zdecydowanie jestem za tym aby w epilogu Miona i Draco byli razem. Co prawda, nie mam pojęcia co wymyślisz. No bo zawsze mogą być ze sobą w zaświatach, no nie? Chyba jak zwykle za bardzo się rozpisałam. No cóż, czekam na następne rozdziały z niecierpliwością. I zapraszam na mojego bloga :
http://hermionaidracoforever.blogspot.com/