niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział ósmy - I możesz polegać tylko na zaufaniu

Czyli nowy rozdział, wstawiony wcześniej(wiem, i tak późno) za sprawą genialnego komentarza panny Loca Malfoy (nie mam najbledszego pojęcia jak się to odmienia:P) Zresztą muszę przecież nadrobić to że wcześniej wstawiłam później. Tyle że mam coraz gorszą wadę wzroku – przerwy między postrami będą dłuższe, bo teoretycznie nawet teraz nie powinnam tu być:C
Tak bardzo chce mi się spać…
Ok, to dziś moje nowe odkrycie – Last night (Beer fear) -  http://www.youtube.com/watch?v=8mgT8PDkTsA
Gnomy pod poduchy.. .chrr… a goblinki na rano… chrr…

Na ustach Hermiony zacisnęła się jakaś ręka.
Dziewczyna została wciągnięta do pustej klasy, a za nią zamknęły się drzwi. Różdżka wypadła jej z ręki. W pierwszej chwili była skołowana. Kto ją tu, do cholery wciągnął? Ręce zaciśnięte na jej ustach i talii były duże, męskie, a facet był zdecydowanie bardzo wysoki. Jak miała się wydostać z tego uścisku? W krocze nie miała jak uderzyć, była po prostu za niska. Może w żołądek? Nie… Jakoś nie ufała swojej sile. A może by… Nie, to się mnie nie uda... Wiem! Wybrała jedną z podstępnych, kobiecych broni.
Po prostu go ugryzła.
- Jaauuć!! Granger, co ci, na Merlina, odwaliło?! Chcesz mi rękę odgryźć?! – tajemniczy ktoś zabrał ręce i wrzasnął nieco piskliwie.
Hermiona znała ten głos.
- Draco? A co ty tu wyprawiasz? – Ślizgonka zezłościła się na chłopaka. Co on sobie wyobraża? Prawie domyśliła się kto był za tamtymi drzwiami! Teraz wszystko przepadło!  – Ty wiesz w ogóle jaka jest godzina?!
- Wiem tylko, że twoje ukąszenia są jadowite. – Dracon z miną dziecka któremu odebrano zabawkę possał ranę. –I nie bądź taka święta. Od kiedy prefekci naczelni wymykają się na spotkania z ukochanymi?
- A skąd ty…? – Hemionie z oburzenia odebrało mowę. Skąd ten obślizgły  gad może wiedzieć takie rzeczy? I dlaczego musi się na nią patrzyć tak oskarżycielsko? Dziewczyna wbrew pozorom chciała wywrzeć n a Malfoy’u dobre wrażenie.
-  Wyobraź sobie, że Nott, pomimo tych wszystkich psychopatycznych skłonności jest moim kumplem. A kumple rozmawiają ze sobą… Wiedziałaś o tym? – Mówił tak chyba dalej, ale uwagę Hermiony przyciągnęły tylko dwa słowa.
- Psychopatycznych skłonnościach?
- Tak. – Draco spojrzał na nią uważniej. – Nie wiedziałaś?
- Nie… - Hermiona była zdezorientowana. – O jakich skłonnościach mówimy?
- Ech… - Chłopak westchnął ciężko. – Sam powinien ci powiedzieć. Ale dobra, już gadam. Widzisz… Teodor już w dzieciństwie przejawiał niezdrowe zainteresowanie czarną magią. Kiedy miał dziewięć lat, tylko jakimś cudem jego matka zorientowała się, że hodował w ogródku bazyliszka. Tuż przed pójściem do szkoły wysadził w powietrze swojego pieska. W czwartej klasie próbował się powiesić, żeby zobaczyć czy taki tam… eliksir… przywróci go do życia. A w szóstej… - urwał na moment – no cóż, powiedzmy że Dafne jeszcze długo bolało lewe ucho.
Można by rzec, że Hermionie trochę zakręciło się w głowie od usłyszanych rewelacji. Jej Teodor? Jej Teddy? A może… Te ataki… Ale przecież słyszała przed chwilą kogoś w tej sali i nie był to Nott! Mimo to, to wszystko brzmiało… podejrzanie.
- To… nieważne. Sama z nim później pogadam. Pytanie: Dlaczego odciągnąłeś mnie od tamtych drzwi?- Usiłowała poukładać to wszystko w głowie, lecz nic nie miało sensu.
- Chciałem  pogadać… -Draco wyraźnie był zawstydzony. –Ale wiedziałem, że jeżeli dotknę cię w takim ciemnym korytarzu to zaczniesz wrzeszczeć czy coś…
Hermionie nagle stanął przed oczami obraz tego dotknięcia. Tak intymnego… W tej ciemności…
- To cię nie tłumaczy – próbowała wymazać te obrazy z jej głowy. O czym ona myśli?!  - Śledziłeś mnie czy coś?
- Nie!- wyglądał na szczerze urażonego. – Po prostu… wyszedłem żeby cię złapać i pogadać kiedy nikogo tu nie będzie, a ty nagle zaczęłaś się dziwnie zachowywać i doszłaś do tych drzwi. Co ty tam w ogóle robiłaś? –nagle zaatakował.
Hermionę zdziwiły jego słowa.
- Nie… Nie słyszałeś tego?
- A co niby miałem słyszeć? – Dracon wypowiedział te słowa ofensywnie, ale Hermiona zauważyła że w sposobie w jaki przeczesał włosy kryje się coś jeszcze. Był zdziwiony, niepewny i zakłopotany.
- To miauczenie… Te głosy… - Hermiona spojrzała się na niego przerażona i coś jej zaświtało w głowie.
Wypadła z klasy i podbiegła do pomieszczenia z którego słyszała głosy. Drzwi było teraz uchylone, jakby ktoś wyszedł stąd w pośpiechu. To był zwykły, mały schowek na szczotki, jeden z wielu jakie znajdzie się w Hogwarcie. Wszystko wyglądało tak jak powinno… oprócz soli.
Hermiona ukucnęła i roztarła w palcach troszkę białego proszku. To była normalna sól kuchenna, nawet jeśli Hermionie przez chwilę przemknął w głowie obraz nastolatków ćpających tu kokę. Jednak ułożenie soli było zbyt doskonałe jak na przypadek.
Była ułożona w pentagram.
Hermiona pomyślała o tych wszystkich znaczeniach pentagramów jakie kiedykolwiek poznałą. Wbrew powszechnej opinii, pentagram, jako niejakie uosobienie doskonałości, nie stanowił żadnego symbolu szatan… no, chyba że odwrócony… pełnił jedynie funkcję ochronną podczas wywoływania demonów.
- Ktoś tu uprawiał czarną magię – powiedziała do Dracona który przyszedł tu za nią. – Przyzywał demona. A ten zapach… - jeszcze raz zaciągnęła się zapachem. – To nagietek. W starej magii był używany, kiedy ktoś nie chciał być usłyszany lub zobaczony. Praktycznie urok nie do złamania.
- To dlaczego na ciebie nie podział? – Chłopak stanął obok niej.
- Nie wiem. Może dlatego że mam katar? –zdecydowała się na niewinny żarcik i zaraz tego pożałowała. „O Merlinie! Hermiono! To było modne w XVIII wieku… znaczy w latach osiemdziesiątych… to znaczy… ach, co za różnica! Spaliłaś!’’
Draco jednak zaśmiał się cichym, niepokojącym śmiechem, który poruszył głęboko pogrzebaną nutę w duszy Hermiony.
- O nie. Ja mam… inną teorie. – Nagle spoważniał. – Czego ty mi nie mówisz, Granger?
ó   
- Ja? – zdziwiła się. – A czego miałabym ci nie mówić?
- Hmmm… Zastanówmy się. Ron i Ginny – bardzo z tobą powiązani. Nie działa na ciebie magia… Spod drzwi przez które chciałaś przejść. Ten… wygląd…  - pokazał ręką jej ciało, a jego oczy kryły więcej niż mogło jej się wydawać. – I ty… cała się zmieniłaś. Nikt nie trafia  do Slytherinu tak o.
Hermiona zawrzała ze złości kiedy zrozumiała co on insynuuje.
- Sugerujesz, że to  ja ich zaatakowałam?! Przecież… to nie ma sensu! – Nie mogła uwierzyć  w to, co usłyszała. – Byłeś ze mną kiedy ich znaleźliśmy.
 - Byłem. – spojrzał się na nią spod rzęs, czujnie i mądrze jak prawdziwy smok. – Ale to nie skreśla cię z listy podejrzanych.
- Czy ty słyszysz co mówisz? – Hermiona walczyła ze zdradzieckimi łzami które zaczęły napływać jej do oczu. – Nigdy bym ich nie skrzywdziła.
- Wierze ci.
- Więc czemu to mówisz?
- Bo nauczyłem się, że to w co wierzę, czemu ufam… nie zawsze jest dobre czy właściwe. Zazwyczaj właśnie wtedy dostaję kopa w dupę. – Draco usiadł na jednym z krzeseł w kącie; jego twarz wyglądała jak twarz starego, zmęczonego człowieka. – Przez te wszystkie lata, robiłem to co kazał mi ojciec. Łącznie z obrażaniem Ciebie, Weasley’a i Pottera… Za co tak w ogóle przepraszam. A później… Później zacząłem dorastać, podejmować własne decyzje… I zrozumiałem… dopiero po tych wszystkich okropnościach… że jestem nikim, wybieram źle i nikomu już nie można ufać. – Chłopak, w zasadzie młody mężczyzna wpatrywał się teraz w swoje dłonie, jakby przypominał sobie krew która je splamiła.
Hermiona nie powiedziała nic na ten niespodziewany wybuch szczerości. Po prostu podeszła i go objęła.
ó   
- Czemu jesteś taka niewyspana? – Ginny wyrwała Hermionę z półprzytomnego transu kiedy szły na śniadanie do Wielkiej Sali. Dziewczyna kiwała głową raz w jedną, raz w drugą stronę. Wszystko przez tą noc którą przespała na ramieniu Draco.
- Ja… źle spałam dziś. To… przez tą książkę którą miałam… pod poduszką – „I przez pewnego przystojnego Ślizgona”, pomyślała. Spali tak do świtu, a zanim po cichu, jak kochankowie przemknęli do swoich pokoi, odbyli jeszcze długą, poważną rozmowę. O Draco, Hermionie, atakach… o życiu.
- Aha – Ginny nie była do końca przekonana, ale zaufała Hermionie. Wiedziała, że jeśli przyjaciółka czegoś jej nie mówi, to ma ważny powód.
ó   
- Dlaczego cię wczoraj nie było? –syknął do Hermiony Teodor kiedy zamknęły się drzwi do sali zaklęć.
Hermiona nagle sobie przypomniała… przecież miała się z nim spotkać!
- Teodor… tak strasznie cię przepraszam! Ja… Naprawdę chciałam iść… tylko że zasnęłam… uczyłam się na ten głupi test. Przepraszam, tak strasznie przepraszam!
Nott patrzył się na nią przez chwilę, potem westchnął, uśmiechnął się i objął ją ramieniem.
- Nic się nie stało.
Hermiona powoli przestawała lubić ten dotyk. Co jeszcze Nott przed nią ukrywał?
Nagle zobaczyła Malfoy’a który dyskretnie dawał jej znaki zza rogu żeby do niego podeszła.
- Ja.. muszę iść do toalety.  –wyswobodziła się z uścisku chłopaka i rzucając mu przepraszające spojrzenia, weszła  w boczny korytarz.
- Co ty wyprawiasz?! Teraz to się Teddy na pewno na mnie obrazi! – okrzyczała go gdu do niej podszedł. Zaczęli iść korytarzem.
- Nie mów o nim Teddy bo i tak mnie dziś mdli. Masz to o co cię prosiłem? – nie odpowiedział jej.
- Tak... Chociaż nie wiem po co ci to. – wyjęła z torby Historię Hogwartu pochodzącą z jej prywatnej kolekcji i podała mu ją.
- Wierz mi, przyda się. Znalazłyście tamtą książkę?
- Nie… - posmutniała. – Myślisz, że to Nott  ją zabrał?
Milczał przez chwilę.
- Nie,
Teraz oboje szli w milczeniu.
- Ej! Mam świetny pomysł! – powiedział nagle Draco. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. – W tę sobotę jest koncert Mazgai[i]. Może pójdziemy tam wszyscy razem? Ty, ja, Blaise, Ruda, Pansy i Teodor. Co ty na to? Możemy przy okazji wybadać sprawę.
Hermiona się uśmiechnęła. Zaczynała go lubić… naprawdę mocno.
- Z przyjemnością – powiedziała, a potem zmarszczyła brwi. – Czekaj… A widziałeś gdzieś Pansy? Nie było jej na zaklęciach.
- Nie, ale… - zaczął i nagle urwał patrząc gdzieś nad głową Hermiony. – Kto tam leży?
Hermiona odwróciła się spojrzała w tamtą stronę. A kiedy zrozumiała, mogła wypowiedzieć tylko jedno.
- O mój Boże.



[i] Tak tam wymyślona przeze mnie grupa muzyczna… oczywiście rockowaXD

6 komentarzy:

  1. No i znowu. Przerywać w takim momencie to nieładnie ! Czekam na kolejny, pozdrawiam i życzę weny. M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no tak się zaczytałam a tu nagle koniec :/
    Rozdział jest wspaniały i już się nie mogę doczekać kolejnego :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje jedyne zastrzeżenie do tego rozdziału dotyczy momentu, w którym przerwałaś. Szkoda, że właśnie w takim momencie : c
    Rozdział bardzo ciekawy, jak zresztą całe to opowiadanie. Nie mogę się doczekać, by dowiedzieć się, czy to Nott za tym wszystkim stoi.
    Czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny :)
    Pozdrawiam.

    [http://ich-historia-draco-hermiona.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wierzę , że przerwałaś w takim momencie !! Jak mogłaś??
    Mam nadzieję , że szybko dodasz kolejny rozdział :-)

    Mojeminiopowiadania.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Super *.* Nie mogę się doczekać kolejnego ;)
    http://victoria-baker-gordon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Aw, dziękuję<3
    FANI TEGO BLOGA - BIĆ POKŁONY! DZIĘKI MOJEMU KOMENTARZOWI ROZDZIAŁ JEST WCZEŚNIEJ <33
    A tak w ogóle to świetny, jak zwykle! Niesamowita fabuła. Nigdy nie czytałam podobnego bloga *oklaski na stojąco*
    Czekam na następny, pisz szybko, bo tu umrę i będziesz musiała szukać zaklęcia na usunięcie zwłok lub transmutować mnie w coś i zakopać, hahhahaha xD
    Czekam! *rzuca bukiet róż na scenę*

    Loca.

    P.S. Loca - dla Loki. Mało kto umie to odmienić ^^

    OdpowiedzUsuń