Witajcie dziewczyny, chłopaki! Trzydziesty pierwszy rozdział, a wraz z nim - trochę informacji ode mnie.WAŻNYCH!!!
Postanowiłam mimo wszystko skończyć z Dramione, ale... nie skończyć z pisaniem i blogami. Będę dalej pisać fantazy, ale nie fanfiction, bo to mi po prawdzie już nie pasuje. Trudno mi pisać o uczuciach osoby, której sama nie stworzyłam.Co powiecie na Nefilim? :) Mam już zaczęte nawet. Mam nadzieję, że z tym będę pisać szybciej, ładniej, przede wszystkim - ciekawiej.
Cały ten blog złoże w jeden dokument i wrzucę na chomikuja w pdf'ie i mobi na e-booki.
Będziecie czytać? :)
Wasza
Serafino
Są chwile, w
których twoje zamiera. Nagle staje, odmawia posłuszeństwa i przestaje bić.
Każdy mógłby powiedzieć, że choć raz tego doświadczył, bo to, choć nietypowe,
dzieje się co chwila. Pierwsza miłość, ptak przelatujący przed oczami, brak
schodka pod stopami, kiedy myślisz, że on tam jest.
Ale czasem
przerywa bicie z powodu wiadomości, która zmienia twoje życie. Luz, blues i
muzyczka – bum bum, bum…, …, bum bum - następuje tragedia.
To było
wszystko, co Hermiona myślała, kiedy dowiedziała się, że Morgana zginie już za
parę chwil. Czuła zawiść, złość, nienawiść i to przez cały czas, ale kiedy ta
wiadomość do niej dotarła, zniknęły. Pustka… czuła pustkę. Jak opisać to
uczucie, kiedy wiesz, że do tego, aby twoje życie mogło znów być twoim życiem
potrzeba czyjejś śmierci?
- Należy się
suce – powiedziała jednak jadowicie. Jad poczuła drugi.
Draco
spojrzał jej w oczy. Odbijały się w nich te same emocje, które goniły dookoła
głowy Hermiony i para pewnych wojowniczo zmrużonych, brązowych oczu.
- Myślałem,
że wyznajesz zasadę przebaczać i
zapominać – powiedział twardo z nutką zdziwienia w głosie. – I że nie
przeklinasz – dodał.
- Ona - stuknęła go palcem w szeroką pierś –
mnie zabiła. Nigdy nie przebaczę i nigdy nie zapomnę. – Obróciła się lekko na
pięcie i wyszła z pokoju powiewając grzywą brązowych loków. Stukot jej obcas
dobrze było słychać na marmurowych posadzkach.
Młodzi
mężczyźni spojrzeli na siebie zdziwieni. Ron wzruszył ramionami.
- Na mnie
nie patrz. Kiedyś była miła.
·
Hermionę
dogonili na schodach prowadzących do lochów. Były one równie wystawne i bogato
zdobione co reszta pałacu: były tam bazaltowe poręcze, bogate malowidła na
ścianach, kryształowe żyrandole zawieszone na suficie. Jednak nawet to nie
mogło odegnać nieprzyjemnego zapachu wilgoci płynącego z podziemi.
Zbiegli po
szerokich schodach do lochów, wyglądających… dość odpychająco. W
przeciwieństwie do schodów, wyglądały zupełnie adekwatnie. Wręcz ociekające
wilgocią, pokryte grzybem ściany z ciosanego kamienia, pochodnie w uchwytach z
czaszek i pełno dziur w podłodze. Oprócz tego oczywiście zakratowane, puste
cele w grubych ścianach.
Tylko jedna
była zapełniona. Na środku celi, rozparta na dywaniku w orientalne wzory, w
pozycji lotosu siedziała Morgana.
Wyglądała na
całkowicie spokojną i wyciszoną. Medytowała chyba. Na jej krwistoczerwonych
wargach pojawił się delikatny uśmieszek, kiedy otworzyła swoje białe oczy i
ujrzała trójkę czarodziei.
- Dziwnie
ujrzeć was w takim składzie – powiedziała cicho. – Kiedy w gazetach pisali o
chłopcu, który przeżył, była brązowowłosa, rudy i brunet. Teraz jest mądrala,
ofiara i… śmierciożerca.
- Co chcesz
osiągnąć, Morgano? –spytała się Hermiona, podchodząc do celi i siadając po
turecku przed kratami. Dwoje młodych mężczyzn ustawiło się za jej plecami z
założonymi rękami. – Złośliwość nie ma wielkiego sensu w obliczu śmierci.
- Nie. Nie
ma. Ale ja was nie lubię – westchnęła, lecz zaraz uśmiechnęła się szeroko
płomiennowłosa. Wstała i pstryknęła palcami. W jakiś dziwny sposób jej ubrania
zaczęły zwijać się, kurczyć, rozciągać, aż bogato zdobiona toga zniknęła,
zastąpiona przez jakąś dziwną suknie. Miała zielony, płaski, wypierający biust
do góry gorset w delikatne, złote esy-floresy, ciemnozłotą spódnicę przetykaną
jadeitowymi nitkami oraz rozszerzające się na końcach rękawy, przechodzące od
ciemnej zieleni do brązowo-żółtego odcieniu złota. Na dość drapieżnie wyciętym
dekolcie miała zdobiną onyksami kolię, a na misternie upiętych włosach coś
pośredniego między tiarą księżniczki, a czepkiem.
- W
krynolinie trochę trudno im cię będzie wsadzić do grobu – zakpiła Hermiona.
- To jest
fortugał, dziecko – spojrzała na nią z wyższością Morgana. - Podobną suknię
miała na sobie Anna Boleyn w chwili ścięcia. Nie uważasz, że pasuje w takim
razie do sytuacji?
- Ja nawet
nie wiem kim była Anna Boleyn – wymamrotała Hermiona. Nie lubiła nie wiedzieć
nawet najmniej znanych faktów, a Morgana patrzyła się na nią teraz z jadem w
oczach wyraźnie dającym do zrozumienia, że powinna to wiedzieć.
- Anna
Boleyn była czarownicą i żoną Henryka VIII, najokrutniejszego z królów Anglii.
Została niesłusznie oskarżona o zdradę stanu i inne takie. – Hermiona spojrzała
się na niego szeroko otwartymi oczami.
On wiedział coś, co ona nie? Napotykając jej spojrzenie, wykonał gest
przypominający wzruszenie ramion połączony z machaniem rękami. – Jej portret
wisi w Hogwarcie.
- Lubię tego
chłopaka –Morgana spojrzała na niego z aprobatą w oczach i wygładziła na
spódnicy nieistniejącą zmarszczkę. –Ale do rzeczy. Pytasz mnie co chcę przez to
wszystko osiągnąć. Odpowiedz: Chcę wiele, lecz nie mogę nic. Sama, ale w tym
okrutnym świecie nikt mi nie pomoże.
- Nazywasz
to okrutnym światem? – Hermiona uniosła wysoko prawą brew. – Ty także
sprawiłaś, że on taki jest.
- Byłam
okrutna, bo świat był dla mnie okrutny. Oculum pro oculo, dentem pro dente.
- Qui gladio ferit, gladio perit.[i]
– Draco zaśmiał się, kiedy te słowa
opuściły usta dziewczyny. - To też mówi
o sprawiedliwości, Morgano. Czy to także ci się podoba?
Kobieta spojrzała na nią z
politowaniem, jakoś widocznym w mlecznych oczach.
- Myślisz, że wiesz dużo. Myślisz, że
znasz świat –powiedziała zduszonym głosem. – Ale ty nie wiesz nic. Twoja mała
wiedza oparta na namiastce inteligencji, jaką wy już nazywacie geniuszem, jest
prochem w porównaniu z moją wiedzą, niczym wobec wielkości Jedynego. I żal mi
cię. Tacy jak ty nie uznają sił większych od siebie, są zaślepieni dumą i ślepo
prą naprzód.
- Może to dobrze? – odezwał się nagle
Ron. Morgana obróciła się do niego wężowym ruchem, a fałdy jej sukni
załopotały.
- Niby dlaczego? –syknęła.
-Bo.. nie poddają się. Próbują nawet
jak upadają – spojrzał jakoś dziwnie na Hermionę. Zmarszczyła brwi. Czy on naprawdę miał to na
myśli Naprawdę myślał, że ona jest… taka? – Nie dają się stłamsić.
Morgana spojrzała się na niego w zamyśleniu.
Później lekko pokręciła głową.
- Z niektórymi rzeczami po prostu
trzeba się pogodzić, młody chłopaku. Niektóre rzeczy po prostu za nic nie dadzą
się przejść. Są ironią losu, bo przecież ironią losu jest wiedza o tym jak
wyjść z tego cholernego królestwa i kompletny brak pomysłu jak wyjść z tej…
- Wiesz jak stąd wyjść? – zawołali
równocześnie Draco i Hermiona, oboje z szeroko otwartymi oczami.
·
- Wiem –
powiedziała ze spokojem Morgana, znów przybierając na usta tajemniczy uśmieszek.
Gdzieś w
górze rozległy się kroki i Hermiona zrozumiała, że musi się śpieszyć.
- Jak? Jak
można się stąd wydostać? - zapytała,
przypadając w jednej chwili do krat. Pogodziła się już z tym, że zostanie tu na
zawsze, ale jeżeli istniał sposób, jeżeli jakaś nadzieja wciąż była…
- Dlaczego
miałabym się tym z tobą dzielić? –spytała całkowicie poważna Morgana.
- Ponieważ
zmażesz w ten sposób choć część swoich win i będziesz miała czystsze serce
podczas Sądu Ostatecznego?
Morgana
zdawała się rozważać propozycję.
- Nie –
potrząsnęła w końcu głową. Hermiona poczuła jak gniew znów wypełnia jej serce.
Zacisnęła mocniej ręce na kratach, tak mocno, że zza jej paznokci popłynęła
krew, choć ona wcale tego nie zauważyła.
- Po
pierwsze to jak już pewnie wspomniałam, nie lubię cię. Po drugie, nie
zaoferowałaś mi nic naprawdę godnego uwagi – powiedziała spokojnie, co jeszcze
bardziej rozwścieczyło Ślizgonkę. Morgana była mądra, naprawdę sprytna, jednak
serce miała czarne. Zabijała bez wahania i nie czuła potrzeby, żeby dzielić się ze światem jej mocą i
mądrością. Och, tacy ludzie naprawdę ją wkurzali.
- Co byś
więc chciała, żmijo? – wykrztusiła przez zaciśnięte zęby.
-Umowy.
Umowy, że jeżeli powiem wam pewną drogę do waszych ciał, ty oddasz mi miejsce w
duszy twojego pierwszego dziecka. Nie będę wpływać na jego decyzję, lecz będę
tylko obserwatorem. – Choć nadal dalekie, kroki zrobiły się głośniejsze i
Morgana przysunęła się także do krat. Była znacznie wyższa od Hermiony, ale
brązowowłosa z łatwością mogła zobaczyć błyski w jej oczach. – Moja magia
będzie je wspierać. Moja mądrość będzie pomagać dokonywać mu trafnych wyborów.
Moje…
- Nie. Dosyć
tych bzdur – Draco nagle wystąpił o krok do przodu, a w jego głosie można było
usłyszeć furię. Hermiona z niepokojem
poszukała jego ręki, a kiedy znalazła, mocno uścisnęła. To, co mówiła
Morgana, było chore. Czy ona naprawdę myślała, że skarze swoje dziecko na
takiego samego pasażera w ciele, jakim kiedyś była dla niej Hekate? – Nie masz
po co tracić śliny. Nigdy się na to nie zgodzimy.
- Wy? –
Morgana kpiarsko uniosła prawą brew. – Jej się pytam.
- W moich
planach jest, aby to dziecko było także moim dzieckiem, więc chyba mam prawo
głosu – powiedział, a jego głos był pewny. Uścisnął lekko palce Hermiony, a ona
poczuła ciepło rozlewające się w jej klatce piersiowej. Co prawda nie zapytał
się jej jeszcze o nic, a za to wyskakiwanie z dzieckiem miała mu potem zamiar
spuścić porządne manto, ale wiedza, że kocha ją na tyle, żeby chcieć mieć z nią
dzieci była dobra, naprawdę dobra. Zresztą, to było też w jej planach. I też
nie miała zamiaru oddawać dziecka Morganie jak jakiemuś Titelituremu.
- Nie.
Zwariowałaś? – spytała się Morgany z szeroko otwartymi oczami. – Nie
przehandluję mojego życia na życie mojego dziecka.
-No to tu zostajesz.
- I dobrze
- młoda dziewczyna otwarła oczy jeszcze
szerzej. –Nie rozumiem cię, Morgano.
Może i jesteś mądrzejsza i starsza od nas wszystkich, może tak, ale ty po
prostu…
- Hermiona –
powiedział ostrzegawczo Ron, oglądając
się z niepokojem przez ramię na
zbliżające się w korytarzu cienie, jednak dziewczyna mówiła dalej, wzburzona
słusznym gniewem i niepokojem.
-… nie
rozumiesz miłości! Znam twoją historię, Morgano. Czy skazałabyś miłość swojego
życia na taki los? Czy pozwoliłabyś, żeby osoba, która cię zabiła, mieszkała w jej
głowie? To chore! – wykrzyknęła.
- Nic nie
wiesz o miłości! – wysyczała Morgana, uderzając otwartą dłonią w stalowe kraty,
a końcówki jej włosów uniosły się lekko w powietrze.
Powiało od niej gorące powietrze. – Myślisz, że coś o tym wiesz! A nie,
dzieciaku, nie wiesz! I nie próbuj tego
porównywać! Co ma w sobie lepszego jedna, krótko żyjąca dusza w porównaniu z
oceanem wieczności, mądrości!?
Hermiona
poczuła jak wszystkie mięsnie w jej ciele tężeją, a obca ręka przesuwa ją na
bok.
- Ma w sobie
więcej miłości – wyszeptała i patrzyła jak umundurowany, milczący strażnik
zabiera nagle znów skamieniałą Morganę ku jej przeznaczeniu.
·
- …
niniejszym uznaję się oskarżoną za winną, a wyrok śmierci poprzez ścięcie głowy
mieczem natchniętym mocą Boską. Wyrok zobowiązany jest do wypełnienia go
natychmiastowo.
To był
krótki proces. Formalności.
- Już drugi
raz mieliśmy nadzieję i już drugi raz zawiodła – szepnęła Hermiona do stojącego
obok niej Dracona obserwując jak Morgana idzie wyniosłym krokiem na
podwyższenie, gdzie czeka kolejny milczący strażnik dzierżący u pasa biały jak
mleko miecz.
- Do trzech
razy sztuka – odszepnął blondwłosy chłopak, ale w jego głosie słychać już było
zrezygnowanie. Do Hermiony wróciło poczucie winy. To przez nią się tu znalazł.
- Draco, ja… - zaczęła mówić, ale on już jej nie słuchał. Patrzył
się z uwagą na podwyższenie, gdzie Morgana właśnie kładła głowę. Podniosła
wzrok dokładnie w chwili, kiedy Hermiona zwróciła na nią spojrzenie.
O
uśmiechnęła się do niej kpiąco.
Suka jedna.
A później
jej głowa potoczyła się w dół po uprzednio przygotowanej słomie.
W
brązowowłosej coś się uśmiechnęło, w samym jej sercu.
- Herm? –
usłyszała zza pleców.
CUDNE !
OdpowiedzUsuńMorgana w pełni zasłużyła na swój los. Mam tylko nadzieję, że nasi bohaterowi w jakiś sposób wrócą do swoich ciał i wszystko skończy się dobrze.
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
juhu morgana poszla w cholere
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, bezbłędne opowiadanie. Tak trochę kojarzy mi się z Pamiętnikami Wampirów i serią książek Meg Cabot "Pośredniczka", np jak Draco obwiązał się sznurkiem, żeby wejść do tego miejsca, gdzie przebywa Hermiona, w Pośredniczce była podobna scena.
OdpowiedzUsuń