poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział drugi – Galimatias

Od razu mówię, że rozdział pierwszy był swoistym wyjaśnieniem, natomiast ten rozdział jest kontynuacją prologu. To był taki powrót do przyszłości, Hermiona nie przypominała sobie tego. A teraz… Miłego czytania!
PS: Do tego rozdziału polecam tą piosenkę: http://www.youtube.com/watch?v=wVyggTKDcOE Co prawda jej tekst nie pasuje za bardzo, za to melodia w jakiś sposób współgra z tymi słowami które tu są.
Nad dziewczyną stał Nott.
- Nie potrzebujesz przypadkiem pomocy? Znowu? – błysnął białymi zębami. Hermiona spojrzała zrezygnowana na Ślizg… nie, na kolegę z domu. Minął równy tydzień od kiedy zmieniła barwy domu z czerwono-złotych na zielono-srebrne i nadal nie mogła się do tego przyzwyczaić. A najgorsze były posiłki. Wciąż pamiętała jak się poczuła, kiedy usiadła z przyzwyczajenia przy stole Gryffindoru… Zamiast pysznego śniadania otrzymała zmieszane spojrzenia koleżanek i kolegów. Nic nie słysząc, podniosła głowę znad tosta.
- Herm… Co ty tu robisz? – spytała się Parvati. Hinduska wyglądała na zaskoczoną.
- No jak co? Jem, nie widać? – Hermiona uśmiechnęła się do niej. – Podałabyś mi, proszę, dżem?
Gryfoni spojrzeli po sobie, a ich twarze wyrażały nic innego jak litość.
- Hermiona… - zaczął Dean – Nie możesz tu siedzieć. To znaczy, zawsze będziesz tu mile widziana i w ogóle – miotał się - ale musisz zrozumieć...To nie jest już twój dom.
A do Hermiony dotarło co miał na myśli. Wydarzenia poprzedniego wieczoru powróciły ze zdwojoną mocą i zaczęły pogłębiać tę wielką dziurę w jej sercu. Zapomniała. Jak mogła zapomnieć o czymś takim?! A jeszcze rano była taka szczęśliwa, kiedy wyszła z wspólnego dormitorium, jej i Ginny ,,Powinnam się zorientować choćby po tym, że byłyśmy same” – kajała się teraz w myślach. W końcu dostały własny pokój „żeby się przystosować”. Zaraz obok nich mieszkał też Terry Bott.
- Cóż – powiedziała i wstała od stołu, ciągle z nieposmarowaną grzanką w ręce. – W takim razie odejdę do mojego domu.
Odeszła, walcząc ze zdradzieckimi łzami,  które zaczynały jej się kręcić w oku. Nieważne co powiedziała Tiara. „W głębi serca nadal jestem Gryfonką” - Myślała Miona -„Muszę być. Ja jestem odważna. Ślizgoni są podli i tchórzliwi”. Ale i tak musiała usiąść przy stole domu, który jej przydzielono. W końcu chciała zjeść tego głupiego tosta, na Merlina! Opadła na pierwsze wolne miejsce z brzegu. Tutaj nie było cicho.
Zorientowała się że usiadła naprzeciwko Pansy. Dziewczyna płakała, a kiedy Miona podniosła na nią zdziwione spojrzenie, załkała jeszcze głośniej i schowała twarz w ramionach Blaise’a siedzącego obok niej.
- O co chodzi? –  Hermiona spytała się czarnowłosego chłopaka. Czuła do niego równą niechęć co do reszty Ślizgonów, jednak poczuła się w obowiązku pocieszenia dziewczyny, wszelako najpierw musiała się dowiedzieć co było powodem smutku Pansy.
- A co ma jej być, Granger? Wypłakuje oczy, bo nie może być dłużej ze swoim Blaise’iątkiem. – Herm podskoczyła słysząc wyniosły i drwiący głos Dracona. Blady chłopak opadł na miejsce między nią, a jakąś Ślizgonką. Przejechał dłonią po włosach, niszcząc zwyczajowy łąd i porządek który tam zwykle panował. Hmm… W tym momencie nawet Hermiona musiała przyznać że mu z tym bałaganem bardzo dobrze.
Ale, że jako wciąż czuła się Gryfonką, nie przyznałaby się do tego, że Draco był bardzo przystojny.
- I na dodatek sądzi, pewnie słusznie, że wyprosisz ją zaraz z tego stołu. Nie jest jej. - Theodor  Nott zajął wolne miejsce z jej drugiej strony. Mimo że obaj chłopcy wydali jej się bardzo zaabsorbowani płatkami kukurydzianymi, dziewczyna poczuła się osaczona.
- Dlaczego miałabym ją wypraszać? Niech se siedzi – powiedziała ponuro Hermiona wgryzając się w tosta. – Honorowi Gryfoni mnie właśnie wywalili.
Ślizgoni spojrzeli na nią zdziwieni…
- Hej, Miona! Ziemia do Miony! – Hermiona ocknęła się ze wspomnień. Nad nią pochylał się Nott, a jego twarz znajdowała się blisko... niebezpiecznie blisko.
- Chyba na chwilkę przysnęłaś – Chłopak uśmiechnął się do niej ciepło. Herm dopiero teraz zauważyła jak doskonałą symetrię posiada jego twarz i jak dobrze te głębokie, czarne oczy współgrają z bladą karnacją. Nott był tak bardzo przystojny… Nie! Hermiona otrząsnęła się. To jest tylko kolejny Ślizgon. Nie jest przystojny, nie może być!
- Tak... Zatopiłam się na chwilę wspomnieniach – Odsunęła od niego twarz, ale podała rękę żeby mógł ją wyciągnąć. Była cała upaprana błotem lecz nagle pomyślała, że nie zawstydza jej stanie tak przy Nottcie. Nawet nie dlatego, że on też był cały brudny, po prostu… Nie czuła potrzeby bycia lepszą od niego. Ta chęć zawsze ją ogarniała na widok któregoś ucznia z Domu Węża, a teraz zniknęła.
- Naprawdę? A ja byłem w tych wspomnieniach? – Theodor  uśmiechnął się do niej łobuzersko. Co on taki przy niej uśmiechnięty?
- Może tak, może nie… - Dziewczyna nie zamierzała dać mu tej satysfakcji. Chłopak już otworzył usta żeby coś powiedzieć…
- UWAGA! – Ktoś odepchnął Notta na bok i przygniótł Hermionę do ziemi. Dziewczyna zamknęła oczy i poczuła gorący podmuch. Po chwili uchyliła jedną powiekę, potem drugą. Nad nimi pochylał się smok. Jednak nie to było dla niej najważniejsze.
Osobą która ją uratowała okazał się nie kto inny, niż Draco Malfoy.
Leżał na niej.
- Conjunctivitis! – Chłopak wycelował różdżkę między oczy smoka i wystrzelił. Smok odrzucił głowę i zaryczał, nic nie widząc.
- Złaź! Ze! Mnie! – Hermiona zaczęła młócić chłopaka pięściami. Nie podobał jej się fakt, że osoba która przez te wszystkie lata wyzywała ją od szlam i patrzyła jak Bellatrix ją torturuje teraz na niej leżała. Chłopak spojrzał na nią zdziwiony jakby ledwo poczuł uderzenia.
- Dlaczego mnie bijesz? – Spytał się, patrząc kontem oka czy aby się Theodorowi nie dzieje żadna krzywda. Chłopak rzucał klątwami w czerwonego smoka, jednak te odbijały się od gadziej łuski.
- Bo nie mam powietrza, idioto! – Malfoy spojrzał się na nią jakby powietrze było najmniej ważną rzeczą w tej chwili, jednak sturlał się z niej i pomógł wstać. Spojrzeli na smoka.
- Jak go pokonać?! - Wrzasnął do niej Draco, przekrzykując ryk smoka. Naprawdę, kto wymyślił te zajęcia? Hermionie się zdecydowanie nie podobały.
- A bo ja wiem? – odkrzyknęła – To nie ja mam tu smocze imię! 
- Ale jesteś tu najmądrzejsza! Wymyśl coś! – powiedział i wyczarował przed nimi tarczę z wody, kiedy smok powziął jeszcze jedną próbę spopielenia ich. Już drugi raz uratował jej dziś życie.
„Jak ja mam myśleć, cholerny arystokrato, kiedy tu stoisz?” Hermiona miała mętlik w głowie. Chyba właśnie się zadłużyła o przysługę dla Dracona Malfoy’a. Co prawda, chłopak nie powiedział tego, ale Hermiona była pewna, że kiedyś upomni się o dług. „Hermiona! Skup się! Później się będziesz tym martwić!” Ogniomiot chiński, ogniomiot chiński… W Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć nie było nic jak się je pokonuje!  
Za to było napisane, że w swoim menu preferuje ludzi. 
Draco odpierał już ataki smoka coraz rzadziej i słabiej. Widać już było, że długo nie uciągnie. Jak można było mu pomóc? Hermiona złapała się na nerwowym gryzieniu dolnej wargi. Czy ona naprawdę martwiła się o Malfoy’a? 
Naprawdę. Nagle zrozumiała że teraz jest z jej domu i jest zagrożony. 
- Duro! – krzyknęła i wycelowała w smoka. Cała trójka patrzyła jak gadzina, od rogatego łba do samego koniuszka ogona zamienia się w kamień.
~~*~~
Hermiona stanęła przed półką z kosmetykami w łazience. Które perfumy wybrać? Od dawna ją kusiło, żeby spryskać się tymi od Ginny. Miały taki głęboki, orientalny i kuszący aromat i pachniały naprawdę… przepięknie. ,,One do mnie nie pasują” – pomyślała z żalem dziewczyna i jak zwykle spryskała się swoją wodą toaletową o słodkim, kwiatowym zapachu.
Kiedy wyszła z łazienki, zauważyła Ginny leżącą na kanapie i czytającą jakąś książkę. Obok dziewczyny leżało otwarte opakowanie Miętowych Ropuch, a ze starego gramofonu leciała jakaś piosenka. „When I’m sad” Fatalnych Jędz. Hermionie nagle stanęła przed oczami scena z Balu Bożonarodzeniowego. Tańczyła z Wiktorem na samym środku Sali. Jego silne ramiona… Płatki śniegu w ich włosach… Draco spoglądający na nich z zawiścią…
Zaraz! Co Draco tam robi?
- Myłaś się? Jest środek dnia – Ginn wreszcie ją zauważyła. 
- Tak… Byłam cała w błocie po tych idiotycznych zajęciach. – westchnęła Hermiona. 
- Nie lubisz ich? – Ruda wyglądała na naprawdę zdziwioną – Przecież są świetne! I jeszcze prof. Nowacky… Jest cudowny, no i młody… nie tak jak cała reszta. 
Hermiona spojrzała na nią podejrzliwie. 
- Czy ty przypadkiem nie miałaś chłopaka? – spytała. 
- Tak i to takiego którego bardzo kocham – Ginny roześmiała się – Chodzmy już na obiad. Jestem głodna jak smok!*
- Nie wspominaj mi proszę o smokach! – jęknęła Hermiona kiedy skierowały się do Wielkiej Sali.
~~*~~
Po skończonej uczcie wyszły z  Wielkiej Sali i skierowały się w stronę lochów. To było dziwne – iść w dół, a nie w górę, do wież. Zupełnie jakby staczały się na dno.
Nagle przed dziewczynami wyrósł Theodor. 
- Piękne panie - jak zwykle szarmancki Ślizgon skłonił się przed nimi – Czy mógłbym na chwilę prosić pannę Granger? Byłbym niezwykle ukontentowany mogąc porozmawiać z nią choć przez chwilę. 

Ginny spojrzała na Hermionę, a w jej oczach tańczyły iskierki rozbawienia. Miona ledwo dostrzegalnie skinęła głową. Była bardzo ciekawa co takiego chłopak chciał jej powiedzieć. 

Odeszli w stronę zachodzącego słońca, na błonie, zostawiając Rudą w tyle. Mówiła, że odwiedzi dziś Gryfonów… i Harry’ego. Herm uśmiechnęła się do swoich myśli. Była szczęśliwa, że jej przyjaciółce udało się znaleźć miłość. Spojrzała na idącego obok niej Theodora. Był taki przystojny… Usiedli razem koło jeziora, pod drzewem gdzie tak często siadała z przyjaciółmi… Teraz Ron się do niej nie odzywał, a Harry był taki zimny… Nie myśl o tym. Skup się na tym pięknym wieczorze.
- Hermiono? – czyjeś chłodne palce dotknęły jej policzka. Obróciła głowę i spojrzała a oczy Notta, te oczy o kolorze gorzkiej czekolady. Lubiła gorzką czekoladę. Wtuliła się w chłodną dłoń chłopaka. 

- Pięknie tu, prawda? –Hermiona nie spodziewała się tego. Jej mina wyrażała zaskoczenie. – Nie spodziewałaś się, że my, Ślizgoni, jesteśmy w stanie dostrzec urodę… czegokolwiek. – To nie było pytanie. 

- Nie – potwierdziła Hermiona – Ale jestem bardzo mile zaskoczona. 

Chłopak uśmiechnął się i pochylił w jej stronę. Jego twarz była tak blisko, że mogła policzyć wszystkie drobne pieprzyki na jego skórze. 
Jednak nie pocałował jej.

- Hermiono? – spytał lekko zachrypniętym głosem – Uczynisz mi ten zaszczyt, i pójdziesz ze mną na Bal siódmoklasisty?
Tego to się Miona nie spodziewała. Bal siódmoklasisty był starą tradycją, kultywowaną w Hogwarcie od wieków. Zapraszani na niego byli tylko siódmoklasiści, aby uczcić ten ostatni rok i fakt, że już niedługo będą musieli zacząć się uczyć. Jednak… Ludzie rzadko przychodzili tam parami. Był taki stary przesąd: „W balu siódmoklasisty księżycową noc złączy was miłości słodka moc”. Pary które poszły razem na ten bal zazwyczaj się pobierały. Oznaczało to naprawdę wielki krok w związku.
- Theodor, ja… ja nie wiem. No bo… to jest… Ja chyba nie jestem na to gotowa. No bo my… - Hermiona spojrzała na chłopaka błagalnie mając nadzieje, że zrozumie. – Ja po prostu nie jestem pewna.
Teddy nadal na nią patrzył, jednak teraz zamiast gorzkiej czekolady w jego oczach było widać czerń. Cały się spiął i jakoś tak zacisnął szczękę. Dziewczyna zaczęła się go trochę bać; dopiero teraz zrozumiała dlaczego inni nie nawiązywali bliskich relacji z Nottem i dlaczego tak mądry i szarmancki chłopak trafił do Slytherinu. Jednak nie wierzyła, że chłopak mógłby ją skrzywdzić.
Może to właśnie było jej błędem?
- Tak, masz rację. Oczywiście. Nie powinienem był pytać. – chłopak wstał i odszedł kilka metrów. – A teraz wybacz… Obiecałem pomóc Pansy z zadaniem domowym z eliksirów. Przepraszam. – I odszedł bez pożegnania.
Hermiona ukryła twarz w dłoniach. Co z nią było nie tak? Za każdym razem, kiedy zaczynała się przywiązywać do jakiegoś chłopaka, ten odchodził. „Do cholery, głupia dziewczyno!” wrzeszczała na siebie w myślach Hermiona. „ Dlaczego nie przyjęłaś tego durnego zaproszenia?!”. Teraz Hermiona sama tego nie rozumiała. Przecież mogła z nim iść… zobaczyć jaki jest… To nie byłaby deklaracja wiecznej miłości, na Merlina!
Z tych rozmyślań wyrwało ją ciche klaskanie.
- Brawo, Granger, brawo. Kiedy ktoś wyciąga do ciebie przyjazną dłoń ty go odpychasz.
To był Malfoy. W Hermionie zawrzało. Ten ohydny gad podsłuchiwał? Przypomniało jej się to jak patrzył na nią i na Kruma w Bal Bożonarodzeniowym. Nie puści tym razem mu tego płazem.
- Czego chcesz, Malfoy? – spytała głosem pozbawionym jakiegokolwiek ciepła, kiedy chłopak usiadł koło niej.
- Porozmawiać. Dlaczego odrzuciłaś Notta?
- A co cię to obchodzi? To moja sprawa. – odpowiedziała mu wściekle.
- I tu się mylisz Granger. Theodor jest moim przyjacielem i choć może ci się to wydawać dziwne, troszczę się o niego jak brata.
- Uważaj, jeszcze uwierzę, że masz ludzkie uczucia. – odwróciła głowę. Nie zamierzała tego słuchać. Chłopak złapał ją jednak brutalnie, choć nie sprawiając bólu, za podbródek i odwrócił jej twarz w swoją stronę. Na jego przystojnej twarzy malował się gniew. Kim on był, żeby ją tak łapać? Dała mu policzek w twarz, nie za mocny, ale taki żeby poczuł.
- Uważaj Granger – wysyczał chłopak, a na jego  profilu zaczął malować się czerwony odcisk jej dłoni. – I nigdy nie mów, że ja nie mam uczuć. Nic nie wiesz. Ale ja jeszcze raz wyciągnę do ciebie pomocną dłoń. Proponuję układ. Jeżeli… - chłopak szukał czegoś w myślach – wygramy ten mecz… Ten z Gryffindorem… Pójdziesz z nim na ten Bal.
- A jeśli nie? To co mam z tobą iść na randkę? – spytała się dziewczyna kpiąco.
- W sumie… Może być, choć Nott mnie zabije. – Hermiona wciągnęła powietrze przez zaciśnięte usta. Że jak?!
- Dobrze wiesz, że Gryfoni wygrają.
- Niekoniecznie. Ale ty przyjdziesz nam kibicować, prawda? – chłopak uśmiechnął się złośliwie.
- I to z najwyższą przyjemnością. – Dziewczyna uniosła wysoko podbródek. Irytował ją fakt że nawet kiedy siedziała, musiała zadrzeć głowę aby spojrzeć Draconowi w oczy.
- Więc… Deal?
- Deal. – uścisnęli sobie ręce.




*Smok – polski. Dragon – angielski. Draco – łacina.




 Hej! A więc, tutaj mam nadzieje, że wszystko jest ok. Boli mnie głowa i nie mogę spać... Ale teraz jest już lepiej, więc mam zamiar wstawić, apotem dalej obmyślać diabelskie plany na wakacje. Mam nadzieję, że się nie pochoruję xd
Zdrówka życzę
Serafino.Ink.Heart.25
PS: Wie ktoś gdzie kupić w internecie fasolki wszystkich smaków? Podobno istnieją, mniam, mniam:D

6 komentarzy:

  1. świetny rozdział :)
    szkoda, że Hermi odmówiła - nie rozumiem dlaczego ;/

    http://cosslodkiego.com.pl/product-pol-519-Bertie-Botts-fasolki-wszystkich-smakow.html

    ja zastanawiam się czy sobie zamówić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie ci dziękuję za ten adres! Muszę namówić mamę:D A cóż, Herm odmówiła, bo to jest blog Dramione, nie... Temione XD

      Usuń
  2. wiem, ale to nie znaczy, że nie może być na początek z innym :D
    ja bardzo chciałabym poczytać właśnie coś o Hermionie i Teodorze, albo Blaise...strasznie mało ich jest :(
    samo może napisałabym opowiadanie o Hermi i ..kimś innym, ale jak na razie nie mam pomysłu na inny niż Dramione :/
    jak chcesz, wpadnij do mnie: ciemneijasnekoloryswiata.blogspot.com
    choć jak na razie nie ma nowego rozdziału ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie :D coś muszę czytać kiedy nie piszę:) ALe nie martw się, Teodor... Jeszcze się pojawi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest świetny :)
    Ja tam się ciesze, że Hermiona odmówiła Nottowi i mam nadzieję, że naprawdę wygrają Gryfoni :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. wiesz ze gryfindor wygra genialne

    OdpowiedzUsuń