piątek, 1 listopada 2013

Rozdział dwudziesty drugi - Hekate, czas na wyjaśnienia.

Betooo, moja betooo gdzieś ty się podziała? Gdzieś ją wcięło i straszę was przecinkami:DD Rozdział ma m nadzieje wyjaśnia wszystko – starałam się pisać… rzeczowo. Tyle że połowę pisałam na czekoladowym haju więc nic nie obiecujęJ
A na dodatek boli mnie brzuch:C
Wieeeem, że krótki, ale za to trochę więcej treści:D Ostatnio mam coraz mniej czasu... Resztę dziwnych, skomplikowanych akcji dociągnę w następny rozdziale.
Mordka, Hagridziątka!
·          
Hermiona otworzyła oczy.
Nie wiedziała gdzie jest. Nie znała zapachu tej poduszki, odcienia baldachimu, cichego tykania zegara, którego dźwięk był w jakiś sposób inny niż ten który zapamiętała. Nie rozpoznawała też faktury śliskiej satynowej pościeli i zbyt miękkiego jak dla niej materaca. Wsparła się na łokciach, oceniając wzrokiem pomieszczenie.
Była w pokoju, sypialni jakby połączonej z bawialnią. Kolorystyka pokoju była pastelowa, ściany w odcieniu chłodnego błękitu, a meble zostały wykonane z jasnego drewna bukowego. Przez przestronne okna wpadało wiele światła tańczącego w kryształowych karafkach na stoliku. W rogu stał biblioteczka pełna książek. Hermiona poczuła natychmiastową potrzebę obejrzenia ich. Wysunęła się z łóżka – dopiero teraz zauważyła jakie było szerokie, spała jak księżniczka na ziarnku grochu! – i zakładając w roztargnieniu szlafrok leżący wcześniej przy łóżku. Przeciągnęła palcami po wytłaczanych złotymi literami grzbietach książek. Zaraz… Znała te tytuły! Oliwer Twist, Dwie Królowe, Opowieści z Narni, Rekrut, Władca pierścieni Felix, Net i Nika…[i] To były znane i nieznane książki, poważne i lekkie, dorosłe i młodzieżowe. Jednak łączyło je jedno – były ze świata mugolskiego.
Hermiona poczuła konsternację. Czyżby znalazła się w mugolskim domu? Nie… Na ścianach wisiały obrazy, a dziewczyna widział jak otwarcie mrugają i podśmiechują się z niej. Mocniej opatuliła się szlafrokiem. Zawsze była przeciwna obrazom w sypialniach. Co z tego, że te osoby były martwe? Gołe, nieogolone nogi to gołe, nieogolone nogi!
Zaraz, nie rozpoznawała tych postaci. Myślała, że zna podobizny wszystkich czarodziei? Może po prostu ci nie wsławili się niczym szczególnym, byli po prostu członkami jakiejś rodziny czystej krwi. Zaczęła przechadzać się wzdłuż krótkiej galerii. Wkrótce zauważyła wspólne cechy: wszyscy mężczyźni mieli te wysokie kości policzkowe i jasne, najczęściej długie włosy, kobiety długie proste nosy i szpiczaste podbródki; większość z nich miała stalowoszare oczy.
Oczy pewnego chłopaka, który, choć zdecydowanie młodszy, spoglądał na nią z ostatniego portretu.
Tak, to dom Dracona.
Hermiona podskoczyła zaskoczona. Co… a potem wspomnienia zalały ją. Wszystkie, co do jednego, cały ich sens.
Jesteś! Bałam się, że zniknęłaś… Merlinie, jak dobrze, że jesteś!
Dobrze? Dla kogo niby? Jestem pasożytem w twojej głowie – Głos była wyraźnie smutna i zirytowana.
To… nieważne. Tak bardzo chciałam cię przeprosić… wyjaśnić, dlaczego postępowałam tak, a nie inaczej.
No słucham. Miałaś prawo zapomnieć wszystko… ale instynkt ci nie mówił, żebyś nie szła w stronę światła?
To nie jest takie proste. Ja… w tamtym miejscu rozumiałam, że zachwiałyśmy równowagę. Że nie wolno tak po prostu powracać z martwych.
Ofiarowałaś swoje życie za trzy inne. Równowaga została zachowana!
To.. skąd ty to w ogóle wszystko wiesz?
Siadaj. Opowiem ci moją historię.
·          
Zaczęło się… na samym początku. Bóg –Allach, Zeus, nazywaj go jak chcesz, to jedna i ta sama osoba – stworzył ziemię, ludzi i… anioły. W mitologiach były to pomniejsze bóstwa, Posejdony i inne takie. Ja byłam Amy[ii], Hekate, pani astrologii i sztuk wyzwolonych. Dlatego utożsamia się mnie z księżycem i magią. I żyłam szczęśliwie w raju, mając swoje miejsce, uwielbiając Boga… ale czegoś mi brakowało. Nie miłości, jej tam było od groma i trochę! Teraz już wiem co to było: przywiązanie, inny rodzaj miłości – taki w którym pomimo wad starasz się być lepszy i lepszy dla przyjaciół, rodziny, kochanka. Brakowało mi samodoskonalenia.
Kiedy rozegrała się Wielka Bitwa, walka między Lucyferem a Bogiem, nie chciałam przybierać żadnej ze stron. Ale później pomyślałam: A może dołączę na końcu? Ześlą mnie na Ziemię! To będzie coś nowego! Byłam głupia, tak. Ale pocieszam się tym, że nie zabiłam żadnego mojego brata i żadnej siostry.
Na Ziemi odeszłam od Gwiazdy Porannej i zaczęłam wieść żywot na Ziemi. Poznawałam ludzi, czasami im pomagałam, czasami utrudniałam życie. Zgłębiałam nauki Ziemskie i poznawałam gwiazdozbiory od ludzkiej strony, rosłam w siłę, tworzyłam zaklęcia. Spotkałam jeszcze paru aniołów którzy odłączyli się od Władcy Piekieł. Powiedzieli mi, że anioły upadają coraz częściej, zwiedzione pięknością śmiertelników i śmiertelniczek; ich dzieci tworzyły rasę Nefilim, której Bóg nie był przychylny, choć pozwalał żyć.
Paru z nich zakochało się w ludziach, lecz bało się kary Boskiej. Nie rozumiałam ich wtedy jeszcze, ale postanowiłam im pomóc. Widzisz, podczas nauk stałam się czymś więcej niż tylko aniołem. Byłam pierwszą i najpotężniejszą czarownicą. I na swoje podobieństwo utworzyłam z aniołów jedenastu czarowników, stracili oni skrzydła, zdolność tworzenia z niczego, długowieczność  jaka mi została, zyskali mądrość. Nadal mieli dobre kontakty z Bogiem, a ich dzieci mogły nie żyć w ciągłym strachu.
Nie wiń mnie za to, że zabawiłam się w Stwórcę, dałam im czego chcieli! To był dobry uczynek. Tylko nie przewidziałam tego co potem nastąpi.
Część nowopowstałych rodów czarodziejskich miała dobry charakter odziedziczony po anielskich przodkach. Ale trzy rodziny myślały tylko o sławie, bogactwie i przepychu; niedługo później zaczęli nienawidzić mugoli, jak sami ich nazwali. Przekonali pozostałe rody, aby zniknąć z tego świata i stworzyć własne społeczeństwo. I zgodzili się, a czarodzieje na pare stuleci zniknęli z kart historii.
I wtedy pojawił się o n.
Z początku go wręcz nie lubiłam. Bogaty panicz, zadzierający nosa kobieciarz, który nie zwraca na nic uwagi. To była Grecja, jakieś dwa wieki przed naszą erą. A później… Później, w wyniku.. pewnego zbiegu okoliczności, zobaczyłam jego bibliotekę. Ileż tam było książek! I przeczytał  je wszystkie, co do jednej. A dwa miesiące później zobaczyłam jak bawi się z dziećmi siostry, jak wkłada w to całe serce i pozwala robić z siebie głupca, byleby tylko były szczęśliwe! Polubiłam go. Nasza miłość rozwijała się powoli, ale z dnia na dzień robiła się coraz mocniejsza. Wzięliśmy ślub. Uwielbiałam siadać przy palenisku i patrzeć na jego prosty profil, na te szarawe oczy skupione na tekście i grzywę blond włosów opadających na czoło.
Domyślasz się o kim mowa. O przodku chłopaka w którego domu jesteś, Nikostracie Malfoy’u. Chociaż wtedy jeszcze nie mieli takiego nazwiska.
Był człowiekiem, zwykłym bogatym człowiekiem, któremu nie mogłam powiedzieć prawdy o mojej anielskiej przeszłości. Ale, Hermiono jakże byłam szczęśliwa, przykładając rękę do brzucha i czując kopanie naszego nienarodzonego jeszcze synka!
Morgana była wtedy moją przyjaciółką, jedną z anielic które przemieniłam. Za pomocą magii sprawiła, że ukochana przeżyła tyle lat zachowując młodość.
Dziewczyna? – szepcze zdziwiona Hermiona. Anielica i ludzka dziewczyna? To się w głowie nie mieści!
Tak. Morgana i jej partnerka, w ówczesnym czasie służąca, były safonistkami.
Safonistkami.
Lesbijkami, jak wy to ordynarnie nazywacie.
W każdym razie, zazdrościła mi, że mogę mieć dziecko, a ona nie. Więc… postanowiła mnie wydać. Bogu. Widzisz, zmieniłam siebie, ale nie ich. Wciąż byłam anielicą. I tu Bóg miał ambaras, bo nawet w swojej nieskończonej mądrości nie wiedział jak nas osądzić. W końcu wydał wyrok. Ja miałam na wieki żyć w innych ciałach, przez okres dziecięcy będąc tylko obserwatorem, a on… miał zniknąć. Na zawsze. Nie być w piekle, gdzie mógłby się odrodzić; jego dusza została na zawsze wypisana z Wielkiej Księgi.
 Ale dał nam jeszcze jedną noc razem. Żarliwie żegnaliśmy się w zaciszu naszej komnaty, a kiedy on zmęczony usnął na wieki wraz z pierwszymi promieniami słońca, wysunęłam się spod nakrycia, pocałowałam naszego parumiesięcznego synka i wyszłam dokonać zemsty.
To ja stworzyłam klątwę koła Hekate.
Specjalnie sprawiłam, aby cierpienie trwało długo. Chciałam żeby ona cierpiała tak jak ja cierpiałam. Żeby patrzyła na śmierć jej miłości.
A sama znikłam. Nasz młody Nikander miał dobrą opiekę, zadbałam o to. Wychował się wiedząc, że jest czarodziejem. Ród Malfoy’ów miał się dobrze.
Chcesz powiedzieć… że jestem spokrewniona z Draco?
Och, nie! Najwyżej w takim stopniu jak spokrewnione są wszystkie czarodziejskie rodziny.
Jak to się stało? Dlaczego dorastała wśród niemagicznych ludzi?
Historia twojej rodziny jest… smutna. Widzisz, do niedawna istniał jeszcze jeden czarodziejski ród. Stellargold. Jednak pare dni po twoich narodzinach zdarzył się straszny wypadek. Ktoś… iskra poleciała na drewnianą ścianę i spowodowała pożar. Nikt nie przeżył, tylko ty. Ale o tym nie wiedziano, rodzinę Stellargold uznano za wymarłą. A tymczasem ty zostałaś znaleziona przez pewną parę mugoli przechadzających się po błoniach wiosek. Sami stracili niedawno córkę i byłaś dla nich prezentem losu. Kochają cię bardziej niż możesz to sobie wyobrazić…
Po policzku Hermiony spłynęła pojedyncza łza.
Wiem,  że mnie kochają. Są moimi rodzicami. Chciałabym poznać ludzi z których się wzięłam, ale… To chyba nie ma znaczenia. Miłość nie musi brać się z krwi, prawda? Jak ja kocham Ginny, Rona, Harry’ego, Lunę… Dracona. Właśnie! – martwieje z przerażenia – Co z nimi?  Zdjęłam klątwę? Morgana zginęła?
Oczywiście, że zdjęłaś z nich klątwę. Inaczej byś nie umarła. A Morgana… To nie było śmiertelne zaklęcie Hermiono. Nie wiem co się z nią teraz dzieje. I nie wiem, czy nadal jest w ciele Harry’ego.
O Merlinie… Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa! Ginny! I będzie mogła być z Bleasem, i będą mieli piękne, zdrowe dzieci! Na Merlina!
Ich rozmowę przerywa pukanie w okno.  Hermiona podeszła do niego i zmarszczyła  czoło widząc sówkę ze zwiniętą gazetą. Ona jej nie zamawiała. Zapłaciła sowie i rozwinęła gazetę. Ukazałojej się zdjęcie martwej dziewczyny. Powoli podniosła rękę do ust.
- Luna..? –szepcze.
Martwą dziewczyną jest Luna.


[i] Charles Dickens, Gregory Philippa, C.S. Lewis, Robert Muchamore, J.R.R. Tolkien, Rafał Kosik
[ii] Aż mnie dreszcze przeszły! Otwieram upadłe anioły, patrzę na jedno imię i wiem że to musi być to. I co astrologia i sztuki wyzwolone? Magia i księżyc? Brrr…

6 komentarzy:

  1. Jak to martwa? Na Merlina, Luna nie żyje?! Teraz to mnie strasznie zaintrygowałaś. Rozdział jest wspaniały, po prostu boski ♥ Już się nie mogę doczekać kolejnego :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to Luna nie żyje?! Błagam dodaj następny rozdział , bo muszę się dowiedzieć co było dalej!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Luna?! Że ta Luna?! Nieeee! Nieeee! Nieeee!
    Tyle w temacie.

    Pozdrawiam,
    L.I

    Rozdział 22 na nowa-hermiona-granger.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. No i wszystko sie wyjasnilo ! I dobrze bylo ! I swietnie bylo! A tu w morde jeza musialo sie cos spierdolic !!! LUNA ! MOJA LUNA ! nosz kurde wskrzes ja czy cos ! No nie wiem ! Luna ma zyc !!.. ale.. ofiary sa potrzebne.. wiec zdaje sie na twoja wyobraznie :D
    No to czekam na nastepny rozdzial i zycze weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super . Po prostu super ! Nie mogę doczekać . Ciekawe zakończenie . Zaintrygowałaś mnie . Twój blog jest świetny, nie przerywaj pisania . Jesteś dobra w te klocki . Szkoda, że dopiero wczoraj znalazłam twój blog no ale wszystkie rozdziały już przeczytałam . Dobra, nie będe zanudzać . BOSKO I TYLE W TEMACIE !

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem pasożytem w twojej głowie - czyżby graczka Penumbry? :P

    OdpowiedzUsuń