Dziś słów kilka na końcu :)
9 lat i pół roku
później…
Hermiona przysiadła na kamiennym murku z westchnieniem.
- Dzisiaj są strasznie głośno, nie? – spytała się jej Ginny
zmęczonym głosem i poprawiła na czole okulary, które niedawno zaczęła nosić.
Spojrzała na plac zabaw z krzywym uśmieszkiem. - Ale jeszcze nie zaczęli się bić.
Hermiona podążyła za jej spojrzeniem i także się
uśmiechnęła. Jej dzieci bawiły się tak zgodnie z innymi dzieciakami.
Spodziewała się raczej, że po tym jak dowiedziały się, że są czarodziejami,
będą się odnosić do reszty z wyższością, ale one dość szybko załapały, że nie czyni ich to lepszymi.
Zupełnie nie jak
Malfoy’owie, prawda?
Hermiona uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Hekate zaczynała
łapać ironię.
Ale Draco też się zmienił. Choć wciąż z pewnym chłodem,
odnosił się do mugolów znacznie milej i dziewczyna poczuła jak robi jej się
ciepło na sercu na samą myśl o tym. Ach,
byli razem tacy szczęśliwi!
Wciąż pamiętała noc w której jej się oświadczył. Wciąż
pamiętała ich pierwszą wspólną noc.
- Ale muszę zacząć już myśleć o prezencie na urodziny dla
Lisy. Dziewięć lat! Ja w wieku
dziewięciu lat mogłam myśleć tylko o Hogwarcie i o Harrym. A właśnie, jak u
niego i Cho? Słyszałam, że spodziewa się dziecka, ale to nie było potwierdzone
i nie wiem czy kupować coś dla malucha. Ale jak kupię, to będą do śpioszki. Z
doświadczenia wiem, że ich nigdy nie za wiele. – I z czułością spojrzała na
swojego śpiącego obok niej drugiego syna, Argusa Sykstusa. Mały Jamie też bawił
się niedaleko z synem Hermiony, Hugonem. Hermiona poszukała wzrokiem pozostałej
dwójki jej dzieci i zmarszczyła brwi.
- Widzisz gdzieś bliźniaki? – spytała się Ginny.
- Rozę i Seweryna?
Znowu siedzą na tym Dąbie i śmieją się ze wszystkich, o tam – wskazała
palcem. Hermiona podążyła tam wzrokiem i odetchnęła z ulgą. Te blondwłose nicponie z każdym dniem
wdrapywały się coraz wyżej, ale przynajmniej ich widziała.
- A Cho rzeczywiście jest w ciąży. Tym razem nie wezmą mnie
na chrzestną, niestety – uśmiechnęła się
do swoich myśli. Pięcioletni syn Harry’ego i Cho, Tobias, jej chrześniak był
jednym z najsłodszych dzieciaków jakie widziała, z tymi swoimi odrobinę
skośnymi, ciemnozielonymi oczami. Lecz oczywiście jej dzieci były piękniejsze.
W końcu dzieci twojego
męża, nie?
Przez chwilę wszystkie trzy siedziały w ciszy.
- Wiesz, cieszę się, że Pansy się pozbierała – odezwała się
nagle Hermiona. Ślub tej ich przyjaciółki miał odbyć się za parę dni.
Dziewczyna, a w zasadzie już kobieta dopiero trzy lata temu poznała mężczyznę z
którym chciała spędzić życie. Choć jej uczucie do Rona było dość krótkie, ona przeżyła
je tak mocno… tak mocno. Ale jej nowy mąż, półkrwi czarodziej pochodzący z
Polski był dla niej idealny. Aleksander Popłakowski (jakkolwiek to się
wymawiało) naprawdę umiał sprawić, że się śmiała, a to wciąż było Pansy
potrzebne.
- Gdyby wyszła za Rona, byłybyśmy teraz siostrami,
uwierzysz? - zapytała jej Ginny. W jej
oczach widoczny był smutek.
Kiedy Hermiona z Draco nabrali znów powietrza płuca,
cieszyła się. Cieszyła się tak długo, aż odkryła, że ciało jej brata wciąż jest
zimne, wciąż sztywne. Zamknęła się wtedy w sobie na pare długich tygodni.
Dopiero kiedy zauważyła, że jest w ciąży z Lisą, wyrwała się z otępienia.
Nauczyła żyć dalej. Pansy przyszło to z większym trudem, choć nie znała go
przecież nawet w połowie tak dobrze. Hermiona nigdy nie zrozumiała dlaczego.
Nikt nie rozumiał tego do końca.
On za wami tęskni,
wiesz?
Przekaż mu, że my za nim też. Rozmawiasz z nim często?
Tak, szczególnie
ostatnio. Gramy razem w szachy.
Ogrywa cię, prawda?
Byłam przy tworzeniu
tej gry, a ten dzieciak wygrywa ze mną jedenastoma ruchami!
Hermiona uśmiechnęła się. Brzmiało to dobrze.
- Cześć, piękna – usłyszała nagle z zza siebie i poczuła
jak czyjeś ciepłe usta delikatnie
muskają jej policzek. Draco. Spojrzała na niego roziskrzonymi oczami, jak zawsze wzdychając w duchu na jego
widok. Nic się nie zmienił od ich czasów w Hogwarcie, jedynie zapuścił nieco
bródkę i przystrzygł włosy.
- Kupiłeś ziemniaki, prawda?
Jej mąż spojrzał na nią spode łba i Hermiona uśmiechnęła się
jeszcze raz. To było życie.
Piękne życie.
A więc to koniec.Ostatnie słowa.Ślepy zaułek.
LUDZIE, PŁAKAĆ MI SIĘ CHCE.
Ale cóż. Okay, czas się jakoś pożegnać, bo w miniaturkach nie jestem dobra więc nie wiem czy je będę wstawiać. Przepraszam za długie przerwy i niedociągnięte wątki. Dziękuję z całego serca wszystkim, którzy tak długo zostawiali komentarze, te parę osób utrzymało ten blog przy życiu <3
Nie jestem dobra w pożegnaniach.
Jeżeli komuś się podobało... cieszę się, raduje z całego serca. kiedyś jeszcze coś napiszę i prawdopodobnie zrobię w formie bloga. Poinformuję Was wtedy :)
Mam nadzieję, że DO ZOBACZENIA
Wasza, zawsze wasza
Serafino
Strasznie fajny epilog, chociaż jest mi niesamowicie przykro, że to już koniec. Oczywiście nie piszę "Żegnaj", lecz "Do zobaczenia", bo mam nadzieję, że wrócisz do nas z nowym opowiadaniem. ;)
OdpowiedzUsuńNo i stało się. Ja to nie wiem normalnie, ten bloga tak szybko mi zleciał, a tu nagle koniec. Ale nie będę się tu rozwodzić nie wiadomo ile jak z zapałem pochłaniała kolejne rozdziały. Za to chciałabym Ci podziękować, za doprowadzenie tego Dramione do końca. To wspaniałe opowiadanie bez wątpienia jest jednym z tych, które utkwiło mi w pamięci, głównie ze względu na swoją oryginalność. Historia, mimo iż momentami zagmatwana, wyszła Ci fenomenalnie i mam nadzieję, że istotnie kiedyś będzie mi dane przeczytać jeszcze coś twojego autorstwa :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
superaśny epilog
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie! Niesamowity pomysł, zupełnie inny od wszystkich dramione jakie już miałam przyjemność przeczytać. Dziwię się, że tak mało osób komentowało to opowiadanie, jest doskonałe. Cieszę się z happy endu :)
OdpowiedzUsuńZnalazlam Twoj blog juz po jego zakonczeniu,ale przeczytałam calutki. Sprawilas mi swoim opowiadaniem ogromna frajde. Dziekuje. Do zobaczenia. Ewa
OdpowiedzUsuńPokochałam twojego bloga. Przykro mi że to koniec.
OdpowiedzUsuńTen blog był wspaniały. Szkoda że tak szybko był zakończony. Tak btw ciesze sie że nie zrobiłaś bardzo szczęśliwego zakończenia że wszyscy żyją mają dzieci itp. Itd. no ale troche też mi smutno z tego powodu (tak bardzo jaa xd)
OdpowiedzUsuńTak na koniec...wspaniałe opowiadanie c;
Tyyyyylko co było z Nottem xdd
Nott się ogarnął trochę, ogólnie Hermiona i reszta oczywiście jak się domyślić można odsunęli się od niego. Po skończeniu Hogwaryu zaczął pracować na jednym z niższych szczebli w Ministerstwie. Na jednym z wyjazdów służbowych poznał kobietę, którą poślubił, ale nie mają dzieci.
UsuńMiło że pytasz o takie rzeczy :)