czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział dziewiąty - Nadzieja umiera ostatnia

No i masz, kolejny rozdział;3
Kocham kanapki z majonezem i szynką! Zapraszam na moją stronkę na facebooku Lubię Cię jak Luna budyń:D
Nie chce mi się pisać, ale… Counting Stars, One Republic -http://www.youtube.com/watch?v=hT_nvWreIhg
ó   
- Co się stało? Przybiegliśmy najszybciej jak mogliśmy – wypalił Ron, kiedy z Harrym dobiegli do pokoju Hermiony i Ginny. Oczywiście, po… wypadku Rona, oboje byli wtajemniczeni w sprawę.
- Kolejny atak. – Powiedział ponuro Draco. To ze nie bluzgał wyzwiskami gdy tylko zobaczył dawnych przyjaciół Hermiony, nie znaczyło że ich lubił.
- Kto tym razem? – Harry był zdecydowanie bardziej zdyszany niż Ron. Nic dziwnego – rudy chłopak miał wciąż pare dni nadnaturalnej energii.
- Pansy – westchnęła Hermiona, patrząc  na śpiącą dziewczynę. Już była blada jak sama śmierć.
ó   
- Dlaczego tu, do cholery nic nie ma?! – gorączkował się Draco, przewracając kolejne strony jakiejś starej księgi. Hermiona spojrzała na niego zmęczona.
Byli w bibliotece i szukali czegoś… czegokolwiek, co mogło pomóc dziewczynom i Ronowi. Ginny była z Pansy, wyjaśniając jej całą sprawę, Harry i Ron byli u Hagrida, a Blaise… Blaise się chyba upijał. Hermiona nie dziwiła mu się. Choć nadal jedyną dziewczyną która tego nie widziała była Ginny, chłopak był zakochany w Rudej do szaleństwa. I właśnie zdawał sobie sprawę z tego, jak małe są szanse na uratowanie jej. Hermiona też miała ochotę się upić… upić, płakać, zabić… ale jeszcze rozumiała, że jedynym ratunkiem są poszukiwania.
A teraz coś przyszło jej do głowy.
- Może.. może poszukamy czegoś w Dziale Ksiąg Zakazanych? –spytała się chłopaka.
Ten spojrzał na nią uważnie.
- A jak zamierzasz przekonać sępicę żeby nas wpuściła?
- Nie muszę. Ona mnie lubi. – Choć teoretycznie uczniowie mogli wchodzić do Działu Ksiąg Zakazanych ot tak, pani Pince wymagała pozwolenia od nauczycieli. Jednak dla Hermiony czasami robiła wyjątek.
- Ach, tak – Ślizgon zaśmiał się gorzko. –Zapomniałem że przecież rozmawiam z wielką Hermioną Granger. To chodźmy.
Pani  Pince przepuściła ich z tylko trzema posępnymi spojrzeniami i jednym groźnym zmarszczeniem brwi, co można było chyba uznać za rekord szkoły. Weszli do Działu. Pachniało tutaj o wiele starszymi książkami niż przy innych regałach oraz lawendą. Dwójka Ślizgonów podeszła do książek, studiując napisy na ich grzbietach. Hermiona przesunęła po paru palcami. Kochała książki.
- Dobra. To ja się zajmę tym regałem, a ty…  - dziewczyna obróciła się żeby oznajmić Draconowi plan pracy i stwierdziła… że chłopak stoi tuż przed nią, koniuszki ich nosów prawie się stykają a ona może policzyć każdy ledwo widoczny pieg na jego nosie.
- A ja co? – spytał się jej Draco, a Hermiona nagle zauważyła, że chłopak ma niski, zmysłowy głos. Nigdy wcześniej nie zwróciła na to uwagi. „ Opamiętaj się Herm! Co ty wyprawiasz?!” wrzeszczał jej mózg, odpowiadając na drobną gęsią skórkę spowodowaną słodko pachnącym oddechem Ślizgona.
Lepiej kierujmy się sercem, nie rozumem…
Hermiona potrząsnęła lekko głową. Co to było? Dlaczego w jej głowie nagle odezwał się głos… głos ze snu, należący do niej… i nie do niej? To było pokręcone. Przecież to, co właśnie myślała, przeczyło wszelkim prawom logiki! Uch! Lepiej już odpowie Draconowi.
- A ty zajmij się tym z drugiej strony… - miała nadzieje, że jej głos nie zabrzmiał tak piskliwie jak myślała.
Draco odsunął się od niej z łajdackim uśmieszkiem. Co, bawiło go jej przerażenie? Czasem Hermiona po prostu zapominała że chłopak był z Domu Węża, co oznaczało że wcale nie był miły.
Zaczęli przeszukiwać regały. Razem  szło to im nawet szybko, nawet jeśli książki były stare, a niektóre zawierały naprawdę, naprawdę mroczną magię. Co chwile rozpoczynali nową dyskusję na temat tego, czy innego fragmentu w książkach.
- A może to? Kolce jeżozwierza, dodane w trzeciej kwarcie księżyca…
- Posłuchaj! Jednym z najstarszych na to sposobów, jest…
- Zamieszać trzykrotnie zgodnie z ruchem wskazówek zegara i pozostawić do ostygnięcia…
Wszystko to prowadziło do nikąd. Aż w końcu Draco zdjął jakieś stare tomiszcze. Hermiona gdy tylko je zobaczyła wiedziała że to będzie to, czego szukają.  Ta książka emanowała mocą, taką mocą że aż ją zaswędziały końcówki palców. Zaczęli ja czytać. W pewnym momencie Hermiona wydała z siebie zduszony okrzyk i pokazała jeden fragment palcem.
- Draco! To jest to! „Klątwa Hekate osłabia ofiarę z dziewczyny i prowadzi ją w objęcia czarnej śmierci, jednak jest wytworem rąk czarownicy czczącej boginię magii. Toteż czarownica o mocy równającej się z mocą czarownicy która rzuciła zaklęcie i przyjmującej na siebie ducha Hekate może je odwrócić, jedynie za różdżki pomocą.” To jasne! Czarownica tak potężna jak ta która zaklęcie i wierząca w Hekate i jej nauki, może… różdżką… zwyczajnym zaklęciem niwelującym obrażenia ciała! –Rozgorączkowana spojrzała Draconowi w oczy. – Możemy ich uratować!
- O czymś zapominasz… - Oczy chłopaka były zimne i smutne. – Chyba że masz na podorędziu jakąś super potężną czarownice związaną w jakiś sposób z tą, no, Hekate.
„Hmmm.”
„O tym rzeczywiście nie pomyślałam.”
- Coś wymyślimy –westchnęła dziewczyna i wstała żeby odłożyć książkę. Cała energia jakby z niej uszła.  Dopiero teraz zauważyła że książka była z najwyższej półki. Podskoczyła, próbując włożyć ją na miejsce – bez skutku.
- Daj, ja to zrobię. – Hermiona nie zauważyła kiedy Draco podszedł do niej z tyłu i wyjął z jej uniesionej ręki książkę. Nawet on musiał się oprzeć o regał i trochę wyciągnąć żeby ją odłożyć, przez co nieświadomie zamknął dziewczynę w klatce własnego ciała. Ślizgonka poczuła zapach jego wody kolońskiej i czystego ciała. I to był bardzo ładny zapach, aż za ładny…  Ne! Co się z nią działo? Nic nie rozumiała, ale musiała się wydostać. Poruszyła się więc niespokojnie.
Dalej wypadki potoczyły się szybko.
Jakimś cudem, uderzyła łokciem w brzuch Draco, który zgiął się w pół, przechylił i oparł o regał, zamykając Hermionę w jeszcze ciaśniejszym uścisku. Stare drewno zatrzeszczało pod ich ciężarem i zaczęło się przechylać. Po chwili oboje leżeli na podłodze wśród książek i przegniłego drewna. Dłonie Dracona leżały na jej tali. Spojrzeli sobie w oczy, roześmiali się szczerze i śmiali się tak aż zbliżające się wrzaski pani Pince nie wygoniły ich z biblioteki.
ó   
Śmiali się jeszcze kiedy wychodzili z biblioteki. Śmiali się jak przyjaciele, a kiedy przestali się śmiać, uśmiechali się jakby skrywali sekret tylko… dla nich.
- I co teraz? – spytał się Draco.
- Teraz pójdziemy grzecznie na transmutacje. – odpowiedziała mu Hermiona.
- Wiesz o co mi chodzi. Co teraz zrobimy z tymi… klątwami, zaklęciami?
Popatrzyła na niego uważnie.
- Będziemy mieć nadziej.
Draco uśmiechnął się krzywo. Nadzieja. Podziwiał Hermione za to że ciągle ją miała. On już swoją dawno stracił.
ó   

Na transmutacji zaczęli przygotowywać się już do Owutemów, więc powtarzali właśnie przemiany międzygatunkowe. Ich pierwszym zadaniem miało być… zmienienie leniwca w jaszczurkę. Było to o tyle trudne, że jaszczurka jest gadem, a leniwiec ssakiem. Jednak dla Hermiony nie stanowiło to żadnego problemu. Zawsze była dobra we wszystkim.
Stwierdziła że chyba aż za dobra, kiedy jej jaszczurka okazała się olbrzymim smokiem.
W klasie wybuchłą panika kiedy(całe szczęście, że niedorosły) Rogogon Wengierski postanowił zabawić się w „Kto rozbije więcej okien?” A można by pomyśleć, że prawie dorośli czarodzieje zrobią cokolwiek żeby powstrzymać smoka, ale nie! Tylko profesor McGonagall zachowała głowę, zmieniając smoka z powrotem w leniwca i naprawiając okna.
- Wracajcie do transmutacji  - powiedziała klasie, a potem pochyliła się nad Hermioną i dodała szeptem. – Następnym razem trochę mniej mocy panno Granger.
Hermiona siedziała osłupiała. Natomiast Draco, obserwujący całe zajście, nagle zrozumiał, że jego podejrzenia co do Hermiony były tylko wierzchołkiem góry lodowej. A zderzenie miało nastąpić wkrótce, nawet jeśli sama Hermiona o tym nie wiedziała.
ó   
Hermiona przeciągnęła się w pościeli, a na jej usta wpłynął delikatny uśmiech. To był taki piękny sen. Co prawda nie wiedziała o czym był… ale co z tego, był piękny. Wciąż czuła na sobie te promienie słońca, delikatny zapach męskich perfum, duże dłonie na jej biodrach….
Zaraz.
Tych perfum to sobie nie wymyśliła.
Gwałtownie uniosła powieki i spojrzała prosto w szaro – niebieskie oczy pewnego Ślizgona
- Hej Miona – powiedział Draco Malfoy z zawadiackim uśmieszkiem.
Wrzasnęła i spadła z łóżka na podłogę. Co on, do cholery, robi w jej łóżku?! Pierwsze co jej przyszło do głowy, to to, że ma na sobie tylko cienką, satynową koszulkę. Zieloną, tak na  marginesie. Wychyliła samą głowę spod łóżka, spoglądając na chłopaka groźnie spod rzęs.
- Co ty robisz w moim łóżku? –warknęła na niego.
- Niestety nie to co zwykle w łóżku można robić, a szkoda. Tak w ogóle to masz strasznie wygodne łóżko.  Mógłbym się tutaj nawet zadomowić. – Ciekawa była, czy wiedział, że doprowadza ją do szału. Rzuciła spojrzenie na łóżko Ginny. Nie było jej tam.
- Zamknij się Malfoy i spadaj. Gdzie jest Ginny?
- W łazience. Blaise podgląda ją przez dziurkę od klucza. – Blondwłosy Ślizgon zaczął przeglądać jej magazyn o modzie.
- Nie wierz w cokolwiek co on ci powie, Miona! – Głos Zabiniego dobiegał gdzieś od strony łazienki, z której słychać było szum wody.
- Oddaj to – znów warknęła, próbując  wyrwać mu czasopismo. Oczywiście bezskutecznie. – A ty Zabini, won od łazienki! Co wy tu w ogóle robicie? – Bluzgała jadem.
- Jak to co? Mamy iść do Hogsmeade, na koncert. – Zabini wyglądał na naprawdę urażonego kiedy na jej twarz wpłynęło najczystsze zdumienie.
- Ach to… No dobra. O której się zaczyna?
- Cholernie wcześnie, bo o osiemnastej. Przynajmniej wrócimy przed ciszą nocną. – skrzywił się Malfoy. – Ale wychodzimy zaraz po obiedzie.  Muszę jeszcze odwiedzić miodowe królestwo.
- Świetnie. Ale jeśli chcesz tam dotrzeć w jednym kawałku, musisz wyjść. Teraz.
- A co, rzucisz mnie poduszką? – Zadrwił Malfoy, ale posłusznie skierował się w stronę drzwi.
- A żebyś wiedział –mruknęła do siebie, kiedy wyszli. Usłyszała jednak jeszcze cichy śmiech Dracona.
Pokręciła jedynie głową i zabrała się do porządkowania łóżka. Po stronie gdzie leżał chłopak było spore wgniecenie, jakby chłopak leżał tu dłuższą chwilę. Hermina powąchała poduszkę po tej stronie. Pachniała tymi samymi perfumami… Były piękne.
Co nie zmieniało faktu, że prawdopodobnie chrapała przez sen. Cholera.
Ginny wyszła z łazienki, jej włosy były całe w strąkach.
- Lubisz ich. Prawda?- spytała się Hermiony.
- Tak. –  westchnęła.
Chwile siedziały w milczeniu.
- Zabini podglądał mnie przez dziurkę od klucza, prawda?
- Tak. – westchnęła znów Ślizgonka.
- To może ja się ubiorę i pójdę go zabić. Boleśnie. – stwierdziła Ruda i z tymi jakże optymistycznymi słowami skierowała się ponownie do łazienki.
Hermiona uśmiechnęła się krzywo, a w jej głowie zaświtała myśl.

To będzie ciekawy dzień…

6 komentarzy:

  1. Super rozdział :-) Podglądanie przez dziurkę od klucza? Genialne :-)
    Czekam na następny !!!

    Mojeminiopowiadania.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny :) Bardzo intryguje mnie sprawa Hermiony :D Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. fajne.

    zapraszam na

    http://dramione-only-hope6.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział '' - Nie wierz w cokolwiek co on ci powie, Miona!'' <3 Zapraszam do mnie ;3 [http://dramione-miedzy-nami.blogspot.com/] ~Katherina

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehe.. świetne :D może Ginny go zadźga xd

    P.S. pisze moje pierwsze opowiadanie. Właśnie opublikowałam pierwszy rozdział. Jak możesz to wpadnij. Bardzo mi zależy na tym, żeby chociaż jedna osoba to przeczytała ;))
    http://dramione-by-nana-nanana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. http://www.facebook.com/lubieciejaklunabudyn to jest twoja stronka?

    OdpowiedzUsuń