niedziela, 6 października 2013

Rozdział dwudziesty - Misterny plan

Rozdział byłby wcześniej ale akurat ten tydzień sobie nauczyciele wybrali do męczenia nas prezentacjami i sprawdzianami:C
A na dodatek odkryłam Ylvis... Ten zespół jest genialny..
Mam takie dziwne odpały od paru dni… Chyba ograniczę cukier. A rysunki wstawię jak tylko ogarnę te usb-ki.
Czytajcie, czytajcie,  komentujcie…

·          

Ktoś zaatakował Ginny, Pansy i Rona.
Ktoś miał bardzo dobry kontakt z tymi osobami.
Ktoś miał ciemne włosy i był wysoki, patykowaty.
Czyiś głos znała.
Ten ktoś ostatnio schudł i poszarzał.
Ale tym kimś po prostu nie mógł być Harry!                                                                                
Hermiona poczuła jak ziemia usuwa jej się spod nóg. Zsunęła się na podłogę, czując impet uderzenia w kolanach. Pansy coś wołała, muzyka gdzieś daleko grała, ale to nie miało znaczenia. Bo nic go nie miało, znaczenie i sens gdzieś zniknęły. Wybraniec… Zbawiciel całego świata czarodziejów… Miałby atakować dziewczyny na których mu zależało? Ciemną, kobiecą magią? Teraz Hermiona pomyślała o tym jak szybko przybiegł, kiedy Pansy została zaatakowana. Jak znikł na chwilę przed zaatakowaniem Rona i Ginny. Ale to na pewno… na pewno miało jakąś lukę…  Dlaczego ona i Luna wciąż żyły w takim razie? Jej logiczny mózg natychmiast odpowiedział na to  pytanie: Harry miał do nich mniejszy dostęp niż do dwóch dziewczyn które były tak blisko niego. Ale te ataki były precyzyjne, uporządkowane, nie zachowywał się jak ktoś szalony… bardziej jak ktoś opętany.
Opętany.
Przez kobietę używającej czarnej, kobiecej magii.
Hermiona podniosła się w mgnieniu oka ignorując protesty Pansy. Zawrzał w niej gniew. Kto, na Merlina, ma czelność  krzywdzić jej przyjaciół?!
- Gdzie on jest? – wysyczała jak żmija do skonfundowanej Pansy.
- Harry? Mówiłam, poszedł w tamtą stronę, po poncz…  - Ale Hermiona już jej nie słuchała; zdejmując po drodze wysokie buty, nie mogła w nich biec. Przepychała się przez ludzi zgromadzonych w wielkiej Sali nie zwracając uwagi na ich krzyki oburzenia. Jutro parę osób będzie miało siniaki.
Hermiona! Zatrzymaj się, nie wiesz co robisz
Doskonale wiem co robię. Ratuję przyjaciół  - warknęła w zaciszu swojego umysłu.
To naprawdę nie jest dobry pomysł… Jeżeli jest opętany… Czy naprawdę nie pamiętasz już o używaniu tego rodzaju magii przez najpotężniejsze czarownice wszechczasów?
Mam to w nosie! Zadarła z moimi przyjaciółmi!
Dobrze, więc jak zamierzasz go odmienić? – podstępne pytanie, Hermiona o tym nie pomyślała.
Nie wiem! Rzucę w niego solą, czy coś…
To jest głupi przesąd na pecha i duchy. Powinnaś wiedzieć, że to idiotyzm!
Dobra, to co mam robić? Stać z założonymi rękami i patrzeć jak morduje mi przyjaciół? Raz już coś takiego przeżyłam, więc nie, nie dziękuję.
Musisz przywołać wspomnienie. Takie, które sprawia, że jest kim jest i czyni go szczęśliwym. Coś w rodzaju patronusa. Ale, Hermiono, to czy ci się uda zależy nie tylko od wagi wspomnienia, ale i mocy tej osoby która go opętała. A to naprawdę śmierdzi. Kiedy byłam w podziemiu szukając Ginny, niebo się zachmurzyło.
A co to ma za znaczenie? -  Hermiona wreszcie wypadłą na otwartą przestrzeń. Gdzie jest Harry? Zaczęła przeszukiwać okolice bufetu.
Nawet jak podziemia nie chcą wypuścić jakiejś duszy, niebo w czasie przejścia i wyboru, kiedy osądzają gdzie trafisz, niebo jest szare i monotonne, zawsze. Zawsze.
Może coś się pop…
Hermiona nie dokończyła myśli. Wpadła bowiem na żywą ścianę,  która wyparła jej dech z piersi  i chwyciła w ramiona.
- Miona! – zakrzyknął jej chłopak pijackim bełkotem. Hermiona cofnęła twarz, kiedy odór wódki dosięgnął jej twarzy.
- Jesteś pijany – mruknęła, zła, że przerwał jej szukanie Harry’ego.
- Ni, nie jestę – już zaczął zniekształcać słowa, uśmiech nie schodził mu z twarzy choć oczy miał zimne. – Sukalem cie. Bawiłass się dobrz?[i]
- Muszę już iść – Hermiona bezskutecznie spróbowała się wyrwać z jego ramion.
-Nie, nie musisz – nagle zaczął mówić normalnie, a przestał się uśmiechać. Hermiona poczuła jak przerażenie ścisnęło ją za gardło. – Co robiłaś w zaułku… zauważ, dokładnie takim samym jak ten… z Draconem Malfoy’em?
- Nie wiem o czym mówisz – wymamrotała, nie patrząc mu w oczy. Skąd on to wiedział? Było ciemno! Ciemno wszędzie, głucho wszędzie itd. Cóż, a co ona czuła? Takie fajerwerki, jakby każdy jej nerw zabłysł jaskrawym ogniem, czułość, kiedy patrzył w jej oczy, wręcz ból, kiedy musiała się od niego odsunąć. W sumie to głupia była. Dlaczego, na Salazara, nie została tam z nim?
- Wiesz doskonale. On mi powiedział. Myślałaś że się nie dowiem co? – Wyraz twarzy chłopaka robił się coraz groźniejszy. Hermiona przysięgłaby,  że w pewnym momencie jego tęczówki zrobiły się idealnie białe, czarne plamki źrenic na tle białek, kiedy popchnął ją brutalnie na mur. Ale miała lepsze rzeczy do zastanawiania się. Teodor uśmiechnął się jadowicie i pocałował ją, gryząc ją w  wargę. Usta wypełnił jej smak alkoholu i krwi. To nie był słodki pocałunek,  żaden z rodzaju tych, którymi  obdarzał ją wcześniej – ten był gorzki, brutalny w najbardziej prymitywny sposób, natarczywy, zaznaczający… niedobry. Kiedy całowała się z Draco, jego pocałunki również były mocne, ale nie w ten sposób!
Tymczasem Nott przycisnął ją do ściany tak że nie mogła wykonać nawet drgnienia rękami, bolało ją to i zaczął podciągać jej sukienkę. Miał ciepłe, spocone dłonie kiedy zaczął sunąć palcami w górę jej uda, a Hermiona zaczęła uświadamiać sobie co on zamierzał zrobić. Nie! Szarpnęła głową w bok i wierzgnęła nogami, lecz jedyne co dostała, to uderzenie w twarz. Krew poleciała z policzka rozciętego jego paznokciami.
- Nie próbuj tego więcej, kochanie – wyszeptał jej do ucha, wywołując  dreszcze obrzydzenia rozchodzące się od tego miejsca.
Hermiona! Zrób coś!
Niby co?
A bo ja wiem? Nie miałam jeszcze takiego problemu, zwykle pstrykałam palcami i zgładzałam natręta z powierzchni ziemi jak muchę, ale nie mam pojęcia jak masz cokolwiek zrobić bez różdżki… Może mu przywalisz?
Bez rąk,  Scherlocku?
Ale rada jej przyjaciółki przywołała na myśl wspomnienie. Była na kursie samoobrony. Uczyli się jak odeprzeć fizyczny atak bez pomocy rąk. Zawsze najbardziej podobała jej się jedna metoda – uniesienie nóg, zawieszenie całego ciężaru ciała na napastniku i wykop nóg. Lepiej się sprawdza podczas leżenia i można sobie obić tyłek, ale zawsze skutkuje. Tylko ją trochę zmodyfikuje…
- Nott – szepnęła zmysłowym głosem i przestała się szarpać. Chłopak natychmiast uniósł głowę i nadstawił czujnie uszy. – Czy nie powinniśmy znaleźć sobie…  przytulniejszego miejsca?
Na twarz Ślizgona natychmiast wpłynął obleśny uśmiech.
 -Oczywiście – powiedział ze śladem swojego dawnego dżentelmeństwa oraz dobrych manier i uniósł ją w powietrze, cały czas miażdżąc jej ręce. Ale na to właśnie Hermiona czekała. Powtarzając w myślach zasady instruktora zwinęła się w kulkę i z całej siły walnęła go w przeponę. Zgiął się w pół ze stęknięciem  i wypuścił ją z rąk. Upadła na podłogę, uderzenie wyparło jej dech z piersi. Z mroczkami przed oczami zaczęła się czołgać w stronę torebeczki.
Jednak zaraz poczuła jego ręce na nogach.
- Ty suko – wycharczał ze złością.
Podciągnął jej nogi tak, że spódnica jej sukni opadła jej na talię, pokazując nogi. Sam upadł na kolana, wyraz jego twarzy jasno mówił co zamierza zrobić… i że nie będzie to ani trochę miłe. Hermiona gwałtownie podciągnęła kolana, sprawiając, że się zatoczył i puścił jedną z nóg. Walnęła go obcasem w twarz z satysfakcją słuchając dźwięku pękającego nosa. Chłopak złapał się za twarz, spomiędzy palców leciała mu krew. Dobrze mu tak. Hermiona złapała za różdżkę i rzuciła na niego zaklęcie oszołamiające. Teraz leżał pięć metrów dalej na plecach, krew dalej lała się jak z kranu. „Ech” pomyślała Hermiona. Pomimo tego co zrobił, nie mogła go tu zostawić żeby udławił się własną krwią. Wstała więc na nagle drżących nogach, cała słaba kiedy adrenalina zniknęła i przewróciła go kopniakiem na brzuch.
- Ty śmieciu – wyszeptała z nienawiścią, ocierając policzek z brudu i krwi lamówką sukienki. I tak była do wyrzucenia, cała poszarpana.
- Hermiona! Nic ci nie jest?! – ktoś biegł korytarzem w jej kierunku.
- Tak, wszystko jest… - Hermiona zaczęła mówić, lecz nagle… zrozumiała, że zna tego kogoś.
I obróciła się bardzo wolno.
Przed nią stał Harry.
Ale to nie był do końca Harry. Ten miał całkowicie białe oczy z maleńką plamką źrenic i uśmiechał się diabelsko.
- Nic ci nie jest Mionko? – zapytał wyniosłym, kobiecym głosem jakby kogoś przedrzeźniał – Dobry Boże… a myślałam, że umiesz tylko wymamrotać pare śmiesznych słówek. Cóż, myliłam się.
- Ha-arry? – spytała się drżącym głosem dziewczyna. Chciała wygnać tę osobę z jej przyjaciela, ale teraz, po tym co zrobił  Nott, nie wiedziała czy da radę.
- Nie, szejk turecki – Nie-Harry przewróciła oczami i przez chwilę Hermiona mogła zobaczyć jej prawdziwą postać; piękną kobietę o posągowych kształtach, czerwonych lokach do pasa i z bladoniebieskimi oczami. Była cała blada, gdzieniegdzie pojawiały się piegi widoczne pod odważnym dekoltem średniowiecznej sukni.
Morgana!
Znasz ją?
Pamiętasz jak opowiadałam ci o mojej klątwie? O chłopaku którego zabili?
Tak…
To ona nas zdradziła.
- Och, serio He? Siedzisz w takiej słabiutkiej czarownicy? Przyjaciółko moja, staczasz się na dno – zaśmiała się Morgana perlistym głosem. Hermioa czytała o niej Miała być tą, która zabiła Merlina i króla Artura, złą czarownicą o wielkiej sile.
- Nie jestem słaba – ręce Hermiony zacisnęły się w piąstki.
- Ale silna też nie słonko. Aczkolwiek musiałam kryć się w tym słabym ciele. Trudno było cię złapać samą. Więc wymyśliłam ten numer z Nottem.
- Opętałaś go? – wyszeptała Hermiona. A ona tak mu przywaliła…
Jednak Morgana roześmiała się tylko.
- Nie do końca kochana. Sam chciał to zrobić – jej słowa były jadem. –Ja tylko dopilnowałam, żeby wszystko zgrało się w czasie.
- Po co to wszystko?- Hermiona zaczęła się cofać. Nie poradzi sobie z nią, nagle wiedziała to bardzo dobrze. To chodziło zabawe. No i przy okazji wymordowanie całego rodu Sparklingsnow żeby moja droga przyjaciółeczka nie miała w kogo ciała wchodzić.
- Sparklig… - Hermiona zmarszczyła czoło i nagle ją olśniło. – Moja rodzina. Ta prawdziwa.
- Najczystsza krew czarodziejska. Ród pierwszych i najmocniejszych, nie pochodzących od demonów i Lilith tylko od samej królowej czarownic w linii prostej. – Ręka Hermiony mocniej zacisnęła się na różdżce; bystre oczy szukającego natychmiast to wypatrzyły i machnięciem ręki Morgana wyrzuciła całą broń Hermiony w powietrze – Nie ze mną te numery, księżniczko. Chciałam cię zabić poprzez naznaczenie kołem – jakże ironicznie – ale zdecydowałam inaczej.[ii]
Białe oczy popatrzyły na nią okrutnie, kiedy uniosła rękę Harry’ego i otworzyła usta do inkantacji.
Sekundę później leżała na ziemi, oszołomiona przez zaklęcie, pokonana przez ograniczenia ciała w którym się znajdowała, a za nią, dumnie, z wyciągniętą różdżką stał Draco Malfoy.



[i] Bełkot taki pijacki, Nott taki nachlany, wow

[ii] Wiem, że jeszcze nic nie ma sensu, Za dwa rozdziały będzie cała historia osoby zamieszkującej głowę Hermiony. Wszystko wyprostuję i podociągam wątki, obiecuję, ale na razie chciałam żeby było tak tajemniczo*_*

9 komentarzy:

  1. I właśnie za ta tajemniczość uwielbia,m twojego bloga ♥ Rozdział jest przecudowny i po prostu brak mi słów :) Powiem tylko, że piszesz wspaniale :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo! Wszystko się wyjaśnia ;>
    Idę do szkoły :D
    ciemneijasnekoloryswiata.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy rozdział, dobry opis tej sytuacji z Nottem i jak zwykle przerwałaś w dobrym momencie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej ;D
    Wpadłam na Twojego bloga przypadkiem, ale wcale tego nie żałuję xD
    dziewczyno, ale ty świetnie piszesz *o*
    mam nadzieję, że poinformujesz mnie o kolejnym rozdziale ;)
    zapraszam do przeczytania meine "Hellheaven" ^^
    mam nadzieję, że nie pożałujesz :)
    Ps. na blogu oprócz opowiadań są też recenzje książek. Liczę na Twoją opinię w sprawie mojej pseudo-książki xd
    Pozdrawiam C.C.Clouds ;*
    http://mybooksmylife.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Eee... nie ogarniam. Skąd tam sie wzial Draco? xD WTF?!
    Fest ciekawa ta cała historia z tą Morganą. Ja na początku myślałam, że to ta w Hermionie jest ta zła :p A tu Harry! Tego to się kompletnie nie spodziewałam! Dziewczyno, zaskakujesz.
    Ze zniecierpliwieniem czekam na nowy rozdział i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja się tak zastanawiałam czy właśnie nie Hekate jest w głowie hermiony, ale pomyślałam, że to nie na sensu. Ale czy to nie ona? W końcu Morgana odezwała się do niej per 'He'. Może postanowiłaś zastosować zabicie jej jej własną bronią, przynajmniej w zamierzeniu Morgany?
    Kiedy następny rozdział?
    Czekam

    Nox

    OdpowiedzUsuń
  7. Mózg rozjebany. Na początku myślałam, że Nott chce ją zgwałcić, ale teraz już wszystko mi się powaliło :D

    ~Tajemnicza

    OdpowiedzUsuń
  8. Haha! Wiedziałam, że to Harry! A tak ogółem to wspaniały blog! Lecę czytać dalej!!!
    rozdzielonetrio.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń