Ja dziękuję… wróciłam o siódmej
do domu i chwilę później zaczęłam pisać. Jestem leciutko zmęczona, więc proszę
o wyrozumiałość, jeśli pojawią się jakieś dziwne schizy :P I przepraszam że
dopiero dziś :C Ale miałam wspaniałe wakacje! No prawie. Nigdy więcej nie
pojadę sama na obóz. Zresztą zgubiłam okulary i mnie oczy pieką od ekranu. Ale
cóż. Zaczynam pisać.
O matko… Przeczytałąm moje
starsze posty… F –A – T – A – L –N – I – E
Piosenka jeszcze, nawet jak nikt
jej nie przesłucha…. Może… Zamrożona wyborowa, Die Toten Hosen - http://www.youtube.com/watch?v=s6zA_Rkb27s
Spodoba wam się ludziska:D
Całuski!
ó
Hermiona w pełnym pędzie
przebiegła całą trasę z siódmego piętro do pracowni historii magii. Cholera,
cholera, na gacie Merlina! Malfoy za to zapłaci, już ona o to zadba! Nie umiał
na przykład nastawić budzika… magicznego budzika… no, czegoś co by ją obudziło?
Stanęła przed klasą, zamknęła
oczy i wzięła głęboki oddech. Nie mogła w końcu w takim stanie wejść na lekcję.
Musiała się uspokoić, być poważną, młodą Ślizgonką i nie pokazywać swoich
słabości, ot co. Przekona profesora Binnsa żeby pozwolił pisać jej test kiedy
indziej. Cholercia… Muszę przestać przeklinać! No, chyba że Dracona. Wygładziła
spódniczkę i otworzyła drzwi.
Wszystkie oczy zwróciły się na
nią. Kto śmiał spóźnić się na test u profesora Binnsa? Kto mógł być na tyle
głupi? Bo to przecież nie mogła być Hermiona Granger, wzorowa uczennica, prefekt
naczelna i wielbicielka Historii Magii.
Nie, ktoś musiał się pomylić.
Ślizgonka poczuła się okropnie.
Och, dlaczego nie mogli zająć się swoimi kartkami? To było odrobinę… krępujące.
Teraz, odprowadzana spojrzeniami całej klasy musiała przejść do katedry
profesorskiej i na drżących nogach wytłumaczyć swoje spóźnienie.
-Panie profesorze… Ja naprawdę bardzo, bardzo
przepraszam. – zaczęła – Ja po prostu… I jeszcze ten test… Naprawdę
przepraszam. –Przepraszała, ale jakaś część jej umysłu szeptała, że to
niesprawiedliwe, jak miała się obudzić, przecież… pomagała koleżance, a nie
mogła wyjaśnić tego nauczycielom. Większość z tego co już zrobiła… i co zamierzała
zrobić była nielegalna, na Salazara! – A ja naprawdę uczyłam się na ten
sprawdzian i mogę go napisać teraz, ze skróconym czasem. Tylko… Niech mi pan da
szanse, profesorze Binns.
Półprzeźroczysty nauczyciel
popatrzył się na nią badawczo, a żołądek Hermiony ścisnął się w supeł. Zamarła
w oczekiwaniu na wyrok.
- Dobrze. Siadaj. – I profesor Binns zawisnął
nad swoim krzesłem.
Tak po prostu? Hermiona była
zdziwiona, jednak nie zamierzała negować
decyzji nauczyciela. Wymamrotała niewyraźne „Dziękuję”, chwyciła wolny
arkusz tekstowy i ruszyła na swoje miejsce obok Ginny. Malfoy uśmiechał się do
niej tylko trochę złośliwie z miejsca za Rudą. Miona pokazała mu język.
- A panno Granger, jeszcze
jedno… - dziewczyna przystanęła słysząc głos profesora. Tym razem byłą
grzeczna! No… w miarę.
- Tak, panie profesorze? –
obróciła głowę
- Jakiego zaklęcia użyłaś? – Hermiona
zmarszczyła brwi. O co chodziło? To było dziwne… nie rzucała ostatnio żadnych
zaklęć które zainteresowałyby profesora Binnsa.
-Przepraszam, ale obawiam się,
że nie rozumiem. O jakie zaklęcie panu chodzi? – spytała się zdziwionym głosem.
- Twój wygląd. - Profesor
zmarszczył swoje brwi w odcieniu rozwodnionego błękitnego barwnika do miętowych
cukierków. – Czuć tu potężną magię. Nie wiedziałaś?
To było niesamowicie zagmatwane
i nagle Hermiona, nieomylna kujonka poczuła, że zwyczajnie… nie rozumie. Chociaż…
musiała zbadać te sny.
- Musiał się pan pomylić panie
profesorze. –Powiedziała wolno. – Ale dziękuję. To daje mi wiele do myślenia.
Usiadła i odpłynęła myślami w
wojny centaurów i trytonów.
ó
Draco wpatrywał się w tył głowy
dziewczyny siedzącej na ukos od niego. O co tu, na Salazara chodziło? Jakie zaklęcie? Młody Malfoy nagle
poczuł, że dziewczyna nie mówi mu wszystkiego. Musiał to od niej wydobyć, lub
zdobyć tą wiedzę samemu. To będzie wymagało paru eksperymentów. Miał w końcu trochę krwi od dziewczyny z
poprzedniego wieczoru.
Właśnie… Poprzedni wieczór.
Jak on to jej wytłumaczy? Całe
szczęście, że amortencji było mało, bo nie miał szmaragdowo-srebrnego pojęcia
jak by się wtedy zachował. Z jakiegoś powodu te pare kropel eliksiru podziałało
na niego mocniej niż pół fiolki… kiedyś. Do tamtego zdarzenia wolał nie wracać.
Ale wracając do Hermiony, to było rzeczywiście dziwne. Jak wszyscy uznał , że
to jakieś magiczne kosmetyki, ale teraz… Tu było pogrzebane coś więcej.
A on zamierzał to znaleźć.
ó
- Ten test był strasznie łatwy
–stanowczo stwierdziła Hermiona kiedy wychodziły z sali po lekcji. – A tak się
bałam i tyle uczyłam… Zmarnowałam trzy godziny na Ustawę o przyznaniu terenów
zachodniej Anglii i Szkocji Centaurom z wyłączeniem jezior.
- Zwariowałaś? – Jęknęła
wyraźnie zmęczona Ginny. – Nigdy w życiu nie pisałam tak trudnego testu!
Miona uważnie spojrzała na Rudą.
Test był bardzo łatwy, nie tylko ona tak uważała. Koło Hekate musiało wpłynąć
nie tylko na formę fizyczną dziewczyny, ale i psychiczną. Było naprawdę źle.
Jak mogła znaleźć lekarstwo?
- Jak się czuje Ron? – spytała
się jej Ginevra.
- Dobrze. Też nic nie pamięta. –
Hermiona opowiedziała rodzeństwu co zdarzyło się tamtej nocy. Oboje jednak
mieli, hmm, amnezję.
- To dobrze. – Ruda wyraźnie
odetchnęła. – Nie mogę w to wszystko uwierzyć. Mam tylko… miesiąc. Maksymalnie
miesiąc życia.
- Wszystko będzie dobrze.
Obiecuję ci to. – Hermiona objęła przyjaciółkę. Zwykle nie mówiła rzeczy które
mogły nie być prawdziwe, ale dziewczyna potrzebowała wsparcia.
Przed dziewczynami nagle wyrósł
Nott.
- Witam kochane panie –
uśmiechnął się do nich, a te odpowiedziały mu tym samym. Pomimo podejrzeń
Hermiony, chłopak był takim promyczkiem światła w ich smutnym życiu. – Jeżeli
idziecie na obiad, drogie moje przyjaciółki lub coś więcej, jak w przypadku
Hermiony – mrugnął do niej łobuzersko – to wezme wasze torby i je odniosę,
żebyście mogły w spokoju skonsumować posiłek.
Hermiona zaśmiała się w duchu.
Chyba właśnie dlatego zaczęła żywić do niego cieplejsze uczucia –kiedy chciało
jej się płakać, pocieszał ją, kiedy była pocieszona, rozśmieszał ją.
- Oczywiście mój sługo
–powiedziała, oddając mu torbę. – Tylko pamiętaj, że cię ukarze jeśli źle
wykonasz swe zadanie. –Puściła mu perskie oczko. – Hasło to „Szampon dla
Severusa”
- Do usług, pani –powiedział i zniknął z torbą
jej i Ginny w tłumie. Hermiona patrzyła się za nim jeszcze przez chwilę, a
potem dotarło do niej co zrobiła.
Raz – Dała torbę chłopakowi
którego podejrzewała o próby morderstwa przyjaciółki.
Dwa – Śliniła się do chłopaka którego
podejrzewała o próby morderstwa przyjaciółki.
Trzy – Chłopak którego
podejrzewała o próby morderstwa przyjaciółki znał hasło do ich pokoju.
Jaką ona była idiotką…
ó
Hermiona wierciła się na krześle
cały obiad. Nie mogła nawet poczuć smaku wybornej zapiekanej gęsi z jabłkami
którą tak bardzo lubiła. Ciągle myślała tylko o Nocie siedzącym przed nią.
- Co ci jest? –wysyczała do niej
Ginny, kopiąc ją lekko pod stołem, - Zachowujesz się jak Zombie.
Dziewczyna spojrzała Rudej w
oczy. A może by tak… powiedzieć jej? Udała że strąciła widelec, puszczając
Ginny konspiracyjne spojrzenie i obie zanurkowały pod stół.
- Jak bardzo ufasz Nottowi? –
spytała się Hermiona szeptem, udając że szuka widelca pod swoimi nogami . W
rzeczywistości poleciał dość daleko, aż pod buty Draco.
- Niezbyt. Ale nie wydaje się
psychopatą. – Ginny spojrzała na nią nagle bystro. – A co?
- Ponieważ od paru dni miewam
dziwne sny które naprowadzają mnie na… różne rzeczy, a w jednym z nich miałyśmy
powody żeby bać się Notta.
- Jakie powody? – spytała się
jej Ruda przeciągle.
Hermiona spojrzała jej w oczy.
-Powiedzmy że cię zabił.
Wystarczy?
Ginny z sykiem wciągnęła
powietrze i poderwała głowę. Zapomniała tylko że znajdował się tam stół.
Dziewczyna rąbnęła więc z całej siły w mahoniową deskę, aż zabrzęczały
kieliszki. Rozmowy nad nimi ucichły. Po chwili spod stołu wyłoniły się dwie
głowy, włosy jednej były ogniście czerwone, drugiej kasztanowe. Wszyscy
spojrzeli się na nie.
- Czy może mi ktoś podać nowy
widelec? – Spytała się Hermiona w ciszy.
ó
- Chcesz powiedzieć, że dałaś potencjalnemu
psychopacie hasło do naszego pokoju? – piekliła się na nią Ginny kiedy szybko
wracały do dormitorium. – Hermiona!
- Tak, wiem, przepraszam i tak
dalej. Ale on się tak ślicznie uśmiecha…
-Hermiona podświadomie zaczęła odpływać. W tym chłopaku było coś
takiego… słodkiego jak czekolada co sprawiło, że wystarczyło pare słów żeby się
w nim zakochała. Bo Hermiona właśnie zdała sobie sprawę, że to było to. Nawet
jeżeli Teodor był tym, który atakował Ginny, to zadurzyła się w nim po uszy.
Wystarczyło tylko jedno spojrzenie na tego chłopaka, jedno spojrzenie w którym
zauważyła jak wydoroślał, zauważyła ten błysk w jego oczach, by przepaść.
- Jesteś zakochaną idiotką.
Wiesz o tym, prawda?
- Wiem. – Hermiona westchnęła
ciężko. – Ale… Może mi nie zależy aż tak bardzo, ale… Gdyby to Harry atakował
mnie, czy to zmieniłoby twoje uczucia do niego?
Ginny nie odpowiedziała.
Wiedziały obie.
ó
Kiedy doszły do
ich wspólnego pokoju były mocno zdenerwowane.
Wpadły do
pokoju i to co rzuciło im się w oczy to…
absolutny porządek.
Wszystko było tak jak to zostawiły rano, z tą
różnicą, że na ich łóżkach leżały torby. Nawet na właściwych. Hermiona szybko
sprawdziła swoje rzeczy… nic nie zginęło, za to na jej torbie leżała mała
karteczka. Powąchała ją i uśmiech powoli wpłynął na jej usta. To była woda
kolońska Teodora, chyba 1 Milion, ale nie była pewna. Z niecierpliwością
otworzyła skrawek papieru.
Hermiono
Zobaczymy się dziś o
północy? Będę czekał przy drzwiach wejściowych. Będą otwarte.
Mam nadzieje że cię zobaczę
Zawsze twój…
Hermiona
uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Awww… Chociaż
styl pisania nie pasował do chłopaka, to ta karteczka, romantyczne spotkanie…
Jak te pary którym los nie pozwolił być razem…
-
Masz wszystko? –dobiegł ją głos Ginny.
-
Mam wszystko… i więcej. – Hermiona z rozrzewnieniem przycisnęła karteczkę do
piersi; naraz jednak jakaś nuta w głosie Ginny kazała jej spojrzeć na Rudą. – A
ty?
-
Zniknęła księga. Księga Hekate.
ó
Hermiona
szła na spotkanie zmartwiona. Czy Teodor mógłby to zrobić? Ta księga byłą
ostatnią książką o Hekate której jeszcze nie przeczytali, a Miona miała poważną
nadzieje że znajdą tam rozwiązanie. Nigdy by sobie nie wybaczyła gdyby okazała
się tą właściwą! Musi dziś Notta dyskretnie przycisnąć.
Była
już koło drzwi kiedy usłyszała ten dźwięk. Dobiegał z jednego z bocznych
korytarzy i brzmiał jak mały kotek. Duszony kotek.
-
Halo?! – zawołała i przeszła parę kroków w tamtą stronę.
Kiedy
nikt jej nie odpowiedział spojrzała niezdecydowana na drzwi wejściowe, lecz
zaraz z błyskiem oku weszła w korytarz.
-
Lumos - Było tu zupełnie ciemno, ktoś zgasił już widocznie pochodnie. Obrazy
spały, tylko co któraś postać mrużyła oczy w blasku jej różdżki. Hermiona
zadrżała, przytłoczona.. czymś.
W
co ona się najlepszego wpakowała?!
Z
jednej sali dobiegało słabe światło; przeciskało się pod drzwiami jak jakieś
tajemnicze zwierzę. Hermiona podeszła tam cicho i przycisnęła ostrożnie ucho do
szczeliny. Dobiegły ją strzępki rozmowy. Choć słyszała tylko jeden głos, była
pewna że właściciel tego męskiego głos słyszy odpowiedzi
„…proces
niedługo się dopełni… ale pani, ona jest silna… próbowałem… tak. Zrobię
wszystko dla ciebie…”
Hermiona
zmarszczyła czoło. Znała skądś ten głos… Ale… nagle nie mogła skojarzyć do kogo
on należał. Znała tego kogoś bardzo dobrze, ale jej umysł zapętlił się i nie
była zdolna skojarzyć. Czy to mógł być..?
Jej
rozmyślania przerwały czyjeś silne ręce które zatkały jej usta i wciągnęły do
pustej klasy obok.