Czyli nowy rozdział, wstawiony
wcześniej(wiem, i tak późno) za sprawą genialnego komentarza panny Loca Malfoy
(nie mam najbledszego pojęcia jak się to odmienia:P) Zresztą muszę przecież
nadrobić to że wcześniej wstawiłam później. Tyle że mam coraz gorszą wadę
wzroku – przerwy między postrami będą dłuższe, bo teoretycznie nawet teraz nie
powinnam tu być:C
Tak bardzo chce mi się spać…
Ok, to dziś moje nowe odkrycie –
Last night (Beer fear) - http://www.youtube.com/watch?v=8mgT8PDkTsA
Gnomy pod poduchy.. .chrr… a
goblinki na rano… chrr…
Na ustach Hermiony zacisnęła się
jakaś ręka.
Dziewczyna została wciągnięta do
pustej klasy, a za nią zamknęły się drzwi. Różdżka wypadła jej z ręki. W
pierwszej chwili była skołowana. Kto ją tu, do cholery wciągnął? Ręce
zaciśnięte na jej ustach i talii były duże, męskie, a facet był zdecydowanie
bardzo wysoki. Jak miała się wydostać z tego uścisku? W krocze nie miała jak
uderzyć, była po prostu za niska. Może w żołądek? Nie… Jakoś nie ufała swojej
sile. A może by… Nie, to się mnie nie uda... Wiem! Wybrała jedną z podstępnych,
kobiecych broni.
Po prostu go ugryzła.
- Jaauuć!! Granger, co ci, na
Merlina, odwaliło?! Chcesz mi rękę odgryźć?! – tajemniczy ktoś zabrał ręce i
wrzasnął nieco piskliwie.
Hermiona znała ten głos.
- Draco? A co ty tu wyprawiasz?
– Ślizgonka zezłościła się na chłopaka. Co on sobie wyobraża? Prawie domyśliła
się kto był za tamtymi drzwiami! Teraz wszystko przepadło! – Ty wiesz w ogóle jaka jest godzina?!
- Wiem tylko, że twoje ukąszenia
są jadowite. – Dracon z miną dziecka któremu odebrano zabawkę possał ranę. –I
nie bądź taka święta. Od kiedy prefekci naczelni wymykają się na spotkania z
ukochanymi?
- A skąd ty…? – Hemionie z
oburzenia odebrało mowę. Skąd ten obślizgły
gad może wiedzieć takie rzeczy? I dlaczego musi się na nią patrzyć tak
oskarżycielsko? Dziewczyna wbrew pozorom chciała wywrzeć n a Malfoy’u dobre
wrażenie.
- Wyobraź sobie, że Nott, pomimo tych
wszystkich psychopatycznych skłonności jest moim kumplem. A kumple rozmawiają
ze sobą… Wiedziałaś o tym? – Mówił tak chyba dalej, ale uwagę Hermiony
przyciągnęły tylko dwa słowa.
- Psychopatycznych
skłonnościach?
- Tak. – Draco spojrzał na nią
uważniej. – Nie wiedziałaś?
- Nie… - Hermiona była
zdezorientowana. – O jakich skłonnościach
mówimy?
- Ech… - Chłopak westchnął
ciężko. – Sam powinien ci powiedzieć. Ale dobra, już gadam. Widzisz… Teodor już
w dzieciństwie przejawiał niezdrowe zainteresowanie czarną magią. Kiedy miał
dziewięć lat, tylko jakimś cudem jego matka zorientowała się, że hodował w
ogródku bazyliszka. Tuż przed pójściem do szkoły wysadził w powietrze swojego
pieska. W czwartej klasie próbował się powiesić, żeby zobaczyć czy taki tam…
eliksir… przywróci go do życia. A w szóstej… - urwał na moment – no cóż,
powiedzmy że Dafne jeszcze długo bolało lewe ucho.
Można by rzec, że Hermionie
trochę zakręciło się w głowie od usłyszanych rewelacji. Jej Teodor? Jej Teddy?
A może… Te ataki… Ale przecież słyszała przed chwilą kogoś w tej sali i nie był
to Nott! Mimo to, to wszystko brzmiało… podejrzanie.
- To… nieważne. Sama z nim
później pogadam. Pytanie: Dlaczego odciągnąłeś mnie od tamtych drzwi?-
Usiłowała poukładać to wszystko w głowie, lecz nic nie miało sensu.
- Chciałem pogadać… -Draco wyraźnie był zawstydzony.
–Ale wiedziałem, że jeżeli dotknę cię w takim ciemnym korytarzu to zaczniesz
wrzeszczeć czy coś…
Hermionie nagle stanął przed
oczami obraz tego dotknięcia. Tak intymnego… W tej ciemności…
- To cię nie tłumaczy –
próbowała wymazać te obrazy z jej głowy. O czym ona myśli?! - Śledziłeś mnie czy coś?
- Nie!- wyglądał na szczerze
urażonego. – Po prostu… wyszedłem żeby cię złapać i pogadać kiedy nikogo tu nie
będzie, a ty nagle zaczęłaś się dziwnie zachowywać i doszłaś do tych drzwi. Co
ty tam w ogóle robiłaś? –nagle zaatakował.
Hermionę zdziwiły jego słowa.
- Nie… Nie słyszałeś tego?
- A co niby miałem słyszeć? –
Dracon wypowiedział te słowa ofensywnie, ale Hermiona zauważyła że w sposobie w
jaki przeczesał włosy kryje się coś jeszcze. Był zdziwiony, niepewny i
zakłopotany.
- To miauczenie… Te głosy… -
Hermiona spojrzała się na niego przerażona i coś jej zaświtało w głowie.
Wypadła z klasy i podbiegła do
pomieszczenia z którego słyszała głosy. Drzwi było teraz uchylone, jakby ktoś
wyszedł stąd w pośpiechu. To był zwykły, mały schowek na szczotki, jeden z
wielu jakie znajdzie się w Hogwarcie. Wszystko wyglądało tak jak powinno…
oprócz soli.
Hermiona ukucnęła i roztarła w
palcach troszkę białego proszku. To była normalna sól kuchenna, nawet jeśli
Hermionie przez chwilę przemknął w głowie obraz nastolatków ćpających tu kokę.
Jednak ułożenie soli było zbyt doskonałe jak na przypadek.
Była ułożona w pentagram.
Hermiona pomyślała o tych
wszystkich znaczeniach pentagramów jakie kiedykolwiek poznałą. Wbrew
powszechnej opinii, pentagram, jako niejakie uosobienie doskonałości, nie
stanowił żadnego symbolu szatan… no, chyba że odwrócony… pełnił jedynie funkcję
ochronną podczas wywoływania demonów.
- Ktoś tu uprawiał czarną magię
– powiedziała do Dracona który przyszedł tu za nią. – Przyzywał demona. A ten
zapach… - jeszcze raz zaciągnęła się zapachem. – To nagietek. W starej magii
był używany, kiedy ktoś nie chciał być usłyszany lub zobaczony. Praktycznie
urok nie do złamania.
- To dlaczego na ciebie nie
podział? – Chłopak stanął obok niej.
- Nie wiem. Może dlatego że mam
katar? –zdecydowała się na niewinny żarcik i zaraz tego pożałowała. „O
Merlinie! Hermiono! To było modne w XVIII wieku… znaczy w latach
osiemdziesiątych… to znaczy… ach, co za różnica! Spaliłaś!’’
Draco jednak zaśmiał się cichym,
niepokojącym śmiechem, który poruszył głęboko pogrzebaną nutę w duszy Hermiony.
- O nie. Ja mam… inną teorie. –
Nagle spoważniał. – Czego ty mi nie mówisz, Granger?
ó
- Ja? – zdziwiła się. – A czego
miałabym ci nie mówić?
- Hmmm… Zastanówmy się. Ron i
Ginny – bardzo z tobą powiązani. Nie działa na ciebie magia… Spod drzwi przez
które chciałaś przejść. Ten… wygląd… -
pokazał ręką jej ciało, a jego oczy kryły więcej niż mogło jej się wydawać. – I
ty… cała się zmieniłaś. Nikt nie trafia
do Slytherinu tak o.
Hermiona zawrzała ze złości
kiedy zrozumiała co on insynuuje.
- Sugerujesz, że to ja ich zaatakowałam?! Przecież… to nie ma
sensu! – Nie mogła uwierzyć w to, co
usłyszała. – Byłeś ze mną kiedy ich znaleźliśmy.
- Byłem. – spojrzał się na nią spod rzęs,
czujnie i mądrze jak prawdziwy smok. – Ale to nie skreśla cię z listy
podejrzanych.
- Czy ty słyszysz co mówisz? –
Hermiona walczyła ze zdradzieckimi łzami które zaczęły napływać jej do oczu. –
Nigdy bym ich nie skrzywdziła.
- Wierze ci.
- Więc czemu to mówisz?
- Bo nauczyłem się, że to w co
wierzę, czemu ufam… nie zawsze jest dobre czy właściwe. Zazwyczaj właśnie wtedy
dostaję kopa w dupę. – Draco usiadł na jednym z krzeseł w kącie; jego twarz
wyglądała jak twarz starego, zmęczonego człowieka. – Przez te wszystkie lata,
robiłem to co kazał mi ojciec. Łącznie z obrażaniem Ciebie, Weasley’a i Pottera…
Za co tak w ogóle przepraszam. A później… Później zacząłem dorastać, podejmować
własne decyzje… I zrozumiałem… dopiero po tych wszystkich okropnościach… że
jestem nikim, wybieram źle i nikomu już nie można ufać. – Chłopak, w zasadzie
młody mężczyzna wpatrywał się teraz w swoje dłonie, jakby przypominał sobie
krew która je splamiła.
Hermiona nie powiedziała nic na
ten niespodziewany wybuch szczerości. Po prostu podeszła i go objęła.
ó
- Czemu jesteś taka niewyspana? –
Ginny wyrwała Hermionę z półprzytomnego transu kiedy szły na śniadanie do
Wielkiej Sali. Dziewczyna kiwała głową raz w jedną, raz w drugą stronę.
Wszystko przez tą noc którą przespała na ramieniu Draco.
- Ja… źle spałam dziś. To… przez
tą książkę którą miałam… pod poduszką – „I przez pewnego przystojnego Ślizgona”,
pomyślała. Spali tak do świtu, a zanim po cichu, jak kochankowie przemknęli do
swoich pokoi, odbyli jeszcze długą, poważną rozmowę. O Draco, Hermionie,
atakach… o życiu.
- Aha – Ginny nie była do końca
przekonana, ale zaufała Hermionie. Wiedziała, że jeśli przyjaciółka czegoś jej
nie mówi, to ma ważny powód.
ó
- Dlaczego cię wczoraj nie było?
–syknął do Hermiony Teodor kiedy zamknęły się drzwi do sali zaklęć.
Hermiona nagle sobie przypomniała…
przecież miała się z nim spotkać!
- Teodor… tak strasznie cię
przepraszam! Ja… Naprawdę chciałam iść… tylko że zasnęłam… uczyłam się na ten
głupi test. Przepraszam, tak strasznie przepraszam!
Nott patrzył się na nią przez
chwilę, potem westchnął, uśmiechnął się i objął ją ramieniem.
- Nic się nie stało.
Hermiona powoli przestawała
lubić ten dotyk. Co jeszcze Nott przed nią ukrywał?
Nagle zobaczyła Malfoy’a który
dyskretnie dawał jej znaki zza rogu żeby do niego podeszła.
- Ja.. muszę iść do
toalety. –wyswobodziła się z uścisku
chłopaka i rzucając mu przepraszające spojrzenia, weszła w boczny korytarz.
- Co ty wyprawiasz?! Teraz to
się Teddy na pewno na mnie obrazi! – okrzyczała go gdu do niej podszedł.
Zaczęli iść korytarzem.
- Nie mów o nim Teddy bo i tak
mnie dziś mdli. Masz to o co cię prosiłem? – nie odpowiedział jej.
- Tak... Chociaż nie wiem po co
ci to. – wyjęła z torby Historię Hogwartu
pochodzącą z jej prywatnej kolekcji i podała mu ją.
- Wierz mi, przyda się.
Znalazłyście tamtą książkę?
- Nie… - posmutniała. – Myślisz,
że to Nott ją zabrał?
Milczał przez chwilę.
- Nie,
Teraz oboje szli w milczeniu.
- Ej! Mam świetny pomysł! –
powiedział nagle Draco. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. – W tę sobotę
jest koncert Mazgai[i]. Może
pójdziemy tam wszyscy razem? Ty, ja, Blaise, Ruda, Pansy i Teodor. Co ty na to?
Możemy przy okazji wybadać sprawę.
Hermiona się uśmiechnęła. Zaczynała
go lubić… naprawdę mocno.
- Z przyjemnością – powiedziała,
a potem zmarszczyła brwi. – Czekaj… A widziałeś gdzieś Pansy? Nie było jej na
zaklęciach.
- Nie, ale… - zaczął i nagle
urwał patrząc gdzieś nad głową Hermiony. – Kto tam leży?
Hermiona odwróciła się spojrzała
w tamtą stronę. A kiedy zrozumiała, mogła wypowiedzieć tylko jedno.
- O mój Boże.
No i znowu. Przerywać w takim momencie to nieładnie ! Czekam na kolejny, pozdrawiam i życzę weny. M.
OdpowiedzUsuńNie no tak się zaczytałam a tu nagle koniec :/
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały i już się nie mogę doczekać kolejnego :D
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Moje jedyne zastrzeżenie do tego rozdziału dotyczy momentu, w którym przerwałaś. Szkoda, że właśnie w takim momencie : c
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy, jak zresztą całe to opowiadanie. Nie mogę się doczekać, by dowiedzieć się, czy to Nott za tym wszystkim stoi.
Czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny :)
Pozdrawiam.
[http://ich-historia-draco-hermiona.blogspot.com/]
Nie wierzę , że przerwałaś w takim momencie !! Jak mogłaś??
OdpowiedzUsuńMam nadzieję , że szybko dodasz kolejny rozdział :-)
Mojeminiopowiadania.blog.onet.pl
Super *.* Nie mogę się doczekać kolejnego ;)
OdpowiedzUsuńhttp://victoria-baker-gordon.blogspot.com/
Aw, dziękuję<3
OdpowiedzUsuńFANI TEGO BLOGA - BIĆ POKŁONY! DZIĘKI MOJEMU KOMENTARZOWI ROZDZIAŁ JEST WCZEŚNIEJ <33
A tak w ogóle to świetny, jak zwykle! Niesamowita fabuła. Nigdy nie czytałam podobnego bloga *oklaski na stojąco*
Czekam na następny, pisz szybko, bo tu umrę i będziesz musiała szukać zaklęcia na usunięcie zwłok lub transmutować mnie w coś i zakopać, hahhahaha xD
Czekam! *rzuca bukiet róż na scenę*
Loca.
P.S. Loca - dla Loki. Mało kto umie to odmienić ^^