niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział trzydziesty pierwszy - trzecia szansa

Witajcie dziewczyny, chłopaki! Trzydziesty pierwszy rozdział, a wraz z nim - trochę informacji ode mnie.WAŻNYCH!!!
Postanowiłam mimo wszystko skończyć z Dramione, ale... nie skończyć z pisaniem i blogami. Będę dalej pisać fantazy, ale nie fanfiction, bo to mi po prawdzie już nie pasuje. Trudno mi pisać o uczuciach osoby, której sama nie stworzyłam.Co powiecie na Nefilim? :) Mam już zaczęte nawet. Mam nadzieję, że z tym będę pisać szybciej, ładniej, przede wszystkim - ciekawiej.
Cały ten blog złoże w jeden dokument i wrzucę na chomikuja w pdf'ie i mobi na e-booki.
Będziecie czytać? :)
Wasza
Serafino

 Są chwile, w których twoje zamiera. Nagle staje, odmawia posłuszeństwa i przestaje bić. Każdy mógłby powiedzieć, że choć raz tego doświadczył, bo to, choć nietypowe, dzieje się co chwila. Pierwsza miłość, ptak przelatujący przed oczami, brak schodka pod stopami, kiedy myślisz, że on tam jest.
Ale czasem przerywa bicie z powodu wiadomości, która zmienia twoje życie. Luz, blues i muzyczka – bum bum, bum…, …, bum bum - następuje tragedia.
To było wszystko, co Hermiona myślała, kiedy dowiedziała się, że Morgana zginie już za parę chwil. Czuła zawiść, złość, nienawiść i to przez cały czas, ale kiedy ta wiadomość do niej dotarła, zniknęły. Pustka… czuła pustkę. Jak opisać to uczucie, kiedy wiesz, że do tego, aby twoje życie mogło znów być twoim życiem potrzeba czyjejś śmierci?
- Należy się suce – powiedziała jednak jadowicie. Jad poczuła drugi.
Draco spojrzał jej w oczy. Odbijały się w nich te same emocje, które goniły dookoła głowy Hermiony i para pewnych wojowniczo zmrużonych, brązowych oczu.
- Myślałem, że wyznajesz zasadę przebaczać i zapominać – powiedział twardo z nutką zdziwienia w głosie. – I że nie przeklinasz – dodał.
 - Ona - stuknęła go palcem w szeroką pierś – mnie zabiła. Nigdy nie przebaczę i nigdy nie zapomnę. – Obróciła się lekko na pięcie i wyszła z pokoju powiewając grzywą brązowych loków. Stukot jej obcas dobrze było słychać na marmurowych posadzkach.
Młodzi mężczyźni spojrzeli na siebie zdziwieni. Ron wzruszył ramionami.
- Na mnie nie patrz. Kiedyś była miła.
·          
Hermionę dogonili na schodach prowadzących do lochów. Były one równie wystawne i bogato zdobione co reszta pałacu: były tam bazaltowe poręcze, bogate malowidła na ścianach, kryształowe żyrandole zawieszone na suficie. Jednak nawet to nie mogło odegnać nieprzyjemnego zapachu wilgoci płynącego z podziemi.
Zbiegli po szerokich schodach do lochów, wyglądających… dość odpychająco. W przeciwieństwie do schodów, wyglądały zupełnie adekwatnie. Wręcz ociekające wilgocią, pokryte grzybem ściany z ciosanego kamienia, pochodnie w uchwytach z czaszek i pełno dziur w podłodze. Oprócz tego oczywiście zakratowane, puste cele w grubych ścianach.
Tylko jedna była zapełniona. Na środku celi, rozparta na dywaniku w orientalne wzory, w pozycji lotosu siedziała Morgana.
Wyglądała na całkowicie spokojną i wyciszoną. Medytowała chyba. Na jej krwistoczerwonych wargach pojawił się delikatny uśmieszek, kiedy otworzyła swoje białe oczy i ujrzała trójkę czarodziei.
- Dziwnie ujrzeć was w takim składzie – powiedziała cicho. – Kiedy w gazetach pisali o chłopcu, który przeżył, była brązowowłosa, rudy i brunet. Teraz jest mądrala, ofiara i… śmierciożerca.
- Co chcesz osiągnąć, Morgano? –spytała się Hermiona, podchodząc do celi i siadając po turecku przed kratami. Dwoje młodych mężczyzn ustawiło się za jej plecami z założonymi rękami. – Złośliwość nie ma wielkiego sensu w obliczu śmierci.
- Nie. Nie ma. Ale ja was nie lubię – westchnęła, lecz zaraz uśmiechnęła się szeroko płomiennowłosa. Wstała i pstryknęła palcami. W jakiś dziwny sposób jej ubrania zaczęły zwijać się, kurczyć, rozciągać, aż bogato zdobiona toga zniknęła, zastąpiona przez jakąś dziwną suknie. Miała zielony, płaski, wypierający biust do góry gorset w delikatne, złote esy-floresy, ciemnozłotą spódnicę przetykaną jadeitowymi nitkami oraz rozszerzające się na końcach rękawy, przechodzące od ciemnej zieleni do brązowo-żółtego odcieniu złota. Na dość drapieżnie wyciętym dekolcie miała zdobiną onyksami kolię, a na misternie upiętych włosach coś pośredniego między tiarą księżniczki, a czepkiem.
- W krynolinie trochę trudno im cię będzie wsadzić do grobu – zakpiła Hermiona.
- To jest fortugał, dziecko – spojrzała na nią z wyższością Morgana. - Podobną suknię miała na sobie Anna Boleyn w chwili ścięcia. Nie uważasz, że pasuje w takim razie do sytuacji?
- Ja nawet nie wiem kim była Anna Boleyn – wymamrotała Hermiona. Nie lubiła nie wiedzieć nawet najmniej znanych faktów, a Morgana patrzyła się na nią teraz z jadem w oczach wyraźnie dającym do zrozumienia, że powinna to wiedzieć.
- Anna Boleyn była czarownicą i żoną Henryka VIII, najokrutniejszego z królów Anglii. Została niesłusznie oskarżona o zdradę stanu i inne takie. – Hermiona spojrzała się na niego szeroko otwartymi oczami.  On wiedział coś, co ona nie? Napotykając jej spojrzenie, wykonał gest przypominający wzruszenie ramion połączony z machaniem rękami. – Jej portret wisi w Hogwarcie.
- Lubię tego chłopaka –Morgana spojrzała na niego z aprobatą w oczach i wygładziła na spódnicy nieistniejącą zmarszczkę. –Ale do rzeczy. Pytasz mnie co chcę przez to wszystko osiągnąć. Odpowiedz: Chcę wiele, lecz nie mogę nic. Sama, ale w tym okrutnym świecie nikt mi nie pomoże.
- Nazywasz to okrutnym światem? – Hermiona uniosła wysoko prawą brew. – Ty także sprawiłaś, że on taki jest.
- Byłam okrutna, bo świat był dla mnie okrutny. Oculum pro oculo, dentem pro dente.
- Qui gladio ferit, gladio perit.[i] Draco zaśmiał się, kiedy te słowa opuściły usta dziewczyny. -  To też mówi o sprawiedliwości, Morgano. Czy to także ci się podoba?
Kobieta spojrzała na nią z politowaniem, jakoś widocznym w mlecznych oczach.
- Myślisz, że wiesz dużo. Myślisz, że znasz świat –powiedziała zduszonym głosem. – Ale ty nie wiesz nic. Twoja mała wiedza oparta na namiastce inteligencji, jaką wy już nazywacie geniuszem, jest prochem w porównaniu z moją wiedzą, niczym wobec wielkości Jedynego. I żal mi cię. Tacy jak ty nie uznają sił większych od siebie, są zaślepieni dumą i ślepo prą naprzód.
- Może to dobrze? – odezwał się nagle Ron. Morgana obróciła się do niego wężowym ruchem, a fałdy jej sukni załopotały.
- Niby dlaczego? –syknęła.
-Bo.. nie poddają się. Próbują nawet jak upadają – spojrzał jakoś dziwnie na Hermionę.  Zmarszczyła brwi. Czy on naprawdę miał to na myśli Naprawdę myślał, że ona jest… taka? – Nie dają się stłamsić.
Morgana spojrzała się na niego w zamyśleniu. Później lekko pokręciła głową.
- Z niektórymi rzeczami po prostu trzeba się pogodzić, młody chłopaku. Niektóre rzeczy po prostu za nic nie dadzą się przejść. Są ironią losu, bo przecież ironią losu jest wiedza o tym jak wyjść z tego cholernego królestwa i kompletny brak pomysłu jak wyjść z tej…
- Wiesz jak stąd wyjść? – zawołali równocześnie Draco i Hermiona, oboje z szeroko otwartymi oczami.
·          
- Wiem – powiedziała ze spokojem Morgana, znów przybierając na usta tajemniczy uśmieszek. 
Gdzieś w górze rozległy się kroki i Hermiona zrozumiała, że musi się śpieszyć.
- Jak? Jak można się stąd wydostać? -  zapytała, przypadając w jednej chwili do krat. Pogodziła się już z tym, że zostanie tu na zawsze, ale jeżeli istniał sposób, jeżeli jakaś nadzieja wciąż była…
- Dlaczego miałabym się tym z tobą dzielić? –spytała całkowicie poważna Morgana.
- Ponieważ zmażesz w ten sposób choć część swoich win i będziesz miała czystsze serce podczas Sądu Ostatecznego?
Morgana zdawała się rozważać propozycję.
- Nie – potrząsnęła w końcu głową. Hermiona poczuła jak gniew znów wypełnia jej serce. Zacisnęła mocniej ręce na kratach, tak mocno, że zza jej paznokci popłynęła krew, choć ona wcale tego nie zauważyła.
- Po pierwsze to jak już pewnie wspomniałam, nie lubię cię. Po drugie, nie zaoferowałaś mi nic naprawdę godnego uwagi – powiedziała spokojnie, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Ślizgonkę. Morgana była mądra, naprawdę sprytna, jednak serce miała czarne. Zabijała bez wahania i nie czuła potrzeby,  żeby dzielić się ze światem jej mocą i mądrością. Och, tacy ludzie naprawdę ją wkurzali.
- Co byś więc chciała, żmijo? – wykrztusiła przez zaciśnięte zęby.
-Umowy. Umowy, że jeżeli powiem wam pewną drogę do waszych ciał, ty oddasz mi miejsce w duszy twojego pierwszego dziecka. Nie będę wpływać na jego decyzję, lecz będę tylko obserwatorem. – Choć nadal dalekie, kroki zrobiły się głośniejsze i Morgana przysunęła się także do krat. Była znacznie wyższa od Hermiony, ale brązowowłosa z łatwością mogła zobaczyć błyski w jej oczach. – Moja magia będzie je wspierać. Moja mądrość będzie pomagać dokonywać mu trafnych wyborów. Moje…
- Nie. Dosyć tych bzdur – Draco nagle wystąpił o krok do przodu, a w jego głosie można było usłyszeć furię. Hermiona z niepokojem  poszukała jego ręki, a kiedy znalazła, mocno uścisnęła. To, co mówiła Morgana, było chore. Czy ona naprawdę myślała, że skarze swoje dziecko na takiego samego pasażera w ciele, jakim kiedyś była dla niej Hekate? – Nie masz po co tracić śliny. Nigdy się na to nie zgodzimy.
- Wy? – Morgana kpiarsko uniosła prawą brew. – Jej się pytam.
- W moich planach jest, aby to dziecko było także moim dzieckiem, więc chyba mam prawo głosu – powiedział, a jego głos był pewny. Uścisnął lekko palce Hermiony, a ona poczuła ciepło rozlewające się w jej klatce piersiowej. Co prawda nie zapytał się jej jeszcze o nic, a za to wyskakiwanie z dzieckiem miała mu potem zamiar spuścić porządne manto, ale wiedza, że kocha ją na tyle, żeby chcieć mieć z nią dzieci była dobra, naprawdę dobra. Zresztą, to było też w jej planach. I też nie miała zamiaru oddawać dziecka Morganie jak jakiemuś Titelituremu.
- Nie. Zwariowałaś? – spytała się Morgany z szeroko otwartymi oczami. – Nie przehandluję mojego życia na życie mojego dziecka.
  -No to tu zostajesz.
- I dobrze -  młoda dziewczyna otwarła oczy jeszcze szerzej.  –Nie rozumiem cię, Morgano. Może i jesteś mądrzejsza i starsza od nas wszystkich, może tak, ale ty po prostu…
- Hermiona – powiedział  ostrzegawczo Ron, oglądając się z niepokojem  przez ramię na zbliżające się w korytarzu cienie, jednak dziewczyna mówiła dalej, wzburzona słusznym gniewem i niepokojem.
-… nie rozumiesz miłości! Znam twoją historię, Morgano. Czy skazałabyś miłość swojego życia na taki los? Czy pozwoliłabyś, żeby osoba, która cię zabiła, mieszkała w jej głowie? To chore! – wykrzyknęła.
- Nic nie wiesz o miłości! – wysyczała Morgana, uderzając otwartą dłonią w stalowe kraty, a  końcówki  jej włosów uniosły się lekko w powietrze. Powiało od niej gorące powietrze. – Myślisz, że coś o tym wiesz! A nie, dzieciaku, nie wiesz!  I nie próbuj tego porównywać! Co ma w sobie lepszego  jedna, krótko żyjąca dusza w porównaniu z oceanem wieczności, mądrości!?
Hermiona poczuła jak wszystkie mięsnie w jej ciele tężeją, a obca ręka przesuwa ją na bok. 
- Ma w sobie więcej miłości – wyszeptała i patrzyła jak umundurowany, milczący strażnik zabiera nagle znów skamieniałą Morganę ku jej przeznaczeniu.
·          
- … niniejszym uznaję się oskarżoną za winną, a wyrok śmierci poprzez ścięcie głowy mieczem natchniętym mocą Boską. Wyrok zobowiązany jest do wypełnienia go natychmiastowo.
To był krótki proces. Formalności.
- Już drugi raz mieliśmy nadzieję i już drugi raz zawiodła – szepnęła Hermiona do stojącego obok niej Dracona obserwując jak Morgana idzie wyniosłym krokiem na podwyższenie, gdzie czeka kolejny milczący strażnik dzierżący u pasa biały jak mleko miecz.
- Do trzech razy sztuka – odszepnął blondwłosy chłopak, ale w jego głosie słychać już było zrezygnowanie. Do Hermiony wróciło poczucie winy. To przez nią się tu znalazł.
- Draco, ja…  - zaczęła mówić, ale on już jej nie słuchał. Patrzył się z uwagą na podwyższenie, gdzie Morgana właśnie kładła głowę. Podniosła wzrok dokładnie w chwili, kiedy Hermiona zwróciła na nią spojrzenie.
O uśmiechnęła się do niej kpiąco.
Suka jedna.
A później jej głowa potoczyła się w dół po uprzednio przygotowanej słomie.
W brązowowłosej coś się uśmiechnęło, w samym jej sercu.
- Herm? – usłyszała zza pleców.


[i] Oko za oko, ząb za ząb
Kto mieczem wojuje, od miecza ginie.

4 komentarze:

  1. Morgana w pełni zasłużyła na swój los. Mam tylko nadzieję, że nasi bohaterowi w jakiś sposób wrócą do swoich ciał i wszystko skończy się dobrze.
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, bezbłędne opowiadanie. Tak trochę kojarzy mi się z Pamiętnikami Wampirów i serią książek Meg Cabot "Pośredniczka", np jak Draco obwiązał się sznurkiem, żeby wejść do tego miejsca, gdzie przebywa Hermiona, w Pośredniczce była podobna scena.

    OdpowiedzUsuń