No i jest! Kolejny rozdział. Wiecie, według mnie najlepiej
się pisze w nocy. Jedzie ktoś może na kolenie do Zakopca? Pierwszy turnus z
Lektora. Koleżanka jednak nie może i muszę jechać samaL Dla poprawienia nastroju
słucham muzyki. Aktualnie? Imagine Dragons,
Radioactive. http://www.youtube.com/watch?v=eu-xFvLaE68
Zostałam nominowana do Liebster Award i bardzo dziękuję Lissie Jowi (mam nadzieje że dobrze odmieniam:D) Ale już
raz to robiłam i nie mam znowu czasuL
Buźka Potterheady! Czytajcie!
- O co chodzi?
- Jak ta suka to zrobiła?
- Muszę mieć taką odżywkę!
- Wygląda inaczej…
- Widziałeś już ją?
- Na Merlina, muszę się ją o to spytać…
Hermiona starała się nie patrzeć w stronę uczniów, zwracających
głowę w jej kierunku. Wyszła z dormitorium wcześnie, przed Ginny która była
rannym ptaszkiem, ale i tak na korytarzach było mnóstwo ludzi. Wszyscy się za
nią oglądali… Czy to ta niewyróżniająca się niczym Hermiona Granger? Czy mogła
by wyglądać tak… pięknie? Bo innego słowa nikt jeszcze nie znalazł na jej
widok. Wyglądała jak ona, ale jednocześnie tak jakoś… bajkowo. Nienaturalnie. Idealna
wersja niej. Nie wiedział czemu się tak zmieniła, ale miało to coś wspólnego z tym snem. Usiadła przy stole Ślizgonów i nasypała sobie płatków do miseczki.
- Łał, Granger wyglądasz tak… - Zabini usiadł naprzeciwko
niej. W jego oczach widać było zdziwienie.
- Niesamowicie? To chyba dobre słowo. Cześć kochanie. – Nott
opadł na miejsce obok niej, objął ramieniem i pocałował w policzek. Hermiona
nie musiała udawać, że nie czuje obrzydzenia, jak bohaterki tandetnych książek.
Ona naprawdę tego nie czuła… i to
było straszne.Kiedy oni doszli do tego momentu w ich "związku"? JEszcze pare dni temu nienawidziła go najbardziej w świecie! Jakim cholernym cudem?
- A ja się dziwiłam, że tak wcześnie wstała. –zakrzyknęła
podejrzanie radośnie Ginny także siadając obok niej. Nadal tryskała energią,
pomimo cieni pod oczami. Blaise rzucił Hermionie spojrzenie mające znaczyć: ile
dni? Pokazała mu dyskretnie na palcach.
Jeszcze jeden takiej energii, maksymalnie dwadzieścia dziewięć
wyczerpania. I śmierć.
- No, ludziska, czyżbyście dziś zaczęli śniadaniowanie
beze…- Draco urwał swoją wypowiedź w pół. Zamarł z oczami wpatrzonymi w
Hermionę, a jego szczęka prosiła o podniesienie z podłogi .
- Ładnie… Ładnie dziś wyglądasz Hermiono. –Powiedział
wreszcie dosyć słabo.
- Dziękuję. – odpowiedziała mu Hermiona nie odrywając głowy
znad tosta.
- Ładnie? Człowieku, ona, na Salazara, wygląda zajebiście! –
oburzył się Zabini. Widać było że cieszy się z faktu, że Ginny został jeszcze
miesiąc. Miał nadzieję, że do tego czasu znajdą lekarstwo.
- Tak Zabini, ale nie ekscytuj
się tym tak. Zwróć uwagę na to, kto ją obejmuje. – Nott uśmiechnął się do
Blaise’a nawet przyjaźnie, trochę zawadiacko i zdecydowanie władczo. Przez
Hermione przeszedł dreszcz. Co ona robi? Dlaczego podoba jej się ktoś, kto
prawdopodobnie próbował zabić jej przyjaciółkę? To było chore.
- Ale poważnie, Hermiono, jak to
zrobiłaś? Musisz polecić mi tą linię kosmetyków. – Dafne Greengrass, siedząca
pare miejsc dalej wychyliła się do niej z konspiracyjnym uśmieszkiem. Zabini
spojrzał na nią z niechęcią. Nie lubił tej głupiej krowy. Wszędzie wpychała
swój wścibski nos, a myślała tylko plotkach i nowych kosmetykach. Co ona w
zasadzie tu robiła? Nie przeniosła się przypadkiem do Ravenclawu?
- Och Dafne… Po prostu naturalne
piękności takimi już się rodzą. Przykro mi, że ciebie to ominęło. – Draco niby
spojrzał się na Dafne przyjaźnie, ton jego głosu wskazywał na to że żartował,
ale… Hermiona nie mogła pozbyć się uczucia, że chłopak robi to po prostu
wrednie. To do niego pasowało. Właśnie zdała sobie sprawę, że w tym roku nie
nazwała ją szlamą, nie obrażał już Pottera, a nawet zachowywał się nawet
przyjaźnie, nawet jeśli było to wywołane jedynie „fascynacją”. Cóż. Czyli może
Malfoy już nie jest tym samym dupkiem i zaślepionym arystokratą jak kiedyś?
Taa. A mantykora to takie miłe i przyjazne
stworzenie.
ó
Hermiona równym krokiem maszerowała do sali eliksirów. Mieli
mieć lekcje z Gryfonami, to była już
tradycja. Od pierwszej klasy lekcje eliksirów mieli właśnie z domem Lwa.
„ Mówię tak, jakbym od zawsze była w Slytherinie.” –Zaśmiała się w duchu
Hermiona. Cóż, pasowało jej to. Jakby to nazwać… Była zadowolona z bycia
Slizgonką? Nie, to nie mogło być to. Hermiona uśmiechnęła się. To tu
zaczęły się jej kłopoty, a wszyscy wokół pewnie coś knuli, ale tutaj… tutaj
nikt nie wymagał od niej bycia najmądrzejszą. Tutaj nie musiała słuchać głupich
uwag, ani naprawiać błędów przyjaciół. Tutaj mogła być sobą. Mogła być
Hermioną.
Nawet jeśli ciągle była szlamą.
Doszła do sali eliksirów. Nie spodziewała się zastać tam
nikogo, jeszcze było wcześnie, ale zobaczyła tam… Pansy.
- Hej. – przyjaźnie powiedziała Hermiona, siadając na murku
obok dziewczyny. Nigdy nie lubiła Mopsicy… ale z drugiej strony Dracona i Blaise’a
też nie. Postanowiła dać jej szanse.
Dziewczyna podniosłą na nią zdziwione oczy. Były całe w
rozmazanym tuszu do rzęs, policzkach ściekały jej łzy żłobiąc czarne smugi.
Miona bez słowa podała jej chusteczkę.
- Hej. Dzięki?- głos dziewczyny był lekko nosowy.
- Dlaczego płaczesz? Chyba nie… przez to, że jesteś w…
Gryffindorze? – spytała Herm z lekkim wahaniem. Na Merlina, to jest
niesamowicie trudne! Nigdy nie była dobra w pocieszaniu i nie umiała dobrać
właściwych słów. Prawdomówność zawsze w niej zwyciężała.
- Och, nie… - Powiedziała Pansy z lekkim uśmiechem. - W
zasadzie… cieszę się, że tam jestem – Hermiona nie mogła uwierzyć własnym
uszom. Co ona, Mimbulus Mimbletoni naćpała? – Tutaj wszyscy są tak… mili, a
Lavender pokazała mi naprawdę rewelacyjną technikę malowania kreski. Pasowałaby
do twoich oczu. – Teraz uśmiechała się naprawdę szeroko. – To sprawa moja i Dafne.
Chwilę siedziały w milczeniu.
- Nawtykała ci za to, że trafiłaś
do Gryffindoru, prawda?
- Nie… Ależ skąd… - Hermiona
spojrzała się na nią wzrokiem wyraźnie mówiącym, że jej nie oszuka. Mopsica
wetschnęła.
- Prawda. Wydedukowałaś to? Łał,
teraz rozumiem dlaczego nazywają cię u Gryfonów Panną-Co-Wszystko-Wie. Nigdy w
to do końca nie wierzyłam. – Pansy roześmiała się serdecznie pomimo swojej
sytuacji.
- A to jędza –mruknęła Hermiona, myśląc
o Dafne. Nie przejmowała się złośliwie ironizującymi Gryfonami. Była młodą
kobietą, Ślizgonką, a Ślizgoni są ponad to. I nagle wpadła na iście diabelski…
ślizgoński plan. – Chyba mam pomysł na twoją zemstę. Nic nie rób… Po prostu
obserwuj ją dziś na lekcji. Zabawa będzie – tu uśmiechnęła się zawadiacko – po
prostu rozgrzana do czerwoności. – Pansy spojrzała się na nią dziwnie, ale nic
nie powiedziała.
Przez chwilę siedziały w
milczeniu, obserwując jak schodzą się ludzie.
- Dlaczego to robisz? Pomagasz
mi? –wypaliła nagle Pansy. Hermiona spojrzała na nią lekko nieobecnym wzrokiem?
Właśnie… Dlaczego to robiła? Chyba czuła jakąś dziwną więź z tą nową Gryfonką.
Zupełnie jakby wskoczyła na jej miejsce, a ona na jej.
- Wiele odruchów jest jeszcze we
mnie Gryfońskich. – powiedziała jednak krótko. – I… w końcu wszyscy lubią
Dafne. Prawda?
Zaniosły się głośnym śmiechem.
ó
- Hej Zabini. – Hermiona uśmiechnęła się kokieteryjnie.
- Czy mógłbyś wyświadczyć mi drobną
przysługę? Chciałabym… usiąść dziś z Draconem. Oczywiście, tylko dzisiaj. –Dodała szybko. Nie chciałaby żeby sobie coś
pomyślał.
Wystarczyło, że ona
myślała o tym aż za bardzo
- Ech… i miałbym usiąść z Weasley? Naprawdę?- Zgrywał niezadowolonego, ale
Hermiona widziała wesołe iskierki w jego oczach. To był taki mały bonus jej
planu. – No dobrze… ugnę się w końcu przed najpiękniejszą dziewczyną na tej
sali. Pożyczę ci Dracona… na jedną noc… ups –uśmiechnął się zadziornie.
–Chciałem powiedzieć… na jeden dzień.
-Daj spokój Diable – zaśmiała się Hermiona i
walnęła chłopaka w ramię kiedy przechodził żeby usiąść koło Ginny, ale chyba
tego nie poczuł. Jak ta rasa męska to robi? Włożyła w to uderzenie całą swoją
siłę!
Ona także powędrowała na miejsce.
Draco już tam był, zdjął szatę, jak zawsze na eliksirach, gdzie łatwo ją było
pobrudzić. Koszul miał wiele – szat nie aż tak dużo. Dobrze wyglądał w nienagannie
zaprasowanej białej koszuli wyjętej ze spodni i rozluźnionym krawacie. Ale…
„Hermiona. Nie zapominaj, że to ten gość który cię nie lubi.” Położyła torbę
obok stanowiska i zaczęła wyjmować potrzebne rzeczy na lekcję.
-Cześć Blaise. Masz może eliksir
na kaca? – spytał się Draco sennym gosem. Hermiona z trudem powstrzymała
śmiech. Czyżby książę Slytherinu zdołał się upić wieczorem? Wyobraziła sobie
Dracona pijanego i tym razem roześmiała się wesoło. Malfoy spojrzał na nią.
- Chwila. Ty nie jesteś Blaise.
Chyba że Blaise zmienił się w niezwykle seksowną byłą Gryfonkę. – Jego oczy
były przekrwione przy kącikach, a spojrzenie lekko nieobecne. - Czyżbym o czymś nie wiedział,
diable?
- Skończ z tymi dyrdymałami
Malfoy. Nie jestem tu dla flirtowania, tylko dla interesów. – Hermiona
spojrzała się na niego lekko karcąco, choć z uśmiechem, nawet jeśli był on
zimny jak lód. Spojrzała na tablicę, gdzie zapisany był temat lekcji. Amortencja?
Pestka.
- Jakie dyrdymały Granger?
Konwersacja z tobą jest dzisiaj doprawdy… niemiła. Chyba nie przejęłaś się tym
co powiedziałem wczoraj? W końcu my już tacy jesteśmy, źli, kłamliwi, bez
skrupułów i tak dalej, a ty i tak nas polubiłaś. Więc co jest nie tak? – Draco
złożył ręce na stole i położył na nich głowę. Wyglądał w tej pozycji o wiele młodziej, wręcz dziecinnie. Hermionie
coś się ścisnęło w sercu. Musi mieć
dzieci jak tylko skończy Hogwart. Kochała je wszystkie, nawet te niegrzeczne i
pyskate.
- Z wyjątkami – wycelowała w
niego wiązką rozmarynu, mrużąc groźnie oczy. – Lecz cóż poradzić – zaczęła
siekać zioło. –Potrzebuję twojej pomocy.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek
to usłyszę. –powiedział, marszcząc trochę czoło. – A w jakiej sprawie
konkretnie? Kokaina? Marycha? Bo dilerka to nie moja działka, ale – rozejrzał
się na boki i z szeroko otwartymi oczami
dokończył resztę zdania szeptem – słyszałem, że Pomyluna sprzedaje dość
tanio.
- Przestań, Malfoy – powiedziała
sucho, choć rozbawiło ją to. – Nie możesz jej tak nazywać.
- Och, daj
spokój, mówię to pieszczotliwie. – Zaczął siekać własny rozmaryn. Robił to w
skupieniu i powoli, chyba nie chciał nic zepsuć przez swoje… rozkojarzenie.
–Skoro ty mogłaś się okazać normalna i muszę przyznać, całkiem zabawna, to co z
Pomyluną? Dała mi przepis na budyń waniliowy. To miłe, choć wolę śmietankowy.
– Kiedy wszyscy w Hogwarcie stali się tak powaleni? To nie było normalne.
- Muszę
wywalić ognistą na ławę, zanim zupełnie namieszasz mi w głowie, Malfoy.
- Ja tam
chętnie – rozłożył ręce –Kiedy i gdzie? Może znów przestaniesz nazywać mnie
Malfoyem, kuszące. I jeszcze ta wódka… Tak, zgadzam się.
- Nie dajesz
mi dojść do słowa! – roześmiała się Hermiona. –Słuchaj. Możemy się dzisiaj jak
najbardziej się spotkać –przy szukaniu antidotum dla Ginny. Mówiąc krótko,
potrzebuję krwi paru osób z każdego domu, a ty chyba znasz tu wszystkich. Więc…
Zrobisz to dla mnie? Pobierzesz parę fiolek krwi?- Na twarzy miała maskę
opanowania, ale w oczach pozostał cień uśmiechu.
- Tak. – odpowiedział i wrócił do
rogatych ślimaków.
- Tak? Tak po prostu? – zdziwiła
się Hermiona. – A… - nagle zrozumiała. - Co za to chcesz? – Była pewna, że żaden Ślizgon nie zrobi
nic bezinteresownie. Gdzieś tu musiał być haczyk.
- Co ja chcę..? Chcę wiele
rzeczy, Hermiono. Ale za to nic. Widzisz…
- ton jego głosu był lekko ironiczny. -Myślisz, że jestem niewiele w
twoim życiu znaczącym, zadzierającym nosa dupkiem który z jakiegoś powodu jest
nagle miły. I tak jest, rzecz jasna na razie, bo zamierzam poznać cię lepiej.
Tyle że na razie- tu zrobił przerwę i uśmiechnął się tajemniczo-chcę żeby mój
przyjaciel był szczęśliwy, a ustaliliśmy już, że nie będzie, jeśli Ruda umrze.
- Chcesz powiedzieć, że masz
ludzkie uczucia? –spytała się Hermiona całkowicie poważnym tonem, jednocześnie
sprawdzając przepis. Jedenaście razy
zamieszać zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Draco spojrzał się na nią z nią z
nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie uśmiechał się.
- Wyobraź sobie, że mam.
Przez chwilę pracowali w
milczeniu. Hermiona poszła do szafki z ingrediencjami po składniki dla ich
obojga. Kiedy odchodziła, do kieszeni wpadło jej coś jeszcze.
Wyłożyła wszystko na stół i
wyjęła ze małego stosu to co było jej aktualnie potrzebne i zaczęła rozdzielać, lepiej działały osobno. A chciała, żeby zadziałały bardzo dobrze.
- Co ty robisz? – syknął cicho
Draco, ponieważ profesor Slughorn przechodził obok nich. – Kłów węża nie ma w
przepisie! Nie wiedziałem, że chcesz stracić stanowisko pupilka Slughorna, ale
chętnie przejmę je za ciebie, jak chcesz..
- Profesora Slughorna, Malfoy. Dziękuję za twą troskę, ale nie martw
się o mnie. Po prostu patrz –uśmiechnęła tak jadowicie, jak jadowite były kły
które trzymała na dłoni. – Ja po prostu dodam eliksirowi Dafne… trochę
pikanterii.
Patrzył się na nie podejrzliwie,
ale nie zaooponował. Hermiona powoli skoncentrował się na swoim zadaniu. Po
chwili małe kły uniosły się i poleciały
-nie za długo, z tego miejsca nie musiały przenosić się daleko – prosto
do kociołka Dafne. Dziewczyna akurat wesoło plotkowała z koleżanką i niczego
nie zauważyła. ..Cóż’’ pomyślała mściwie Hermiona. „Zauważy jak doda rutę”
Po w chwili na korytarzu dało się
usłyszeć stłumiony wybuch i wysoki, dziewczęcy wrzask dobiegające z sali
eliksirów. Kilka gołębi siedzących na gzymsie odleciało.
- Panno Greengrass, niech się
panienka nie martwi… to zniknie… - mówił rozgorączkowanej Dafne profesor
Slughorn. –To znaczy… musimy odczekać pare tygodni, kły węża zawsze dają taki
efekt…
- Pare tygodni!? Niedługo jest
bal! – piekliła się Dafne. Hermiona doskonale rozumiała jej panikę. W końcu
która dziewczyna chciałaby mieć w tak ważny dla siebie wieczór długi, czerwony
nos wiedźmy z okazałą, sczerniałą
brodawką na czubku? – Ja ich tam nie dodawałam! Ktoś musiał mi to zrobić!-
jej spojrzenie powędrowało na Pansy, jednak nawet głupi widziałby w tym
momencie, że rozbawiona, ale i zdziwiona dziewczyna nie zrobiła tego. Kto nie
przepadał za Dafne i był na tyle dobry z eliksirów żeby to zrobić.?Spojrzenie
uczennicy domu węża powędrowało natychmiast ku dwójce Ślizgonów siedzących
zaledwie kilka miejsc od niej. Ale dzisiaj był tam Ślizgon… i Ślizgonka.
Hermiona uśmiechnęła się do niej przekrzywiając głowę jak ptak i pomachała
dziewczynie samymi palcami, aż tazagotowała się ze złości. No tak, przecież nikt
jej nie uwierzy, że to była przecudowna Hermiona Granger. Dafne poczuła jak w
oczach zaczynają jej zbierać łzy. Dlaczego wszystkie złe rzeczy spadały właśnie
na nią?! Wybiegła z klasy. Uczniowie po chwili wrócili do zwykłych zajęć.
- Żadnych wyrzutów sumienia?-
spytał się po chwili Draco znów marszcząc czoło.
- Żadnych. Zasłużyła na to . –
odpowiedziała Miona. Chłopak nadal robił marsową minę. Jękneła z bezsilnością –
Och, proszę cię Draco. Usunę jej to przed balem. Dbam o ludzkie odczucia, nie
martw się.
- Jak chcesz Hermiono.
Znów chwilę pracowali w
milczeniu.
- Ale Draco?
-Co?
- Musisz przyznać, że to było
zabawne.
Na twarz chłopaka powoli wpłynął
uśmiech.
ó
Hermiona przygotowywała te rzeczy już od kilku godzin. Gdzie
był Draco?! Jeśli ten arystokrata ją wystawił to nie ręczy za siebie. Większość
z tych składników była droga albo skradziona z szafki profesora Slughorna. A
jutro połowa z tego będzie do wyrzucenia. I jeszcze jej włosy, koszula… Wilgoć zawsze tak na nią działała. Cholera!
Niech się wreszcie zjawi!
Nagle drzwi otworzyły się i stanął w nich Draco Malfoy z
miną zdobywcy.
- Nie było łatwo… ale dla ciebie wszystko. Zdobyłem. – niósł
zabawnie prawą brew i postawił na stole kilka fiolek opatrzonych nazwiskami. –
Co dostanę w zamian?
- Myślałam że nic nie chcesz – Hermiona odwróciła się do
niego i także uniosła brew. – Ale dobrze, skoro tak bardzo chcesz to mogę zaoferować
ci parę godzin w moim towarzystwie, polegające na mieszaniu śmierdzących rzeczy
i wypełnianiu moich poleceń. Co ty na to?
- No… powiedziałbym że mam ciekawsze rzeczy do roboty, ale
skłamałbym, więc… co mam zrobić, szefowo?
Przez pare następnych godzin pracowali, śmiali się i
rozmawiali. A gadali o wszystkim: O Blaisie, o Ginny, o Harrym, o Ronie ale
także o rzeczach które nie miały większego związku z tym co robili: o planach
na przyszłość, dzieciństwie… W pewnym momencie każde z nich pomyślało, że kłótnie
przez te wszystkie lata były zwykłym marnotrawieniem czasu. Mieli rację.
- Nie wierzę, że to nic nie dało! –jęknęła Hermiona opadając
na miękki fotel Pokoju Życzeń. – To jedne z najsilniejszych substancji jakie
znam! I nie zachodzą żadne zmiany w krwi… Muszę iść po więcej rzeczy i … - nie
dokończyła, ponieważ Dracon popchnął ją z powrotem na fotel i sam usiadł w
sąsiednim.
- Prr, dziewczyno! Nie możesz się przemęczać. Czy wiesz, że
jest druga w nocy? - Hermiona
zmarszczyła brwi. Nie czuła zmęczenia. –Ale, jako że oboje wciąż jesteśmy
rozbudzeni przez te wszystkie świństwa, proponuję spożytkować tą energię w
przyjemniejszy sposób –Wyciągnął z kieszeni dwie buteleczki. – To mało, ale
znam pewne zaklęcie które sprawi, że nie skończy się tak szybko.
- Zamierzasz upić się Ognistą Whisky? O drugiej w nocy, w
pokoju życzeń, ze mną? - Hermiona poczuła rozbawienie.
- A czemu nie? Masz- wcisnął jej w ręke jedną z butelek.
Przejrzysty trunek migotał w świetle pochodni. Zanim się obejrzała, Draco
pociągnął ją za rękę zmuszając ją, żeby wstała. Wyczarował dwa kieliszki do
których oboje nalali zdrowo. – Proponuję za coś wypić. Za coś, co ma sens.
Hermionie przyszło coś do głowy.
- Za przyjaźń. I miłość. – Draco spojrzał się na nią; w jego
spojrzeniu czaiło się coś czego nie umiała odczytać.
- Racja. Za przyjaźń i miłość.
To jest świetne, ciekawie piszesz, bardzo mi się podoba. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńhttp://wbrewwszystkim.blogspot.com/ zapraszam
"Kokaina? Marycha? Bo dilerka to nie moja działka, ale – rozejrzał się na boki i z szeroko otwartymi oczami dokończył resztę zdania szeptem – słyszałem, że Pomyluna sprzedaje dość tanio.
OdpowiedzUsuń- Przestań, Malfoy – powiedziała sucho, choć rozbawiło ją to. – Nie możesz jej tak nazywać.
- Och, daj spokój, mówię to pieszczotliwie. – Zaczął siekać własny rozmaryn. Robił to w skupieniu i powoli, chyba nie chciał nic zepsuć przez swoje… rozkojarzenie. –Skoro ty mogłaś się okazać normalna i muszę przyznać, całkiem zabawna, to co z Pomyluną? Dała mi przepis na budyń waniliowy. To miłe, choć wolę śmietankowy."
UWIELBIAM CIĘ ZA TO, nie mogę przestać się śmiać XDD
kolejny świetny rozdział, Draco i Hermiona wznoszący toast za miłość! *u*
boję się o tą naszą Ginny, niech Hermionie się uda! ; x
Pozdrawiam ; ))
Szkoda że nie widzisz zachwytu na mojej twarzy po przeczytaniu rozdziału.
OdpowiedzUsuńNormalnie czegoś takiego wręcz się nie spodziewałam.
Naprawdę przyznam szczerze że mnie zaskoczyłaś i to bardzo pozytywnie.
Miejscami wręcz się uśmiałam do łez a miejscami było bardzo poważnie.
Masz fajny styl i poczucie humoru, które ukazujesz w opowiadaniach.
Swoich bohaterów pokazujesz w dość nietuzinkowy sposób co mi się bardzo podoba.
W końcu trafiłam na jakieś oryginalne opowiadanie i bardzo mi się to podoba.
Osobiście naprawę wypadłaś dobrze w moich oczach!
W wolnej chwili zapraszam na ; http://pokochac-lotra.blogspot.com - być może cie zainteresuje a tymczasem pozdrawiam.
Rozdział jest genialny :)
OdpowiedzUsuńPomysł z akcja na lekcji eliksirów też świetny :D
Życzę dużo weny i mam nadzieję, że nowy rozdział ukarze się niebawem ♥
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Przeczytałam w zadziwiająco krótkim czasie te pięć rozdziałów, a moja buzka szczerzy się po ostatnim z nich do Ciebie. Jesteś genialna i mam zamiar dowiedzieć się, jaki będzie ciąg dalszy, więc bardzo prosiłabym o poinformowanie mnie o nowym rozdziale na moim blogu w spamie, jeśli można oczywiście. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tuśka
dramione-odbudujmy-nasz-maly-swiat.blogspot.com
[SPAM]
OdpowiedzUsuńWitaj, chciałabym Cię zaprosić na mojego bloga o Dramione. Może kojarzysz bloga Rany Zamknięte? To właśnie ja, ale wyjeżdżam z nowym pomysłem na blogu http://jednoczesniedwieosoby.blogspot.com
Serdecznie zapraszam do czytania, dopiero pojawił się pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że zajrzysz i zostawisz po sobie jakiś ślad ze swoją opinią :>
Pozdrawiam, Claudia Malfoy.
fajnie piszesz i czyta sie to bardzo przyjemnie
OdpowiedzUsuńMam takie malutkie pytanie... O czym są te opowiadania o dramione?
OdpowiedzUsuńKoło Hekate mnie męczy ;'( Co będzie z wiewiórką?
OdpowiedzUsuń