wtorek, 11 sierpnia 2015

Miniaturki część druga

Kiedy już sama straciłam nadzieję, że kiedyś dokończę tę cholerną miniaturkę - wena wpadła na herbatę.
Druga z trzech części jest nieco krótsza niż pierwsza. Planowałam ją zrobić dłuższą, ale ten moment wydał mi się najodpowiedniejszy. Więc teraz tylko trzymajcie kciuki, żebym szybko skończyła część trzecią!
A jeżeli to wyjdzie zgrabnie... kto wie? Zaczynam myśleć że najlepiej wychodzą mi ff i rozważam napisanie kolejnego Dramione. Ktoś by to czytał?

Dajcie mi znak w komentarzach!


HERMIONA
Nigdy bym nie pomyślała, że wprowadzę Zdrajcę do kwatery głównej naszego podziemia.
Biłam się z myślami nawet przed samym wejściem do tuneli. Spojrzałam na mężczyznę, który szedł za mną, obijając się o ściany i szafki po drodze. Oślepiony jeszcze na parę minut.
Jak mieli go przyjąć? Jak mieli mu wybaczyć, gdy ja sama miałam wątpliwości?
Mieli wyskoczyć na niego z różdżkami, to pewne. I prawdopodobnie chcieć go zabić, przynajmniej większość. Wyciągnąć informacje. Torturować. Zaufać. Wykorzystać jako…. Zaraz. Zaufać nie.
- Daleko jeszcze? – zapytał z tyłu Dracon. Niecierpliwy arystokrata. Myśli sobie, że od tak się  teleportujemy do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa? Może i był sobie mimo wszystko szlachetny, ale i tak był z niego nieuk. I dupek.
W milczeniu szliśmy przez pusty dom. Z zewnątrz wygląda na zupełnie opuszczony. Okna wybite, zapadający się dach – kto by chciał tu mieszkać? Cóż, znalazło się kilku takich. Ofiary Próchnicznika nie dbały o to czy było im zimno, czy ciepło, a może ciemno, czy jasno, one nie żyły. Tylko egzystowały. I nikt o nie nie dbał, a my nie dbaliśmy o nich. Więc kto chciałby wchodzić do ich legowiska?
Krótko mówiąc, niewidoczni, choć ciągle tam byli. Idealni strażnicy dla tunelów Zakonu.
- Czy ja czuję odchody dwurożca? – Malfoy wkurzająco pociągnął nosem. – Ach, czyżbyście robili tu eliksir Drugiej Tożsamości? Tak chowacie się przed nami?
- Zamknij się, Malfoy – warknęłam, zła, że miał rację. Nadal budził moją nieufność, kiedy mówił nas, my, wy. Ciężko pewnie było się pozbyć starych nawyków. – Nie zraź do siebie jedynej osoby, która za chwilę będzie stała między tobą, a ponad setką wycelowanych w nas różdżek.
- Setką… - szepnął do siebie cicho, ale resztę drogi szedł w ciszy.
Przeszliśmy tak parę pięter w dół budynku, trzy poziomy pod ziemię. Śmierdziało tu moczem i pleśnią, nagromadzonymi przez wiele lat używania tego miejsca jako kryjówki. Miałam nadzieję, że kiedyś Zakon będzie mógł obrać lepszą siedzibę w nowym społeczeństwie, że będzie szanowaną instytucją.
Do tego trzeba było jednak paru morderstw.
Na przedostatniej klatce schodowej zatrzymałam się i wpadł na mnie Dracon. Syknęłam cicho, nagle boleśnie świadoma, że to już nie był chłopak. Przepraszająco uniósł ręce. Tak trudno było mi przezwyciężyć niechęć. Świadomość, że on tylko przyśpieszył to co nieuchronne, nie pomagała. Wciąż widziałam w nim mężczyznę z krwią mojego przyjaciela na rękach.
- Nie dotykaj mnie – powiedziałam.

DRACO
Ciężko było słyszeć złość i ukrywającą się pod powierzchnią nienawiść w głosie Hermiony Granger. Gryfonka patrzyła na niego hardo, wysoko unosząc głowę, żeby patrzeć mu w oczy. Pomyślał, że powinien się odsunąć. Ale w tym momencie, jak zwykle cholernie nieodpowiednim, odezwał się w nim ten dawny Draco, Ślizgon z krwi i kości. Pochylił się gwałtownie nad młodą kobietą, zawisł twarzą pare centymetrów nad nią.
- Zapominasz, że ja nie jestem twoim wrogiem, Granger. – Powiedział głośno, słowa odbiły się echem po brudnym pomieszczeniu.
W jej oczach zobaczył coś dziwnego, kiedy cofnęła się jak oparzona. Przerażenie? Zrugał sam siebie. Tak zaprzepaścić z trudem zdobyte początki jakiegoś zaufania. Ona przed chwilą chciała go zabić, na Salazara!
-I co z tego? – spytała ostro, jakby otrząsając się jednocześnie z jakiejś głupiej myśli. Merlinie, piękna była. Jej oczy błyszczały tak jasno…chciałoby się aż sprawdzić, jaka  w dotyku jest jej skóra, jak ciepłe są policzki. Skrzywiłem się lekko. Nie lubił tego jak łatwo jego ciało reagowało na piękne kobiety, nieważne czy żywił do nich jakieś uczucia, czy nie.
Zamknął się, aby nie pogrążać się dalej.
Hermiona tymczasem podeszła do wyblakłego dywanika na podłodze i przeciągnęła go metr czy dwa dalej, odsłaniając zwykłą klapę w podłodze.  Nie podniósł się kurz, co zwróciło moją uwagę; przejście musiało być używane często. Kobieta otworzyła klapę, a ja zajrzałem do środka, żeby zobaczyć nic więcej jak czarną dziurę w podłodze.
- Daj mi rękę –zakomenderowała Hermiona, wyciągając do niego dłoń.
- Myślałem, że mam cię nie dotykać –mruknął, ale wsunął złapał ją za nadgarstek. Miała takie ciepłe i małe dłonie. - Teraz tu wskoczymy, więc postaraj się zrobić to w tym samym momencie co ja i nie połamać nam karku. – Spojrzał na nią zdziwiony. W pomieszczeniu pod nimi nie było widać dna, ale cóż, ufał magii. Może nie do końca jeszcze kobiecie, którą trzymał za rękę, ale raczej nie miała zamiaru zabijać też siebie.
-Na twój znak, pani prefekt.
Nie uśmiechnęła się.
- Raz, dwa… trzy – oboje wykonaliśmy krok naprzód i zeskoczyliśmy.

HERMIONA
Umieszczenie zwykłej, mugolskiej klapy jako pretekstu do teleportowania się do pozbawionej zwykłego wejścia leżącej kilka metrów niżej piwnicy było moim najlepszym pomysłem w życiu, stwierdziłam z pewnym samozadowoleniem w myślach. Wstałam ze stosu poduszek, zostawionych tu dla teleportujących się z góry czarodziei. Zawsze działała. Jeszcze nikt nigdy się nie zorientował, że wcale nie spadali do pomieszczenia wyżej. Idealny kamuflaż.
- Ile spadaliśmy? Czuje się jak po kolejce górskiej. To normalne? – Dracon także dał się oszukać, sądząc po minie.
- Pare metrów tylko. Ale mamy tu znacznie silniejsze ogrzewanie – uśmiechnęłam się do niego zgryźliwie. Mężczyzna spojrzał się na ten mój grymas zdziwiony, a później odwzajemnił  uśmiech, choć jego to było zwykłe, pogodne wygięcie ust. Pewnie czuł się zdziwiony po tym, jak odsunęłam się od niego parę chwil wcześniej… gdyby tylko wiedział, dlaczego to zrobiłam, nie uśmiechałby się tak. Nie uśmiechałby się tak, że wywoływał u mnie myśli o tym, jak bardzo niesprawiedliwe to było, że niektórych obdarzono tak nieprawdopodobną urodą.
- Zapominasz, że ja nie jestem twoim wrogiem, Granger. – Jego oddech pachniał truskawkami. Skąd on zdobył truskawki? Naglę zapragnęłam sprawdzić, czy jego wargi też tak smakują, tak słodko i kusząco. Na gacie Merlina!
Cofnęłam się natychmiast. Czy ja naprawdę to pomyślałam? To było chore. Morderca moich przyjaciół… Morderca  moich przyjaciół  wywołuje u mnie taką reakcje? Poczuła lekki skręt w brzuchu, ale dobrze wiedziała, że nie było to obrzydzenie.
Musiałam szybko się go pozbyć i nawet nie myśleć, że mógłby  tak na mnie działać.
-Chodź za mną – wykrztusiłam, przywracając na twarz zacięcie. Nie mogłam mu pozwolić zobaczyć słabości.

DRACO
Hermiona podeszła do zielonych drzwi w kącie, które dopiero teraz zauważył i zapukała w nie pięciokrotnie. Wstałem z miękkich poduszek i przeskoczyłem te pare metrów. Na drzwiach  był namalowany obraz człowieka. Czarodzieja, ścisłej mówiąc, który odezwał się skrzekliwym głosem, łypając na niego spode łba.
-Hasło!
- Śmierć zdrajcom – powiedziała natychmiast Gryfonka, a ja poczułem pewien ucisk w gardle. Bez wątpienia w oczach ludzi czekających za tymi drzwiami byłem jednym z tych zdrajców.
Hermiona położyła dłoń na klamce, ale nie otwierała jeszcze drzwi, nie jeszcze. Obróciła się w moją stronę z jakby przepraszającym wyrazem w brązowych oczach.
- Nie uchylaj się. To jeszcze tylko pogorszy sprawę. – Cofnęła się o krok i zamaszystym ruchem otworzyła drzwi.
- Expelliarmus! – Wiele głosów ze środka pomieszczenia zabrzmiało naraz i poczułem jak różdżka ulatuje mi z ręki, a ja sam zostaję odrzucony parę metrów w tył. Następne zaklęcie oplotło mi kostki i nadgarstki.
Leżąc spętany na brudnej podłodze, naturalnie poczułem strach, złość i chęć odpowiedzenia na atak, lecz byłoby to całkowicie irracjonalne. To było dziwne; znaleźć wreszcie, po trzech latach ludzi z którymi chciał się sprzymierzyć i czuć ochotę potraktowania ich jednymi z bardziej paskudnych zaklęć jakich znałem. „Jestem po waszej stronie!” chciałem wykrzyczeć.
- Panno Granger, czy panna do reszty straciła zmysły? – zagrzmiał głos wysokiego, ciemnoskórego czarodzieja z kolczykiem w uchu. Po krótkiej chwili rozpoznałem go jako Kingsley’a Shacklebolta, byłego aurora. Po sposobie w jaki stał na czele grupy łątwo było wywnioskować, że jest ich liderem. – Wprowadzać tu Zdrajcę? Liczę na to że natychmiast się panna wytłumaczy, inaczej będę zmuszony wyciągnąć konsekwencje.
Hermiona przez chwilę patrzyła się na niego w milczeniu. Później westchnęła i zaczęła mówić.

HERMIONA
- Zdaję sobie sprawę – zaczęłam, zaskoczona nagle na jak zmęczoną brzmię – że to co powiem nie będzie nie tylko nieprzyjemne, ale i trudno będzie w to uwierzyć. Nie mam na to żadnych dowodów – nagle zdałam sobie sprawę, jak łatwo było przecież zmyślić całą te historię, ale było za późno, aby się wycofać – ale uwierzyłam mu. Dracon Malfoy przyszedł dziś rano do mojej kryjówki  ze zleceniem zabicia mnie, ale po przekonaniu się z kim ma do czynienia, porzucił ten zamiar. Co więcej, kiedy uciekłam, teleportując się na odludzie, odnalazł mnie, prowadzony przez ten oto wygaszacz. – W tym momencie wyciągnęłam wygaszacz, który Draco oddał mi uprzednio. Większość osób wydawała się nieporuszona, ale na twarzach osób ze ścisłego kręgu bliskich Dumbledora odmalowało się zdziwienie i niedowierzanie.
- I co z tego? – zapytał Seamus Finnigan, którego dopiero teraz zauważyłam. Wydawał się wyższy od kiedy widziałam go po raz ostatni, a na twarzy miał koleje poparzenie, tym razem nad brwią.
- To, że kiedy ostatnio wygaszacz pokazał komuś drogę w ten sposób, Ronald Weasley uratował Harry’ego od niechybnej śmierci – przez grupkę przetoczył się cichy szept, kiedy rozważali, co to mogło dla nas oznaczać. – Ja wierzę Draconowi i wy też powinniście.  A jeśli go rozwiążecie, będzie mógł nie tylko opowiedzieć nam całą swoją historię, ale i też dać informacje jak dostać się do Voldemorta -  w tym momencie spojrzałam na wciąż leżącego na podłodze Dracona, który kiwnął głową, zgadzając się na te warunki których wcześniej nie omawialiśmy;  tańczyłam na cienkiej linii, oczekując od niego odwrócenia się od ludzi z którymi zadawał się od wielu lat, ale nie przeliczyłam się. Był gotowy nam pomóc.
- A później zabić jego i Śmierciożerców – stwierdził ponuro.

DRACO
Obrady trwały do północy.
Było dużo walenia pięścią w stół, trochę wyzwisk i krzyków, ale wciąż byli lepiej zorganizowaną grupą niż myślałem. Nie ufali mi, ale przynajmniej uwierzyli. Mieliśmy siedem dni do ataku, siedem dni na poinformowanie reszty Zakonu, dopracowanie szczegółów planu i przygotowanie się do bitwy.
Mieliśmy nawet pomysł co może być horkruksem.
Jeden ze szpiegów zakonu, rudowłosy Percy Weasley, zabity przez Carrowa dwa miesiące temu, przed śmiercią zdołał wkraść się do gabinetu Voldemorta w Hogwarcie i wysłać Kingsley’owi patronusa z wiadomością. W gabinecie miało być niewiele osobistych rzeczy, ale na szafce miała stać oprawiona w szklaną ramkę stara odznaka prefekta.
Żadne z nas nie podejrzewało  Voldemorta o zwyczajny sentymentalizm.
- Które pokoje są wolne, Kingsley? – zapytała Hermiona, wyrywając mnie z zamyślenia. Wszyscy poza Shackleboltem opuścili pomieszczenie. Nie pomyślałem wcześniej, że musiały być też kwatery mieszkalne, ale ostatecznie, była to Kwatera Główna i pewnie tutaj ukrywali się przez większość czasu.
Kingsley podniósł głowę znad listu, który pisał.
- Obawiam się, że został tylko jeden pokój, panno Granger. Będziesz musiała o dzielić z panem Malfoy’em – spojrzał na mnie, a w jego oczach nie ujrzałem nienawiści, jakiej się spodziewałem. Zdawał się rozumieć, czemu zrobiłem to wszystko. – Normalnie pozwoliłbym mu udać się do domu, ale nie opuści tego miejsca do dnia ataku. Musimy pozwolić Śmierciożercom myśleć, że go zabiłaś. A to czyni cię wystawioną na jeszcze większe niebezpieczeństwo niż zwykle, no i twoja kryjówka jest spalona. Będziecie musieli się podzielić.
Hermiona wyglądała jak spetryfikowana.
- Nie mogę z nim mieszkać przez tydzień – wysyczała ze złością.
- Ktoś musi. Rozstawimy wam parawan na środku pokoju. – powiedział rzeczowo Kingsley. – Musisz zrozumieć, nie jestem z tego zadowolony w równym stopniu co panna, panno Granger, ale nie jesteście już uczniakami. Przeżyjecie tydzień.
Hermiona fuknęła jak oburzona kotka, ale chyba zrozumiała logikę postępowania Kingsley’a/ Jednak wciąż obrażona, obróciła się na pięcie i wyszła, po drodze rzucając mi nienawistne spojrzenie.
- Draco? – głos Kingsley’a dobiegł mnie, kiedy już też miałem wyjść i znaleźć ten cholerny pokój. Obróciłem się jednak i zobaczyłem, że Kingsley odłożył pióro i znów patrzył się na mnie uważnie.
- Hermiona to dobra dziewczyna. I jest jedną z dwóch osób w tym budynku, które nie okazują ci wrogości, choć ona ma najwięcej do niej powodów. Słyszałem o tobie dużo dobrych rzeczy, jednak słyszałem też wiele złych. Nie zawiedź mnie i nie zawiedź Hermiony. Nie daj jej powodów do nienawiści.
W milczeniu skinąłem głową i wyszedłem, pełen jakiegoś uczucia, którego jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczyłem.

HERMIONA
Pierwsze trzy dni mieszkania z Draconem przebiegły spokojnie.
Był dobrym współlokatorem. Nie podglądał, nie przestawiał moich rzeczy, nie narzucał rozmowy, kiedy tego nie chciałam.
Ale okazał się zupełnie inny od Dracona, którego znałam. Inteligentny i sprytny, ale równocześnie posiadający taką wiedzę, że musiał się uczyć prawie tak ciężko jak ja. Nie starający się wkurzyć wszystkich wokół siebie, ale o wiele cichszy niż wcześniej. Nie wiedziałam, czy stał się taki po wojnie, czy wyczuwał wokół siebie skrytą pod maską uprzejmości wrogość członków zakonu. Zadziwiająco dobrze znał się na sztuce i książkach, nawet tych co popularniejszych w świecie mugoli. Choć nie ukrywał, że ciągle uważa czarodziei za rasę lepszą, nie gardził już tak szlamami i mugolami, wierzył w pokojową koegzystencję. Poprzedniego wieczoru długo rozmawialiśmy długo, kiedy leżeliśmy w łóżkach po dwóch stronach pokoju przedzielonego parawanem i przez jeden moment miałam ochotę, aby ta bariera znikła i mogłabym spojrzeć na Dracona. Popodziwiać chwilę, jaki jest piękny i sprawdzić, jak zmienia się wyraz jego twarzy kiedy mówi o rzeczach dla siebie ważnych. Miałam dziwne wrażenie, że się z nim zaprzyjaźniam.

Ale czwartego dnia wszystko spieprzyłam. 

3 komentarze:

  1. Hej, hej! :)
    Dziękuję bardzo za komentarz na moim blogu - dał mi do myślenia i przy okazji wywołał uśmiech na twarzy. Nie spodziewałam się, że ktoś kiedykolwiek uzna mnie za jedną z lepszych autorek Dramione. A to naprawdę wiele dla mnie znaczy!
    Bardzo dziękuję również za powiadomienie o drugiej części miniatury. Co prawda, zaglądałam tutaj kilka razy, ale mimo to mogłam zgubić link do tego bloga, czego oczywiście nie chciałam. ^^
    Co do samej treści miniaturki, a właściwie jej części, jest naprawdę fajna. Z każdym kolejnym przeczytanym akapitem, czułam się coraz bardziej zaintrygowana. :)
    Jedynym, do czego mogę się przyczepić jest fakt, że zarówno w Hermionę jak i w Draco uderza nagle ta uroda, choć wydaje mi się, że pojawiło się to tutaj ze względu na to, że:
    a) to miniatura
    b) po tym wszystkim zaczęli patrzeć na siebie inaczej.
    Wtedy jak najbardziej cofam swój zarzut.
    Jeśli chodzi o zapis, błagam Cię o jedno: usuń apostrof przy odmianie nazwiska Malfoya. Apostrof oznacza, że ostatniej litery przed nim, nie czytamy w języku polskim - nazwisko to przy użyciu apostrofu czyta się Malfoa, a chyba nie tak ma być, hmmm? :)
    Gdzieś tam mignęły mi jakieś dwa słowa, z których jedno było zbędne i chyba po prostu go nie zauważyłaś. ;))
    Ogólnie rzecz biorąc, miniatura jest coraz ciekawsza. Ile jej części jeszcze planujesz? c:
    Poza tym, ostatnio zaczęłam cierpieć na niedobór nowych Dramione do czytania, i przywędrowałam tutaj po PDF do opowiadania "Kiedy nie możesz żyć bez wroga". Dobrze byłoby więc przy okazji napomknąć, iż całość przeczytałam w ciągu kilku godzin, a potem zabrałam się za to raz jeszcze. Udało Ci się stworzyć coś oryginalnego. Nawet jeśli postawiło kanon na głowie :) Uważam jednak, że kanon kanonem, ale ważniejsza jest wymyślona przez autora historia. Tak więc... ten no... gratki! :)
    Co do pytania o nowe Dramione... masz już może jakiś opis? Pewnie będę czytać (o ile będziesz mnie powiadamiać, heh), ale miło byłoby wiedzieć, co dla nas szykujesz. ^^

    Ślę buziaki, zostawiam obs, życzę weny i jeszcze raz dziękuję,
    Naomi Stark

    http://dramione-krok-po-kroku.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Naomi,
    Owszem, ta nagła zmiana postrzegania Dracona przez Hermione jest wywołana po czesci tym, ze to miniaturka, ale także chciałam przez to podkreślić, jak bardzo Draco sie zmienił, co stworzyło z niego praktycznie zupełnie nowa osobe, a wszystkie chyba choc raz zabujalysmy sie w praktycznie nieznajomym chłopaku 😉. Co do apostrofów, chyba nie do końca rozumiem, ponieważ zawsze mnie uczono ze jeżeli anglojęzyczne nazwisko kończy samogłoska, należy dodać apostrof i za nim dalsza odmianę, jednak sprawdzę to rano. Miniaturki bedzie jedna cześć, chyba ze jednak troche ja rozwleke, wtedy dwie. Opis potencjalnego przyszłego bloga masz natomiast w miniaturce, ktora dodawałam kiedyś, jest tam na Seamus, ale nie pamietam tytułu - jest w formie prologu ogólnie.
    Dziękuje za wszystkie miłe słowa 😊
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Serafino InkHeart

    OdpowiedzUsuń
  3. Heeej!
    Świeetna miniaturka! Czekam na trzecią część c; aa co do kolejnego Dramione to....ja z chęcią poczytam! Liczeże napiszesz :D

    OdpowiedzUsuń