Macie jakąś receptę na złe sny? Jest mi z tym coraz gorzej…
budzę się przerażona, kręgi pod oczami itp….
No i masz:D Wiedziałam że kiedyś ktoś zauważy, że piszę
pogmatwanie jak jakaś co z psychiatryka uciekła(a może to prawda?hah:D)
Postaram się więc więcej wyjaśniaćJ
Ludzie, no proszę… głupio mi trochę tak żebrać o komy, ale
teraz naprawdę – nie ma 7 komentarzy, nie ma rozdziału. Koniec kropka – ja też
muszę mieć motywację. Piszcie nawet tak lub nie, czasem piszecie w końcu tak
jak ja – czyli jak na prochachXD
Wiem, że ten rozdział jest dziwny.. ale źli się znowu czuję,
a to mi pomaga. W sensie, że pisanie. Jeszcze nie został zbetowany – za to jest
z prędkością światła!
Dobra, koniec moich psot!
·
Hermiona w milczeniu jadła jajecznicę przy prawie pustym
stole Ślizgonów. Rozmyślała. O czym? O wszystkim; o balu, ich planie,
niesłusznych podejrzeniach Draco, o których, jak miała nadzieję już zapomniał…
O Nocie, którego zostawiła chyba słusznie, nawet jeżeli jej serce podskakiwało
w dziwny sposób za każdym razem kiedy go widziała.. O Ginny, którą udało jej
się uratować na krótką chwilkę, którą musiała uratować do końca… O ciele, które
niedługo miała oddać głosikowi we władanie.
Kiedy Hermiona podejmowała tą decyzję, była przerażona i
roztrzęsiona. Och, podjęłaby tą decyzję za każdym razem – ale czy warto było
oddawać aż tyle? Dziewczynę, jak każdego normalnego człowieka, przerażała wizja
śmierci. Co tu dużo mówić, cholernie bała się samej myśli, że ona, jej umysł
umrą, a w prawdziwym świecie będzie chodzić jakaś obca Hermiona! Zabierze
wszystkie jej wspomnienia, zwyczaje, wstydliwe tajemnice, a nawet.. jej miłość.
Czy rozterki Hermiony staną się jej rozterkami? Czy będzie kochać Ginny jak
siostrę, czy będzie czuć podskok serca na widok Notta, nadal patrzeć z czułością
na gapowatego Rona, czuć ucisk w żołądku na każde słowo Dracona?
W zasadzie to przecież Hermiona sama nie wiedziała kogo
kocha. Bo „kocha” było bardzo, bardzo właściwym słowem.
Oj, wiesz kogo
kochasz…
Nie. W przeciwieństwie do ciebie, nie mam paru tysięcy lat
doświadczenia z miłością.
Rudy, czarnowłosy czy
blondyn? Kogo wybrać? Może zakręć butelką, skarbie.
Ta, ta. Coś w szampańskim jesteś dziś humorze.
Przykro mi. Dla ciebie
to tragedia o w ogóle. Dla mnie -
szczęście, że wreszcie będę mogła poruszyć sama palcami u stóp,
zasmakować chleba, pocałować kogoś, a nie tylko siedzieć tyle lat zamknięta w
tobie. Jestem z tobą od początku… przez siedemnaście lat krzyczałam tylko w
środku ciebie!
Dlaczego nie masz własnego ciała? Nie możesz sobie stworzyć?
– Hermiona nie zamierzała szczególnie jej współczuć.
Cóż.. nie. Jestem, tak
jakby, przeklęta.
Niby za co? – prychnęła dziewczyna w myślach. – Przecież
jesteś tak miła i empatyczna.
Zakochałam się w
ludzkim chłopaku – w głosie jej słychać było słychać prawdziwy smutek. – Ja
zostałam tylko przeklęta. Jego dusza została unicestwiona.
Ooo… przepraszam. Nie… nie wiedziałam. Serio, sorry.
Niepotrzebnie. To było
tysiąc sześćset dwanaście lat temu… zresztą mieliśmy dziecko. Jego potomkowie
żyją do dziś. Jesteś jedną z nich, wiedziałaś? Inaczej nie weszłabym w twoje
ciało
Co? – Hermiona zakrztusiła się jajecznicą. - Że jak? Przecież… ja jestem szlamą!
Mugolaczką! Moi rodzice są całkowicie niemagiczni!
Cóż… Tak nie do końca,
bo widzisz…
- Jak z Ginny? – Harry musiał być naprawdę zaniepokojony
stanem dziewczyny, skoro naraził się na publiczne zlinczowanie i usiadł przy
stole ślizgonów. Cholera! Hermiona
wysłała jeszcze jedną myśl do głosiku,
mówiąc ,że porozmawiają o tym później i skupiła się na Wybrańcu
- Skąd wiesz, że coś jest nie tak? - powiedziała ponuro, grzebiąc widelcem w żółtej papce. Harry ostatnio był jakiś
dziwny. Wiedziała, że ciężko zniósł rozstanie z Ginny, ale schudł przerażająco.
Wielkie, fioletowe cienie pod oczami też nie wyglądały najlepiej.
- Opiera się na tym idiocie Zabinim jakby ledwo chodzić
mogła. No i powiedzmy, że trochę poszarzała. Wygląda jakby normalnie z piekła
wróciła.
- W zasadzie to nie mylisz się tak bardzo. – Hermiona
uśmiechnęła się gorzko i opowiedziała mu
całą historię. Nie wyglądał na zaskoczonego. Jedynie kiedy opowiedziała,
jak mieszkanka jej ciała udała się w podróż po duszę Ginny, prze oczy przebiegł
mu niepokojący cień.
- Cholernie
przerąbane – podsumował.
- Co ty nie powiesz – zironizowała Hermiona.
Przez chwilę gadali o szkole, książkach, quiditchu w którego
Ginny aktualnie nie mogła grać, o błahych rzeczach. A potem na stół padł czyiś
cień.
- Przepraszam, Potter, ale czy mogę przez chwilę porozmawiać
z Hermioną sam na sam? – zapytał Teodor Nott.
·
- Czego chcesz? – chłodno spytała się Hermiona wysokiego
bruneta miętolącego brzeg szaty. Nie zamierzała mu przebaczać, niezależnie od
tego jak słodko wyglądał taki skruszony. Nie. Nie.
- Przeprosić? – wreszcie na nią spojrzał. Skrucha w jego
oczach wyglądała prawdziwie, ale Hermiona nie urodziła się wczoraj.
- Za co? – spytała się niewinnym, lecz jakże wrednym
głosikiem.
- Za to, że z nią spałem. – Teodor nie był typem człowieka
który powie to cicho. Był szarmancki, sprytny, ale przede wszystkim odważny i dumny…
na Ślizgoński sposób.
- Czekaj. Chcesz powiedzieć, że przepraszasz za zdradzanie
mnie? I to z największą dziwką Slytherinu? Co ty nie powiesz – szydziła
Hermiona. Była zła. Jednego nie cierpiała: łamania zaufania.
- Tak, chcę przeprosić właśnie za to. Kiedy mnie z nią
widziałaś… właśnie z nią zrywałem! Zamierzałem powiedzieć ci o tym wieczorem –
gorliwie zapewniał ją Nott.
Hermiona przez chwilę udawała, że się zastanawia.
- Nie. Nie wierzę ci
-powiedziała lekko.
Ten zmierzył ją wzrokiem spokojnym i zaciętym, a potem
wskoczył na stół.
- Słuchajcie wszyscy!!!
- zawołał tak, żeby usłyszał go
każdy w Wielkiej Sali, w której było już całkiem dużo ludzi. Zwrócili twarze w jego stronę. – Pewna
dziewczyna tutaj mi nie wierzy. Chociaż kocham ją najbardziej w świecie,
zachowałem się jak palant i – na chwilę urwał – cóż, przespałem się z inna nie
jeden raz. – Ze strony jego widowni, zwłaszcza z damskiej strony dobiegło go głośne buczenie. – Jednak chcę ją
przeprosić. Chcę całować nawet jej stopy, chcę być przy niej zawsze, chcę robić
wszystko o co mnie poprosi. Chcę być z nią. I udowodnię to… długoletnim
przywiązaniem, miłością i byciem jej sługą. – Teraz wszyscy westchnęli. Słysząc
takie gładkie słówka, jakby zapomnieli, że przed chwilą powiedział, że zdradzał
swoją dziewczynę. – Hermiono Granger, czy uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz
ze mną na Bal siódmioklasistów? – uklęknął i wyjął z kieszenie puzderko.
Otworzył jej delikatnie, a w środku zamigotał przepiękny wisior w kształcie
serca.
Cholera. Ładny był.
·
Hermiona wpadła na Dracona przy schodach.
- Nie było cię na kolacji – powiedziała, zamiast
przywitania. To była już późna godzina; mieli tylko niecałą godzinę do ciszy
nocnej.
- Taaa… Blaise mi coś skołuje. Chciałem iść się
przewietrzyć. – Hermiona dopiero teraz zauważyła, że chłopak ma na sobie grubą
bluzę z logo uniwersytetu Ivy League. Nie wiedziała, że on w ogóle wie, że coś
takiego istnieje.
- Idziesz na Wieżę Astronomiczną? – Hermiona zmarszczyła
brwi. To było jedyne miejsce do którego prowadziły te wykute w kamieniu schody.
- Muszę pomyśleć. Idziesz? – odwrócił się w stronę
kamiennych stopni i zaczął iść. Przekręcił głowę i spojrzał się na nią tym
głodnym wzrokiem. - Miejsca jest tam
wystarczająco.
- Idę – Hermiona uśmiechnęła się radośnie. W końcu już od
dawna nie złamała jakiś zasad.
·
- Wyobrażasz sobie, jak by to było, spaść tu teraz, być
wolnym od wszystkiego? – przechyliła się przez barierkę i rozłożyła ręce jak do
lotu. Draco pomyślał, że jest piękna, pięknem Boga i upadłego anioła który spadł
na ziemię… niestety nie dla niego.
- Mogło by być fajnie. Ale tylko przez chwilę, więc złaź,
zanim się zabijesz.
- Rymujesz, mocium panie? – zaśmiała się. – Obawiam się, że
ja tylko wiersze białe mam na stanie.
- Co znaczy mocium? – Spytał się tylko Draco. Cały on… No,
ale czarodzieje nie mieli takich książek na lektury.[i]
- Chodź tu lepiej – zaśmiała się więc jeszcze raz, usiadła i poklepała miejsce
obok siebie. Usiadł, choć trochę z wahaniem. Zachowywała się jakby za parę dni
miał być koniec świata. Jakby wszystko
miało się skończyć, umrzeć, jakby nic nie miała do stracenia. Przerażało go to.
- Zimno tu – Hermiona
objęła się ramionami, chcąc zatrzymać choć trochę ciepła w ten
październikowy wieczór.
Dracon bez słowa rozpiął swoją olbrzymią bluzę, wysupłał
ręce z rękawów, zakrył i zapiął ich oboje. Hermiona spojrzała na niego
zdziwiona. Nie do końca jej o to chodziło… i na romantycznych filmach jakoś to
inaczej wyglądało.
- Nie będę ukrywać, mi też byłoby zimno – uśmiechnął się
krzywo. W sumie to Ślizgonce to nie przeszkadzało. Objęła go ramionami ,
przylegając jak małpka pod ciepłą bluzą. On także przygarnął ją do siebie i
ustawił ramię w taki sposób, żeby mogła się oprzeć.
„Dlaczego, och, dlaczego on musi być taki przyjacielski?
Dlaczego muszę to wszystko w sobie dusić? To takie męczące!”
„ Ona patrzy się na mnie tak ufnie… gdyby wiedziała co do
niej czuję, nie chciałaby mnie nawet dotknąć. Nie mogę jej powiedzieć. Wtedy
stracił bym chociaż te chwile z nią. A ona chyba wciąż kocha Notta. Chociaż
nie. Na pewno nie.”
-Więc… - odchrząknął. – z kim idziesz na bal?
Wyczuł jak jej kobiece ciało przyciśnięte do jego napięło
się na moment.
- Z Teodorem – wyszeptała, nie patrząc na niego. –
Postanowiłam dać mu drugą szanse…
Teraz to on zesztywniał; nagle przypomniał sobie ten
wisiorek który tajemniczym sposobem pojawił się na jej szyi rano. Sądził, że
nie może bardziej nienawidzić Teodora, który tak skrzywdził jego mała, byłą
Gryfonkę; mylił się.
- A ty? –spytała się cicho.
- Z Astorią – Głupia krowa, wymogła to na nim, różowa
lafirynda…
- Serio? Czasem Draco, powiem ci, że cię nie rozumiem. –
powiedziała złośliwe. Draco poczuł złość. Co, to ona mogła iść na bal z
największym idiotą i psycholem świata, a on nie mógł iść z normalną, pustą
lalką?
- Masz rację. Zimno tu – wypiął się z bluzy, wstał
pośpiesznie i zaczął iść w stronę schodów.
- Draco! – zawołała. – Zostań! Nie to miałam na myśli!
Ale on tylko odkrzyknął:
- Dobrej nocy Hermiono!
I zniknął. Hermiona została sama, z pachnącą męskimi
perfumami bluzą, zimnym kamieniem i słońcem, które już zaszło.
Bosze jaka Hermiona jest głupiaaaa !
OdpowiedzUsuńgrrr .. zdenerwowała mnie.
Mam nadzieję, że oni w końcu będą razem, no ! :D
Pzdr.
Nie no chyba się zaraz pochlastam, jak ona mogła mu wybaczyć. Nie wiem co kombinujesz, ale musisz wiedzieć, że uwielbiam twoje opowiadanie własnie za to pogmatwanie :) Mam nadzieję, że nowy rozdział niebawem, bo już się nie mogę doczekać :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Twój blog został nominowany do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńWięcej informacji znajdziesz na http://nowa-hermiona-granger.blogspot.com/p/blog-page_5845.html
Pozdrawiam:
Lacarnum Inflamare!
Czy ten Nott nie mógłby już zniknąć? Musiał znowu przekonać do siebie Hermionę? Ehhh, pokręcone ;-)
OdpowiedzUsuńBoże... kocham tego bloga :D Kiedy next? <333
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Nie nawidze Notta! Wywal go!
OdpowiedzUsuńWczoraj znalazłam twojego bloga i zaczęłam czytać... Zakochałam się w tym co piszesz <3 Twoja historia jest wyjątkowa! Dawno nie czytałam czegoś tak wciągającego :) Błagam o więcej... błagam <3
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny... do momentu aż ona powiedziała mu że idzie z Teodorem grr... zdenerwowała mnie >.<
Pozdrawia, Iza
Jest 1:10, a ja jutro mam do szkoły na 7.10 ehhh wiec moj komentarz nie bedzie za długi. xd Pochłonełam rozdziały naprawdę szybko. Bosko piszesz. Z niecierpliwoscia czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam. ;*
OdpowiedzUsuńRozdział cudny ! :* Z resztą tak jak wszystkie :P Czekam na kolejny rozdział ze zniecierpliwieniem. Dużo weny życzę .
OdpowiedzUsuńP.S. Podoba mi się Twoje psychiczne pomysły :D (zwłaszcza rozdział 17 ;P)
Hermiona w niektórych momentach zachowuje się jak suka. No sorry inaczej tego nie ujmę. Suka, suka, suka. A co do ciebie; piszesz wspaniale. Dasz trochę talentu? No tak malutko ♡
OdpowiedzUsuń~Tajemnicza