Parę dni temu...
Piękny wrześniowy dzień. „ Pewnie ostatni taki ciepły”,
pomyślała Hermiona. Wraz ze swoimi przyjaciółmi – Ginn, Luną, Harrym, Nevillem
i Ronem – wracali do Hogwartu dokończyć naukę.
,,Wracamy do domu”- pomyślała Hermiona, wygodniej układając
się na siedzeniu. Omiotła spojrzeniem
ludzi wokół niej, jej przyjaciół. To było takie… sielankowe, nawet
jeżeli czuła, że czegoś tu brakuje. Harry obejmował Ginny i szeptał jej do ucha
takie rzeczy, że dziewczyna na przemian rumieniła się i śmiała. Luna pisała coś
w swoim notatniku. Może wiersz? Neville rozwiązywał krzyżówkę w Żonglerze, a
Ron siedział przy oknie z nieobecną miną. Miona miała nadzieje, że nie myślał o
nich. To by było bardzo bolesne. Parę dni po bitwie o Hogwart chłopak
powiedział jej, że to było... chwilowe zauroczenie. Że nie pocałował jej z
miłości i ma nadzieje że wszystko między nimi jest OK.
Niedoczekane.
- Hej Ron! Chwytaj tę! – zawołała Hermiona, rzucając do
swojego przyjaciela jedną z fasolek.
Miała smak peklowanej wołowiny, znienawidzonej przez Rona potrawy. Nie robiła
tego dla bycia złośliwą (no, może troszeńkę) lecz po to, aby zobaczyć minę
Gryfona. Chłopak, jak przystało na obrońcę, gładko pochwycił fasolkę w usta i
zacisnął na niej szczęki, jednak prawie natychmiast wypluł ją prosto na Ginny.
Harry, Neville i Luna ryknęli śmiechem.
- Ty pacanie! - Płomiennoruda dziewczyna wstała i (wpierw obdarzywszy swojego chłopaka i
przyjaciół morderczym spojrzeniem) zaczęła wrzeszczeć na Rona przy
akompaniamencie odgłosów upiorgacka
uderzającego o tarczę. Trwało to tylko jakąś minutę, bo kiedy któryś Weasley się
złości, słychać to wszędzie, lecz jest to wybuch krótkotrwały. I wszystko
byłoby dobrze, Ginn już się odwracała, jednak z korytarza musiał dobiec cichy,
głęboki śmiech. Za drzwiami stał Malfoy.
- Co, łasicowaty? Nawet twoja własna siostra zmądrzała i
zrozumiała jaki z ciebie palant? – Obok Malfoya
pojawił się jego nieodłączny towarzysz, Zabini, z iście diabelskim
uśmieszkiem. – To dowód na to, że nawet zdrajczynie krwi i piękne kobiety mogą
jednak być inteligentne.
- Wynoś się stąd – wysyczała z jadem w głosie Ginny. Nie
cierpiała Blaise’a. Hermiona pomyślała cicho w duchu, że Ginevra wygląda jak
wężowłosa grecka potwora, Meduza. To nie było dobre skojarzenie, bo Meduzę
bardzo mocno lubili Ślizgoni.
- A ja nie? Dziękuję Weasley, chętnie się rozgoszczę. – Powiedział bladolicy chłopak i natychmiast opadł na jedyne wolne siedzenie –
koło Hermiony – i zaczął wyjadać fasolki. ,, Moje fasolki, ty durny
arystokrato? Nie daruję ci tego!” – Hermiona
zawrzała ze złości. Co jak co, ale od jej słodyczy to niech się trzyma z
daleka.
- Nawet jeżeli ona cię nie wyprosiła, Malfoy, to ja to
zrobię – powiedziała, wstając – Chyba nie będziesz babrał się w szlamie?
Chłopak przez chwilę patrzył na nią nieodgadnionym wzrokiem.
Hermiona dopiero teraz dostrzegła, że w jego szarych, zimnych oczach są
błękitne plamki. Nigdy wcześniej nie zauważyła tych małych opiłków lodu przy
jego źrenicach. Były tak bardzo magnetyzujące… Chłopak nagle przemówił.
- Nie Granger, nie będę. Chociaż trudno jest ci to sobie
wyobrazić, my w Slytherinie znamy coś takiego jak szarmancja i zawsze grzecznie
spełniamy polecenia dam, więc wyjdę.
- Nawet tych przemądrzałych dam które nazywacie łapozębnymi
szlamami? – spytał znienacka Ron. Hermiona zapomniała, że chłopak tu jest.
Wiedziała, że chłopak przytacza słowa Malfoya, ale i tak ją to zabolało.
- Weasley. Twoja
wypowiedz jest błędna. Zastanów się dlaczego. – Powiedział bladolicy chłopak i
wyszedł, a wraz z nim odszedł cichaczem Blaise. Hermiona zamknęła drzwi.
- Dupki – mruknęła Ginny, rozrywając opakowanie czekoladowej żaby.
- Taaa… Hej, Neville, Ron, idziecie ze mną? – powiedział
Harry nagle się ożywiając – Seamus miał mi pokazać swoje nowe zaklęcie. Dosyć…
wybuchowe.
Kiedy chłopacy wyszli, Luna zwróciła się w stronę Ginny.
- Dlaczego uważasz, że są dupkami?
Ginny spojrzała na Pomylunę jakby tamta rzeczywiście
zwariowała. Oczywiście szaleństwu
przeczyły kolczyki - rzodkiewki zwisające z uszu, olbrzymie wielokolorowe
okulary i bransoletki z czyrakobulw.
- Eeee… może dlatego,
że to palanty z wielkim ego obrażające każdego kogo napotkają?
Luna wyglądała jakby się nad tym zastanawiała.
- No, może. Nie wiem, ładni są. – I znowu zaczęła czytać. Kiedy
blondwłosa dziewczyna zorientowała się, że po przeczytaniu przez nią Żonglera
do końca dziewczyny nadal nie odzyskały zdolności mówienia, postanowiła
wyjaśnić im swoją opinię. – No co? Przykro mi, że to mówię, ale Harry, Ron i
Neville to modelami nie są. Naszym Krukonom też trochę do ideału brakuje. Nie
wiem jakim cudem wszyscy przystojniacy trafiają do Slytherinu. – Po czym
wróciła do rozwiązywania krzyżówek.
- Ale.. Luno! – Hermiona wreszcie przemówiła. – Przecież..
przecież to są Ślizgoni! Nie możemy nawet myśleć, że są przystojni.
- Jak sobie chcesz – mruknęła Luna przewracając stronę w
gazetce. – Ale mnie osobiście zaczyna męczyć to wasze Gryfońskie gadanie ,,Ślizgoni to pomiot szatana”. Ostatecznie Czarny Pan już nie żyje, więc skończyło
się pranie mózgów w ich rodzinach.
Hermiona pogrążyła się w myślach. Owszem, Ślizgoni dokuczali
Gryfonom na wszystkie sposoby przez te sześć długich lat, jednak nigdy nikomu
nie wpadła do głowy myśl, że to ma podłoże w ich rodzinach, nie w nich samych.
Zresztą… Jak źli mogły być osiemnastoletnie dziewczyny i chłopaki? Gryfoni
nigdy nie starali się poznać Ślizgonów. Dla nich byli tylko kolejnymi
problemami w życiu. A może… Hermiona odepchnęła od siebie tę zdradziecką myśl.
Ależ skąd! A może… Ślizgoni wcale się tak bardzo od Gryfonów nie różnili, może
słuchali tej samej muzyki, lubili te same książki?
Ginny nagle obudziła się z transu.
- Czekajcie… A Crabbe’a
i Goyle’a też zaliczacie do przystojniaków?
~~*~~
- Na brodę Merlina, jak tam jest zimno! – zawołał Ron,
wyżymając wodę ze swojej czapki. Wszyscy zgadzali się z nim w duchu. Pomimo
przepięknej pogody rano, wieczorem zrobiło się zimno i zapadał typowy angielski
deszcz.
- Jakby wrócili dementorzy. Okropność. – zaburczał Neville
gdzieś pod nosem i poślizgnął się na mokrej posadzce, pociągając przypadkowo ze
sobą Rudą i brązowowłosą gryfonkę. Hermiona uśmiechnęła się. Lubiła tego
gapowatego chłopaka właśnie za tą lekką zrzędliwość
i nieuważność. Był równoważnią na jej hart ducha, pilność i uważność.
- Hej, Longbottom? Czyżbyś szukał swojego mózgu? Wierz mi,
jest tak mały i lekki, że zdecydowanie poleciał w górę. – To tandetne zdanie
wypowiedział Malfoy. Jego banda ryknęła śmiechem, jedynie Nott uśmiechnął się w
zdecydowanie niebezpieczny sposób.
- Och, Draco, jestem zażenowany tym zachowaniem. Gdzie twoje
maniery? Wybaczcie piękne panie, tę niezręczną sytuację. Kolega wyraźnie
zapomniał o tym, że przed przyjemnością należy wykonać obowiązek. – Teodor
podszedł do nich i podał obu rękę, oferując swą pomoc przy wstawaniu.
Dziewczęta spoglądały na niego osłupiałe. Czy właśnie jeden z książąt
Slytherinu obraził ich kolegę i zaoferował swoją pomoc? Nie, to musiał być
tylko sen. Dość dziwny, ale sen.
Hermiona miała właśnie odrzucić pomoc Ślizgona, jednak jej
wzrok zawędrował na twarz Rona. Rudy chłopak spoglądał na Ślizgona ze zwykła
nienawiścią, jednak tym razem kryło się pod tym coś jeszcze... Zazdrość...?
- Dziękuję Nott, to miłe z twojej strony. – Mocna ręka
chłopaka pomogła jej stanąć na nogi. Na ustach czarnowłosego Ślizgona błąkał
się chytry uśmieszek kiedy pomagał wstać też Ginny. Dziewczyna nie przyjęłaby
tej pomocy, zwłaszcza od kogoś takiego jak Nott, jednak wiedziała, że próbując
wstać, wywinie kolejnego orła, a nie chciała żeby Harry to widział. Był jej
chłopakiem, nawet jeśli tak głupim, że nie wpadł na to żeby jej pomóc. Obie
dziewczyny pomogły wstać Neville’owi, który patrzył się na nie równie
zdziwiony, co zgromadzeni tu Gryfoni i
Ślizgoni. Tylko Luna uśmiechała się pod nosem. To było do przewidzenia.
- Chodźmy już na ucztę. Mam nadzieję, że będzie budyń. Mmmm…
najlepiej waniliowy! – powiedziała Krukonka odwracając się w stronę Wielkiej
Sali.
- Kisiel jest lepszy – mruknęła pod nosem Pansy tak cicho, że
tylko stojący obok niej Draco mógł ją usłyszeć. Arystokrata spojrzał na nią
zdziwiony. Na Salazara, od kiedy Pansy zamiast na taką uwagę wyśmiewać się z
Pomyluny, wtrącała własną opinie? Ta wojna pomieszała więc w głowie nie tylko
Nottowi.
Wszyscy zaczęli schodzić się do Sali i porwali w swój tłum
obie wrogie grupki. Wchodząc, Ginny odciągnęła na chwilę Hermionę.
- Zrobiłaś to specjalnie! – wysyczała Ruda – Chciałaś żeby
Ron poczuł się zazdrosny.
- A to źle? – Hermiona łobuzersko uniosła prawą brew – A kto
tu chciał Harry’emu pokazać, że się nie stara?
- To… To co innego. – Ginny została przyłapana na swoim małym
zabiegu i przez to zaczęła rumienić się jak piwonia,
- Dokładnie to samo, siostrzyczko! Ale wybaczam ci, bo to
było sprytne i jestem głodna – Hermiona objęła przyjaciółkę ramieniem i
powędrowały zająć swoje miejsca obok chłopaków.
~~*~~
- Wilkinson Katherine!
W szlachetnej pracy wyczytywania nazwisk podczas Ceremoni
przydziału panią dyrektor McGonagall zastąpił profesor Slughorn, nowy
wicedyrektor. Jego gromki głos pogłośniony zaklęciem bardzo dobrze roznosił się
po Sali, lecz kiedy ostatnia nowa uczennica (,,Slytherin!”) została
przydzielona do domu, woźny nie zabrał tiary, a prof. Slugohrn otarł czoło
chustką i wyciągnął nowy rulonik. Po Wielkiej Sali poniósł się szmer.
- Jak myślicie, o co może chodzić? – Harry pochylił się do
dziewczyn i Rona. Ci to zawsze szukają jakiejś nowej sprawy do zbadania.
Hermona wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Może tiara postanowiła przejść na emeryturę,
albo… - dziewczyna przerwała kiedy dyrektor McGonagall podeszła do podestu, aby
zabrać głos.
- Drodzy uczniowie! Pierwszoroczniacy! Nawet nie wiecie jak
się cieszę mogąc widzieć was tutaj. To dla mnie wielka radość, że pomimo tak
wielu trudności które przysporzyły nam poprzednie lata, znów tu jesteśmy. Jednak..
wojna przysporzyła wiele szkód. – McGonagall spojrzała na nich znad okularów –
I niektórych z tych szkód naprawić się nie da. Oczywiście, nie mówię tylko o
życiu. Mówię także o was, o zmianach jakie zaszły w was samych! Potrzebujemy…
Przetransferować niektórych uczniów, którzy brali udział w bitwie o Hogwart. Dlatego..
Proszę rocznik 80 i 81 na środek Wielkiej Sali. Będziemy was wyczytywać domami,
od końca listy.
Teraz to już nie był szum. To był wybuch i bynajmniej nie
był to wybuch radości. Jak oni śmieli? Czy oni chcieli ich rozdzielić?
Poprzenosić do innych domów przez ,,traumatyczne przeżycia”?
- Nie wszyscy zmienicie swoje domy. Jednak w niektórych
przypadkach jest to konieczność – mówiła pani dyrektor, kiedy rozwścieczeni uczniowie
szli na środek.
- Zabini Blaise.
Zabini wystąpił na środek: był pewny, że zostanie w swoim
domu i nie bał się niczego. Miał rację, po jakiś dwóch sekundach trafił
powtórnie do Slytherinu. Widocznie przebiegłość węża zwyciężyła.
Dalej już nie poszło tak gładko.
Pierwsze załamanie nerwowe musiała przeżyć Pansy Parkinson,
kiedy zamiast do swojego domu trafiła do… Gryffindoru. W Sali zawrzało. Nikt
już nie mógł być pewien, gdzie trafi. I dalej.. Dafne Greengrass trafiła do
Ravenclawu. „Co? Ta tępa krowa?” – Hermiona nie mogła powstrzymać tej
złośliwej uwagi i, o dziwo, nie czuła potrzeby żeby się za nią kajać. Nie była
jednak zdziwiona kiedy po krótkiej chwili na głowie Malfoy’a Tiara wskazała mu
dom węża. Szok przeżyła, kiedy Luna,
spokojna Luna trafiła do Gryffindoru, a Terry Bott przeniósł się do Slytherinu.
Z Puchonów przeniosła się tylko Susan Bones, przekierowana do Ravenclawu.
Jednak najgorsze dopiero miało nadejść.
- Weasley Ronald.
Ron na wyraźnie drżących nogach podszedł do Tiary i nałożył
ją na głowę. Hermionę zaniepokoiła jego mina.
Jak miał udowodnić, że należy do odważnych Gryfonów skoro nie potrafił
ustać na nogach przed zwykłą Tiarą? Czekali. Czekali dłuższą chwilę, a Tiara wciąż
nic nie mówiła. Wreszcie jednak przemówiła:
- Ten nie przynależy do żadnego z domów.
Wśród uczniów i nauczycieli zawrzało. Jak to, nie pasuje?
Coś takiego nigdy nie miało jeszcze miejsca w Hogwarcie. Ale Tiara jeszcze nie
skończyła.
- Niech uczy się codziennie z innym domem, aż pokaże się w
nim przeważająca cecha. Taka jest moja rada.
Hermiona czuła się ogłuszona. Coś takiego nie miało miejsca
się zdarzyć. To przeczyło prawom jej uporządkowanego świata. Nie przyłączała
się do rozwrzeszczanego tłumu, który i tak robił się coraz cichszy w miarę jak
dyrektor podnosiła głos.
- Proszę się uspokoić! Proszę o spokój! Nic się nie stało,
pójdziemy za radą Tiary. Ronaldzie, usiądź na razie na miejscu przy stole
Gryffindoru. Kontynuujcie ceremonię.
- Weasley Ginevra.
Ginny rzuciła Hermionie spanikowane spojrzenie. Przyjaciółka
mocno uścisnęła jej rękę. „Nic dziwnego, że się boi” pomyślała Miona
odprowadzając dziewczynę spojrzeniem. Ginny usiadła, a na jej głowie wylądowała
Tiara. A po chwili…
- Slytherin!
Tym razem odpowiedzią była cisza, kiedy Ruda zdjęła Tiarę,
położyła ją na stołku i odeszła w stronę stołu Ślizgonów. Minę miała zaciętą, a
w głowie kołatała jej się tylko jedna, absurdalna myśl: „Co na to powie mama?”
„Oddychaj spokojnie Hermiono, na pewno trafisz do Gryffindoru,
ewentualnie do Ravenclawu, a to nie jest takie złe, prawda?” powtarzała
prefekt naczelna kiedy po tych paru osobach nadeszła jej kolej. „ Masz tylko te dwa wyjścia”, mówiła,
zakładając Tiarę.
- SLYTHERIN!
No i cóż, wrzuciłam choć miałam Wieeeeeelkie wątpliwości (mniej więcej takie jak kochany Graup) Ale nie będę tchórzem (nawet jeżeli każdy test mówi mi że należę do Ravenclawu). Starałam się wyjaśnić poplątane myśli Herm z prologu, a więcej się wyjaśni w rozdziale drugim. Postaram się dać go w miarę wcześnie tak poniedziałek, wtorek. Ale teraz, kochani Potteromaniacy idę spać, bo jutro trzeba wstać!
Świetne! Kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńMarta napisała, że poniedziałek/wtorek ;)
Usuń~Kate <przyjaciółka Serafino.Ink.Heart.25 XD
Bardzo intrygujący rozdział! Ciekawy pomysł, z taki się jeszcze nie spotkałam ;) Jestem bardzo ciekawa, jak Hermiona i Ginny poradzą w sobie w znienawidzonym domu, który ma teraz stać się ich domem. Ciekawi mnie też, jak to będzie z Ronem.
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, mam nadzieję, że pojawi się niedługo.
Pozdrawiam i życzę dużo weny ;)
P.S. Dodaję Twój blog do linków na moich dwóch blogach:
http://karuzelauczucdramione.blogspot.com/
oraz
http://ich-historia-draco-hermiona.blogspot.com/
Bardzo Ci dziękuję:) Życzę weny także, zaraz się zabiorę za czytanie twoich blogów. Przeczytałam pare zdań, a już mi się podoba, masz taki lekko poetycko-romantyczny styl:D
Usuńtaka zamiana miejsc
OdpowiedzUsuńCool very very good
OdpowiedzUsuńmisia
Pomysł fajny, ale to w jaki sposób go przedstawiasz już nie za bardzo. Dużo błędów i powtórzenia. Powiem szczerze, że cieżko mi idzie czytanie tego opowiadania. Bardzo chaotyczne.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie napisane dwa lata temu, a ja pierwszy raz sie z nim spotkałam, no ale lepiej późno niż wcale ;)
Pozdrawiam!
No przepraszam, ale jak przeczytałam o Pansy i kisielu, to wybuchłam śmiechem. Pokochałam tę dziewczynę od pierwszego wejrzenia :D
OdpowiedzUsuń